ROZDZIAŁ 11 - POWRÓT KATHERINE

19 3 0
                                    


Obudziłam się z potężnym bólem głowy. Nie wiedziałam gdzie jestem. To zdecydowanie nie był mój pokój. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam było szare, obskurne i w niektórych miejscach był grzyb. Okropnie tu śmierdziało. Postanowiłam zatkać sobie nos materiałem sukienki. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanęła zamaskowana postać.

- Witaj, Jennifer – przywitała się melodyjnym głosem. Skądś go kojarzyłam.

- Czego ode mnie znowu chcecie? – oburzyłam się. Dziewczyna, bo tak rozpoznałam po głosie, zaśmiała się głośno. Uklękła przede mną i zdjęła kominiarkę.

- Stęskniłaś się? – zapytała. Nie był to nikt inny jak nie matka Charlesa Wesleya. Otworzyłam szerzej oczy wpatrując się w nią ze zdziwieniem. – Jestem Katherine.

- Katherine – powtórzyłam, na co kobieta uśmiechnęła się.

- To co? Teraz zostaniemy przyjaciółkami? – mama Charlesa wybuchła śmiechem. – Żartuje.

Kobieta okrążyła mój materac, na którym siedziałam i podeszła do drewnianego stolika. Zabrała z niego jakąś szmatkę zwiniętą w rulon i podeszła do mnie wręczając mi ją w dłonie.

- Wsadź to sobie do buzi i zawiąż z tyłu – rozkazała. Wybałuszyłam oczy i pokręciłam głową. Jakaś obca panienka nie będzie mi rozkazywać. – Nie? Okej oddawaj to.

Posłusznie dałam jej materiał, a ona szarpnęła mnie za głowę i wepchnęła mi szmatę do buzi wiążąc z tyłu. Łzy w kącikach moich oczu powoli zbierały się, ale ja dalej próbowałam pozostać twarda.

- Wstawaj! Nie mamy całego dnia! – krzyknęła patrząc na mnie z góry. Podniosłam się z materaca, a Katherine popchnęła mnie w kierunku wyjścia. – Muszę cię zawieźć do pewnego miejsca.

Nie mogłam nic powiedzieć więc pokiwałam jedynie twierdząco głową. Robiłam wszystko to co mi kazała, bo nie chciałam, aby związała mi na dodatek ręce i nogi. Wsiadłam więc na tylne miejsca samochodu i czekałam na dalszy ciąg akcji.

Po jakichś kilku minutach drogi zauważyłam, że wyjechałyśmy z Woodsboro. Dziwne, straszne i te najczarniejsze myśli zaczęły zajmować mój cały umysł. Nie miałam jednak dużo czasu na myślenie, gdyż nagle skręciłyśmy w prawą stronę, a przed moimi oczami pojawił się jakiś opuszczony dom. Kobieta odpięła pas i wysiadła z auta, a ja zrobiłam to samo.

- Kazał ci ktoś wysiadać? – krzyknęła na mnie co sprawiło, że lekko się skuliłam. – Nie? No właśnie. Siedź na dupie i nie wychodź z samochodu.

Posłusznie weszłam do auta i zaczęłam obmyślać dlaczego się tu znajduje. Jennifer, ale nad czym ty się zastanawiasz najlepiej wysiądź z samochodu i ucieknij, gdy masz okazję. Posłuchałam się głosu w mojej głowie, nie wiedząc jaki błąd popełniam. Otworzyłam po cichu drzwi i kiedy znalazłam się na świeżym powietrzu zaczęłam biec ile tylko pozwalały mi siły. Dotarłam do drogi i nie wiedząc co mam robić zaczęłam się oddalać od opuszczonego budynku, przed którym wcześniej stałam.

W oddali widziałam jadące auto. Postanowiłam stanąć na drodze i zacząć krzyczeć i błagać o pomoc kierowcę. Światła powoli mnie zaczęły oślepiać, a już po chwili pojazd zatrzymał się obok mnie.

- Proszę, uratuj mnie! Zostałam porwana – wpakowałam się nieznajomemu mi mężczyźnie do auta. Zatrzasnęłam drzwi i zapięłam pasy z myślą, że odjedzie zaraz w dalszą drogę pytając o adres domu i inne informacje. Odetchnęłam z ulgą gdy kierowca nacisnął pedał gazu i zaczął jechać, ale nie trwała ona jednak zbyt długo.

DISAPPEARING CHILDRENWhere stories live. Discover now