Pomyłka

946 57 2
                                    

POV: Rozalia Griffin
Z pewnością moje nogi zaraz wyskoczą ze stawów, a ja upadnę jak dżdżownica na asfalt. Dlaczego ja w ogóle zgodziłam się na tyle łażenia?! Ba! Ja im nawet za to zapłaciłam!
– Co Griffin? Odpadasz powoli co? – obejmuje mnie ramieniem ciemnowłosy chłopak.
– Ta, nie na tyle by pomylić twoją płeć. Odsuń się, bo ci od tego jeszcze średnia spadnie. – odpycham go. Śmieje się ze mnie, a ja wkładam do uszu słuchawki. Nie pomaga nawet Fletcher. Ale muszę przyznać, że gdyby nie to zmęczenie, byłabym w dużo lepszym humorze. To muzeum jest naprawdę piękne. Amelia wygląda dziś na tyle zajebiście, że bez skrupułów mogłabym postawić ją na jakiś podest i robiłaby za najpiękniejszą rzeźbę. Ale butów to jej współczuję, ona w ogóle czuje w tym palce? Wysokie szpilki na koturnie. Pewnie założyła je dla mnie. Jej tyłek wygląda zajebiście..
– Zaraz przejdziemy do ostatniej atrakcji kochani, potem podjedzie autokar. Jeszcze max dwie godziny.– oznajmia przewodnik, a ja otwieram szerzej oczy.
– Typie. Ja tu nogi ciągnę jak wór ziemniaków, a ty chcesz mi powiedzieć, że jeszcze dwie godziny? Zgłaszam strajk! Żądam podwózki. – wręcz na niego warczę. Moi kompani się za mną wstawiają, a uśmiechnięta minka tego przewodnika traci nieco intensywności.
– Jeśli tak bardzo jesteście zmęczeni, to możemy zostawić to miejsce na jutro, ale to i tak godzina na parking! – przekrzykuje uczniów.
– Ty żeś se przyjechał godzinę temu, nie zgrywaj twardziela! – odkrzykuje mu Suzi, a ja mimowolnie się śmieje. Wyłapuję także rozbawione spojrzenie Amelii. Choć na Suzi wciąż patrzy nieprzychylnie, to ta jej zazdrość jest strasznie podniecająca.
Do Pani profesor:
- Powinnaś zdjąć te buty.
Pani profesor:
- Uwierz, że z przyjemnością bym to zrobiła, ale boso nie pójdę.
Cóż, ja pójdę. Wskazuje na to jej potknięcie się. Zatrzymuje się z sykiem bólu.
– Panie twardziel! Przerwa! – wołam i nakazuje by usiadła na pobliskiej ławce. Z bólem łapie się za kostkę. Wszyscy zatrzymują się i siadają nawet na asfalcie. Siadam obok Amelki i ściągam swoje trampki. Ona już dawno zdjęła te szpilki. Kucam obok niej i zakładam jej swoje buty. Ma szczęście, że mamy ten sam rozmiar.
– Rozalia, nie będziesz szła na boso. – ostrzega od razu.
– Spokojnie, to asfalt, mam skarpetki. Nic się nie stanie. – odpowiadam i zawiązuje jej ostatnie sznurowadło. Z westchnieniem ulgi rozwalam się na tej ławce. Ja pieprze jak ja jestem wykończona.
Pani profesor:
- Wycałowałabym cię gdybym mogła ❤️
Uśmiecham się do telefonu i łapię za butelkę wody.

– Hotel przydzielił pokoje alfabetycznie, tu macie rozpiskę i klucze do pokoi. – oznajmia, a ja wykończona szukam numeru klucza, który widnieje obok mojego nazwiska. W momencie kiedy już znajduje odpowiedni klucz, czytam także drugie nazwisko.
Cooper
– No chyba nie! – wołam wkurwiona. To nazwisko słynnego pana Denisa. To nawet kurwa koło alfabetu nie stało. – Przydzielono mnie z mężczyzną.
Chłopcy! Zamieńcie się z Rozalią. Nie będzie przecież miała pokoju z facetem. – jedna z nauczycielek zwraca się do tej dziczy, ale bez żadnego odzewu.
Jeśli tak to wygląda, ja mam pokój jednoosobowy. Zarezerwuje się z Rozalią, a pan weźmie mój pokój, dobrze? – proponuje.. moja seksowna Pani profesor.
Super, dziękuję bardzo. – odpowiada ucieszony i przyjmuje klucz. O. Mój. Boże. To nie mogła być piękniejsza pomyłka. Z rumieńcami podekscytowania pomagam jej z walizką i wnoszę obie do NASZEGO pokoju. W tym czasie zabiera mi klucz i przekręca go w zamku. Przyciska mnie do ściany, od razu głęboko całując, a ja wzdycham jej w usta.
Los nas kocha. – stwierdzam ze śmiechem.
Boże w końcu mogę cię poczuć jak człowiek. – wzdycha, a ja orientuje się, że mamy dwa łóżka.
Nie podoba mi się to. – oznajmiam z grymasem i obejmuję ją w tali.
Coś zaradzimy, chodź idziemy się umyć. – odpowiada mi i rozpina swoją walizkę. Ja także zabieram ze sobą jakąś piżamę i ręcznik.

– Wiesz, że czeka cię jeszcze kara? Za te odzywki powinnam ci dołożyć. I to.. fuck stress, have sex do Suzi.. – mruczy mi do ucha i całuje moje ramię. Przejeżdżam dłońmi po jej udach i oblizuje usta.
– Taki mam sposób bycia proszę Pani.. – odpowiadam cicho kiedy zjeżdża swoją dłonią na moje podbrzusze.
– Yhy.. musimy chyba popracować nad tym językiem. – stwierdza i masując moją łechtaczkę obraca sobie moją brodę do pocałunku. – Wychodzimy maleńka.
– Wiesz, że to moja? – dopytuje retorycznie kiedy naciąga na siebie moją piżamę.
– Dokładnie. Ta jest dla ciebie. – z uśmiechem ubieram jej rzeczy i obie wracamy do pokoju. – Połóż się na brzuchu. – szepcze mi do ucha.
– Tylko proszę, bolą mnie już nogi, zrób tak, żebym w miarę mogła usiąść.  – proszę z lekkim uśmiechem.
– Na łóżko kotku. – całuje mnie delikatnie i obraca do siebie tyłem. Kładę się na łóżku, a ona opuszcza moje spodenki. Chryste, ale ja mam ochotę na seks. Czy to dziwne, że podnieca mnie fakt, że sprawi mi lanie? Widzę kątem oka jak szykuje sobie pasek i zagryzam dolną wargę.
– Nie patrz tak na mnie, masz szlaban. – śmieje się do mnie, a ja jęczę zrezygnowana. Uderza mnie, a ja uśmiecham się do siebie, kompletnie zawstydzona myślą, że jeszcze bardziej mnie to rajcuje.

Przytula mnie stanowczo i delikatnie gładzi po plecach.
– Wiem, że to jest to twoje after care, ale tym laniem cholernie mnie podnieciłaś. – oznajmiam przeplatając między placami pasemko jej włosów.
– W takim razie chyba dostałaś za mało, hm? – odsuwa się delikatnie i zakłada mi ręce na szyję.
– Myślę, że możemy zwieńczyć tą karę gorącym seksem Pani profesor. – odpowiadam z niegrzecznym uśmiechem.
– Chciałabyś. – odpowiada jedynie z rozbawieniem w głosie. Odsuwa się i rozgląda chwilę. – Chodź, pomożesz mi. – uderza dłonią mój tyłek i sama przestawia jakąś szafkę nocną. Zdezorientowana z drugą robię to samo. Przesuwa łóżko na środek pokoju, a ja orientuje się co robimy. Z szerokim uśmiechem łączę to drugie. Przestawiamy stoliki po bokach.
– Genialne. – podsumowuje zadowolona i rzucam się na łóżko.
– Nie sądziłaś chyba, że w nocy będziesz spała w osobnym łóżku. – oznajmia kładąc się obok mnie.
– Teraz pora na piwo. – wnioskuje i wyciągam z plecaka dwie puszki. Na szczęście zdążyło się znacznie ochłodzić w tym hotelu. Nie ma nic gorszego niż ciepłe piwo.
– Przez ten cały czas łaziłaś z dwiema puszkami piwa? – pyta zaskoczona, ale mimo to przyjmuje ode mnie napój.
– Czterema kochana, nie działam na pół gwizdka. – całuje mnie uśmiechnięta i otwiera swoją puszkę. – Ale ty zostawiłaś mnie podnieconą bez orgazmu więc teraz to ty masz szlaban. – stwierdzam wzruszając ramionami. Nachyla się do mnie i z uniesioną brwią wyciera mi usta, które ubrudziłam lekką pianą.
– Ach tak? – przytakuje jej z uniesioną brodą. – W takim razie będziesz patrzyła jak robie sobie palcówkę. – unoszę wysoko brwi, a ona uśmiecha się do mnie niegrzecznie.

BRAVA RAGAZZAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz