ROZDZIAŁ 10 - DOM STRACHÓW

16 1 0
                                    


Perspektywa Jennifer:

Przez dwa dni nic nie jadłam, a piłam tylko wodę. W końcu miała to być długa, bolesna śmierć, na którą sama zasłużyłam.

Dziś wychodzę z przyjaciółmi do parku. Wreszcie spotkamy się całą grupą po trochę większej przerwie. W planach mamy jeszcze wstąpić do wesołego miasteczka, które zostało wybudowane niedawno obok osiedla Masona.

Wstałam z łóżka z zamiarem ubrania się w wygodniejsze ciuchy. Miałam jakąś godzinę, aby się wyszykować. Otworzyłam szafę i lustrowałam wzrokiem wszystkie moje ubrania znajdujące się w niej. Sięgnęłam po czarną, obcisłą sukienkę, która nie odkrywała za dużo i weszłam z nią do łazienki. Gdy zrobiłam cały makijaż i przebrałam się postanowiłam wyjść z mieszkania.

Do parku miałam trochę drogi, więc stwierdziłam, że podjadę tam autem. Zaparkowałam na jakimś parkingu obok i wysiadłam z samochodu. Przemierzałam ciemne uliczki parku, aż znalazłam się na jego środku. Wyjęłam telefon z torby i napisałam do znajomych o punkt spotkania.

Do: Amber, Neo, Mason, Xander

Gdzie jesteście? Stoję właśnie przy głównej fontannie na środku parku.

Od: Mason

Mnie nie będzie L

Od: Xander

Idziemy już tam z Neo.

Do: Amber, Neo, Mason, Xander

Okejka! A Amber?

Od: Amber

Muszę coś załatwić, spóźnię się trochę.

Po otrzymaniu wiadomości od dziewczyny schowałam telefon. W oddali widziałam jak Xander i Neo idą w moją stronę. Obróciłam się w ich kierunku i uśmiechnęłam się.

- Cześć – odezwał się pierwszy Neo, a za nim Xander.

- Hej! – przytuliłam ich. – Nie wiecie może za ile mniej więcej przyjdzie Amber? – zadałam pytanie.

- Nie – odrzekł jeden z nich. Przytaknęłam głową na znak, że rozumiem i wskazałam ręką na ławkę znajdującą się obok fontanny.

- Usiądźmy

- Dlaczego nie było cię na pogrzebie, Jenn? – zapytał brunet. Westchnęłam, patrząc mu głęboko w oczy.

- Nie zniosłabym widoku chowania mojej martwej przyjaciółki do trumny. Odwiedzenie jej później samemu na cmentarzu bez tłumu ludzi było dla mnie lepszym rozwiązaniem – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Destiny nie ma już matki. To znaczy, że została sama. Nie posiada żadnego z rodziców.

- Wiemy – odrzekł Neo. – Gdy ją już znajdziemy, będziemy musieli być dla niej jak rodzice. My wszyscy.

Pokiwałam twierdząco głową i zatopiłam się w swoich myślach. Dziwnie było się spotykać we czwórkę. Zawsze bywała tu jeszcze z nami Ashley. Gdy mieliśmy zły dzień, ona zawsze potrafiła polepszyć nam humor. Zawsze udzielała każdemu pomocy i można było darzyć ją zaufaniem. Była jedną z lepszych osób, które spotkałam w moim życiu. I teraz tak po prostu zginęła. Nawiedzała mnie jedna myśl. Kto mógł jej to zrobić? Niby w internecie napisane jest, że to sprawka dzikiego zwierzęcia, ale nie wierzę w to. Wszystkie ostatnie morderstwa są zamaskowane poprzez zwierzęta. Ja myślę jednak inaczej. Nie kto inny jak wampir, by miał takie ugryzienia.

- Będziemy musieli odgadnąć sprawę znikających dzieci w mieście. Nawet jeżeli będzie trzeba zaryzykować własnym życiem. One mają nie mniej niż osiem lat – wyszeptałam z rozpaczą.

DISAPPEARING CHILDRENWhere stories live. Discover now