Rozdział 1. Ładny Dom

18 2 1
                                    


Siedziałam na wygodnym siedzeniu w samolocie obok swojego brata bliźniaka. Lecieliśmy właśnie do Nowego Orleanu, gdzie mieliśmy zacząć studia. Nasi rodzice zaplanowali mi moje całe życie, chcieli żebym została lekarką za to mój brat którego kocham nad życie mógł sobie wybrać kierunek który chciał i jaką stronę życia wybiera. W naszej rodzinie zawsze ja mogłam najmniej od Leona White, tylko przez to że był starszy o dosłownie dwie i pół minuty.

Wyglądałam zza okna na piękne granatowe niebo, gdzie pojawiły się już gwiazdy, kiedyś jak byłam mała wujek opowiadał mi że gwiazdy to światło które przepowiada nam drogę życiową, ja niestety przestałam w tą opowieść wierzyć gdy zauważyłam że tą drogę za mnie wybierają rodzice.

Księżyc pięknie oświetlił moją twarz, kiedy usłyszałam zachrypnięty głos swojego brata:

Blisko jesteśmy?

Zerknęłam na niego przelotnie oraz odsząknełam i się odezwałam:

Tak. Z tego co wiem to za parę minut lądujemy, bo jesteśmy już coraz niżej.

To zajebiście - odpowiedział i się poprawił na fotelu

Oparłam głowę na jego ramieniu, wyjął telefon i zaczął w nim szperać, a ja obserwowałam jego każdy ruch. Zauważyłam że napisał do jakiegoś znajomego.

wiadomość brzmiała tak:

" Zaraz lądujemy, mordo."

Do kogo piszesz? - zapytałam szeptem

A bo ja ci nie powiedziałem - odezwał się wzdychając - Na razie zamieszkamy w domu mojego kumpla.

Przecież rodzice powiedzieli że coś nam wynajęli - rzekłam

Ta wynajęli - powiedział ironicznie

Nie odezwałam się.

Droga siostrzyczko po prostu nasi rodzice zapomnieli i dali mi całą kasę na wynajem jakiegoś mieszkania - powiedział zerkając na mnie przelotnie, wziął głęboki wdech i się odezwał ponownie. - A że akurat mam kumpla w Nowym Orleanie, to zamieszkamy z nim w jego domu, a kasę przeznaczę na alkohol, jedzenie, ubrania i narkotyki.

Na te ostatnie się wzdrygnęłam i trzepnęłam go w głowę i burknęłam:

żadnych narkotyków.

Następnie informator samolotowy poinformował że to czas by zapiąć się pasem bezpieczeństwa i przygotować na delikatne szarpnięcie, ponieważ przystępujemy do lądowania. Posłusznie wykonałam polecenie, przymknęłam powieki i samolot uderzył kołami dwa razy o ziemię, wywołując u mnie ścisk w żołądku. Mój brat wiedząc jaką jestem panikarą od razu chwycił mnie za rękę i ją ścisnął dając mi otuchy.

Szarpnięcie było znośne, kiedy samolot hamował. Zatrzymał się, a wszyscy pasażerowie zaczęli bić brawo za to że się nigdzie nie rozbiliśmy czy nie wybuchliśmy w trakcie lotu. Otworzyłam oczy i odpięłam sobie pas, wstając i zakładając kurtkę dżinsową jak i mały podręczny plecaczek, to samo zrobił mój braciak.

*********

Kiedy wyszliśmy z lotniska Leon złapał mnie za dłoń i pociągnął w jego stronę żebym szybkim krokiem za nim podążyła. Weszliśmy w jakąś podejrzaną uliczkę była ona dosłownie ciemna, a mroku w niej nie brakowało. Następnie wkroczyliśmy na parking podziemny i zaczęłam coraz bardziej się stresować, ścisnęłam rękę mojego brata mocniej, mieliśmy zostać odebrani przez jego kolegę, którego nie znałam.

Gdy wkroczyliśmy do dużego pomieszczenia zapaliły się światła od aut. Otworzyłam szerzej oczy, gdy zobaczyłam że mój brat razem ze mną podchodzi do jednego z mercedesów.

The first signs of affectionWhere stories live. Discover now