Zapomnienie o bliskiej osobie nie jest możliwe. Nigdy nie usuniesz sobie wspomnień z kimś, kto cię zostawił. Łzy, które lecą codziennie w nocy nigdy nie ustąpią, a dreszcze, które pojawiają się w każdy poranek, nie odejdą. Chciałam zapomnieć o każdej chwili spędzonej z bratem, nie chciałam pamiętać jego twarzy. Jego niebieskie oczy zawsze mnie prześladowały, a blond włosy widziałam w lustrze. Piegowata twarz była w każdej osobie, która je posiadała.-Cass! -Usłyszałam krzyk Liama, który stał nade mną i mnie szturchał. Usiadłam szybko na łóżku patrząc się krzywo na bruneta. -Wszystko okej?
-Czemu pytasz? -Zapytałam, a on usiadł na krześle, które stało obok łóżka.
-Krzyczałaś przez sen. -Odpowiedział, a ja zmarszczyłam brwi na jego wypowiedź.
-Co niby krzyczałam?
-Jakby to powiedzieć... -W tym momencie zamilkł patrząc się na mnie smutno. -Mocniej, Carter! -Jęknął, a ja spojrzałam na niego zszokowana.
-Ty szmaciarzu! -Krzyknęłam, a brunet się zerwał z krzesła i zaczął biec w stronę wyjścia. -Zabije cię!
-Wstawaj idziemy na puszczanie lampionów! -Krzyknął zamykając drzwi od mojego pokoju. Spojrzałam na zegarek, a na nim była godzina dwudziesta pierwsza. Byłam tak cholernie zmęczona po pracy, że od razu po niej zasnęłam, a teraz musiał jakiś żartowniś mnie obudzić. Puszczanie lampionów było co rok o tej porze, a wszyscy wierzyli, że one zabiorą ból od tego kto je wypuści. Nie wierzyłam w takie bzdury, ale dla świetego spokoju zawsze tam przychodziłam. -Rusz się!
-No wstaje, do cholery! -Krzyknęłam wstając na równe nogi, w których strzeliły mi kości. Wzięłam telefon do ręki, na którym widziałam powiadomienie od Hazel.
Od Hazel:
-Kupiłam nam lampiony!Przewróciłam oczami, ale polubiłam wiadomość. Każdy się tym zachwycał, ja nie czułam takiej radości. Skierowałam się w strome wyjścia z pokoju, a przed moim oczom ukazał się Liam, który stal przed lustrem i wygładzał swoją koszule w koksy.
-Nie mogę się doczekać tego wieczoru. -Stwierdził podekscytowany. -Cieszysz się?
-Nie, zaśmiecanie planety i nie dbanie o życie zwierząt. -Odpowiedziałam, a on spojrzał w lustrze na mnie poważnie. -Gdzie jest Xavier?
-Poszedł już na plaże. -Odparł, a ja spojrzałam pytająco ma chłopaka. -Czeka na nas z Hazel i Elliotem.
-Znowu Elliot. -Mruknęłam zakładając klapki, a na ramiona zarzuciłam szarą bluzę. -Carter też będzie?
-Pewnie tak, a czemu pytasz? -Odwrócił się do mnie, a na jego twarzy pojawił się dziki uśmiech. -Kręci cię?
-Kręci to on laskami w swoim łóżku. -Fuknęłam. -Chodź już. -Wzięłam klucze, a po chwili stałam już przed domem, który zamknęłam po wyjściu Liama.
-No przyznaj, że Mattheo jest w twoim typie. -Zaśmiał się, a ja skarciłam go wzrokiem.
Carter może był przystojny, ale jego osobowość to zakrywała. Każdy kto go bliżej pozna, wie jaki toksyczny jest. Jego dusza jest zepsuta. Diabeł jest prawdziwy i nie musi być odrażający lub straszny. Może być piękny i majestatyczny, ale jest diabłem. I tym diabłem jest Carter, który nie należy do grupy brzydkich ludzi. Ja za to byłam o wiele gorsza niż sam Carter. To nie on otwierał wrota do piekła, tylko ja, był tego świadomy, ale i tak lubił tańczyć ze mną. Bawił się, ale jeżeli człowiek ma jakieś plany. Nigdy nie powinien o nich mówić. Wtedy nie dojdzie do celu. Graj w ciszy, wygrywaj w chaosie. Każdy usłyszy moją wygraną, ale nie każdy dowie się jak do tego doszłam. Nikt nie będzie wiedział, kto był atakującym.
CZYTASZ
•Eternal sleep of the sun• +18
Romance„W tych oczach nie było nic dobrego, same zło, które chciałam mieć tylko dla siebie."