Rozdział 5

114 7 0
                                    

Treningi qudditcha powoli przyprawiały Syriusza o mdłości. Miał wrażenie, że jego dzień cały czas wygląda tak samo. Noce były dla niego jeszcze gorsze. Mimo, że był zmęczony to nie potrafił zasnąć. Kręcił się przez pół nocy. Te całe korepetycje zajmowały mu czas i nie robiły nic innego jak go tylko marnowały. Ostatnio czuł, że nieważne co robił to marnował czas. Był na takim etapie w życiu, gdzie chciał rzucić wszystko i zakopać się w kołdrach, ale to nigdy nie było dla niego dobre. Jego przyjaciele się o niego martwili. Wiedział o tym. Codziennie widział ten wzrok zmartwionego Jamesa i Petera. Z Remusem jego relacja była skomplikowana. Nie porozmawiali o tym co wydarzyło się pod koniec biegłego roku. Mówią szczerze, Syriuszowi było wstyd i nie chciał się przyznać, że tym razem naprawdę zepsuł sprawę. Na samą myśl o tym ręce zaszły mu się trząść. Wziął głęboki oddech i skupił się na grze.

- Dobrze się czujesz? Nie chcesz iść do skrzydła? - zapytał James kiedy wylądowali na ziemi. Już chciał przykładać dłoń do jego czoła, ale Syriusz zdążył się odsunąć.

- Nic mi nie jest - mruknął i ruszył w stronę szatni.

- Porozmawiaj w końcu z nami. My ci tylko chcemy pomóc, wiesz o tym. Zachowujesz się jak mała dziewczynka - James szybko go dogonił. Syriusz westchnął i przewrócił oczami - Możesz w końcu przestać? Od kiedy do mnie przyjechałeś to udajesz, że nic się nie stało, a jak cię pytamy przewracasz oczami i wzdychasz. To nie jest odpowiedź na nasze pytania. Lekceważysz nas! My chcemy dla ciebie jak najlepiej, daj sobie pomóc.

- Słuchaj, James, doceniam twoje starania i to wszystko co próbujesz zrobić, ale nie chcę o tym rozmawiać ani tu, ani w dormitorium, ani nigdzie. Koniec rozmowy. Idę się przebrać. Zbiera się na deszcz.

Wiedział, że te słowa nie podziałają na Jamesa. Jest zbyt uparty, żeby zrozumieć, że nie chce o tym rozmawiać. Z nikim nie chciał się dzielić, że te wakacje zalicza do najgorszych w swoim życiu.

Po treningu poszli do Wielkiej Sali na śniadanie, które Syriusz nawet nie chciał. Usiedli obok Petera i Remusa którzy zajęli im miejsca. To był jeden z nielicznych chwil, w którym czwórka przyjaciół uwielbiana przez cały Hogwart nie zamieniła ze sobą ani słowa. Po zjedzeniu wstali w ciszy poszli na zajęcia.

Popołudniu poszedł do biblioteki, aby znowu siedzieć w ciszy i pisać wypracowania, których albo nie napisał, albo McGonagall kazała mu poprawić. Nigdy nie czuł się bardziej upokorzony, jak na tych korepetycjach. On nie potrzebował takich rzeczy. Był mądry i zdolny, doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

- Cześć - powiedział siadając obok brunetki. Dziewczyna wymamrotała przywitanie pod nosem. Sama wyglądała na niezadowoloną i zmęczoną, ale Syriusz postanowił nie pytać czy coś się stało. Nie musiał wiedzieć. Wyciągnął pióro, pergamin i podręcznik z torby i zaczął pisać wypracowanie na transmutacje.

- McGonagall zawołała cię po zajęciach. Pytała o korepetycje? - zapytał w końcu. Pół dnia o tym myślał.

- Tak. Powiedziałam to co mówiłeś - powiedziała. Syriusz kiwnął głową.

- Pytała się o coś więcej? - zapytał.

- Nie - odpowiedziała.

Ponownie kiwnął głową i wrócił do pisania. Nie zapisał nawet połowy a już ręka mu odpadała i już mu się nie chciało tego pisać. Odgarnął włosy z czoła i oparł się na ręce. Znowu poczuł dziwny ucisk w klatce piersiowej. Oddech znowu zaczął mu przyśpieszać.

- Nie czuję się najlepiej. Dokończymy to kiedyś indziej - powiedział i szybko zaczął zbierać rzeczy.

Niemalże wybiegł z biblioteki. Wziął głęboki oddech, ale to nic nie dało. Wciąż się czuł jakbyś zaraz miało stać się coś niedobrego. Wyszedł na ziemne powietrze. Miał na sobie tylko koszulę i kiedy tylko się uspokoił pożałował, że w ogóle wyszedł.

W dormitorium był tylko Remus, który nawet na niego nie spojrzał jak wszedł do środka. Syriusz nie miał mu tego za złe. Mógł być zły jak długo mu się podobało. Remus długo trzymał urazę. Jako jedyny ostatnio nie litował się nad nim. To akurat się Syriuszowi podobało. Jako jedyny nie traktował go jak szkło, które zaraz ma się potłuc. Remus w końcu spojrzał na Syriusza i zmrużył oczy.

- Widziałeś się w lustrze? Jesteś blady jak ściana - powiedział wstając od biurka.

- Ja zawsze jestem blady - powiedział Syriusz wzruszając ramionami.

- Ale nie aż tak - powiedział Remus podchodząc do niego. Syriusz odsunął się - Stresujesz się czymś?

- Na Merlina, ty też będziesz mnie o takie rzeczy wypytywał? - powiedział przez zęby Syriusz.

- Spokojnie, Black, zapomnij, że pytałem - mruknął Remus.

- Wolę jak jesteś na mnie zły.

- Naprawdę chcesz wrócić do tej rozmowy?

- My nigdy nie mieliśmy tej rozmowy, Remus. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym!

- Zachowałeś się jak skończony idiota! Myślałeś tylko o sobie! - powiedział Remus.

- Co tu się dzieje? - zapytał James wchodząc do dormitorium. Remus i Syriusz nie dopowiedzieli.

Remus spojrzał na Syriusza tym samym wzrokiem co tamtego dnia. Poczuł się dokładnie tak samo jak czuł się w czerwcu. Wszystko wróciło do niego z zdwojoną siłą.

Labyrinth | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz