Rozdział 16

148 7 0
                                    

Był wtorek. Od balu charytatywnego minął już miesiąc. Hailie zaczeła chodzić do szkoły od tego tygodnia, tak samo jak święta trójca. Ja wolałam siedzieć na edukacji domowej, ale oczywiście Vince postanowił inaczej.

Była jakaś 14⁰⁰, siedziałam sobie przy biurku rysując jakieś bazgroły. Zadzwonił mój telefon. To był Vincent. Dziwne, bo on raczej pisze sms'y, ale odebrałam.

-Tak?

-Przyjdź do mojego gabinetu za 5 minut.

-Po cooo? Nie chce mi sie wstawaaaać.

-Dowiesz się jak przyjdziesz.

-No dobra, to przyjde za chwile.

Połączenie zostało zakończone. Postanowiłam, że lepiej tam pójść bo potem znowu będzie miał problem że nie słucham jego poleceń bla bla bla.

Wstałam i zaczełam się kierować do drzwi. Wyszłam na korytarz i poszłam w strone skrzydła pracowniczego. W końcu zauważyłam ochroniarza Vince'a który wiernie stał przy wejściu do pomieszczenia w którym mój brat przebywa moim zdaniem za dużo.
Skinełam na niego tylko głową na co on odpowiedział tym samym.

Zapukałam, a gdy dostałam pozwolenie to weszłam.

-Co chciałeś?

-Jak sie czujesz?-zapytał Vincent ignorując moje wcześniejsze słowa.

-Jest git, co chciałeś?

-Wracasz jutro do szkoły.

-Serio? Nie mogłeś mi tego napisać? No Vinceeeent.

-Uspokuj sie drogie dziecko.

-Weź przestań, jesteś moim bratem nie ojcem.

-Ale jestem za ciebie odpowiedzialny.

On mnie zawsze tym denerwował. Co z tego że jest starszy? Przecież on jest tylko moim bratem nie jakimś władcom. Zdecydowałam się skończyć już ten temat bo on sie tylko mądrzy.

-Zjemy dzisiaj razem kolacje? Tak wszyscy razem.

-W domu?

-Taak proszee!!

Okrążyłam jego biurko, po czym stanełam za nim, zarzuciłam mu ręce na szyje a głowe oparłam na jego ramieniu. Na początku troche się spią, ale potem sie rozluźnił.

-Dobrze, napisze do reszty, a ty proszę powiadom Hailie.

-Okej.

-W takim razie możesz opuścić mój gabinet, no chyba że coś jeszcze byś chciała.

-Nie, ide do siebie.

Zaczełam kierować się do drzwi. Sprawnie opuściłam pomieszczenie. Byłam na korytarzu i za cel obrałam sobie jednak nie mój pokój, a siłownie.

-Dowidzenia Sonny.

-Dowidzenia panno Monet.

Posłałam mu ciepły uśmiech, po czym zniknełam za rogiem.

Druga siostra MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz