Rozdział 24

357 17 5
                                    



Moje oczy były utkwione w szafkę, która stała przed kanapą. Nie umiałam na niej usiedzieć. Wspomnienia wracały, a każda minuta była dla mnie prawdziwym piekłem. Każdy siedział wokół mnie. Rozmowy toczyły się zawzięcie, bo musieliśmy zdecydować co robimy z informacjami od ojca, który chciał mi zniszczyć życie. Nie wiedziałam, dlaczego i z jakiego powodu.

Zamknęłam oczy, a po chwili znów je otworzyłam, moje nogi się wyprostowały. Usiadłam na fotelu, który był na przeciwko kanapy.

-Cass? -Usłyszałam głos Liama, który patrzył się na mnie z podniesioną brwią. -Co ty robisz?

-Kanapa jest niewygodna. -Mruknęłam zaciskając ręce, a Davis spojrzał na osobę, która siedziała obok mnie. Odwróciłam głowę w stronę bruneta, którego się tutaj nie spodziewałam, wiedziałam, że siedzi w tym pokoju, ale myślałam, że na fotelu po prawej stronie. Oczywscie fotel po prawej stronie był pusty, a ja po chwili sobie zdałam sprawę, że nie spodziewali się jakie miejsce wybiorę. Nie myślałam racjonalnie, nie zwróciłam nawet uwagi na to gdzie kto siedzi.

-Okej? -Xavier bardziej zapytał niż stwierdził, ale już nikt nic nie powiedział na ten temat. -Cass nie chcesz się dowiedzieć o co chodzi?

-A jak nas pozabijają? Porwą? Nie wiem co jeszcze. -Stwierdziłam unosząc ręce. -Przecież to jest niebezpieczne.

-Przypomnę ci co zrobiłaś, dasz radę. -Usłyszałam głos Elliota, moje oczy spoczęły na jego twarzy, a ja wróciłam wspomnieniami do dnia kiedy mężczyzna tracił krew z mojej winy. -Damy radę.

-Jak mamy znaleść matkę, która podobno nie żyje? -Zapytałam, a Davis wzruszył ramionami. -Nie mamy żadnych informacji gdzie może być.

-W Bułgarii. -Stwierdził Xavier, a ja zmarszczyłam brwi. No, kurwa, serio? Nie wiedziałam.

-Bystry jesteś. -Kiedy usłyszałam ten zachrypnięty głos, przez moje plecy przeszły ciarki. Nie chciałam go słyszeć. Bolało mnie to. -Ojciec nic ci więcej nie powiedział? -Jego pytanie było skierowane do mnie, ale nie umiałam tego przyswoić. Te sześć słów skierowanych do mnie było uderzające. Od czterech dni nie powiedział do mnie nic, nie zaczepiał mnie, nie wyzywał. Nie odezwał się ani słowem, a teraz pyta się o ojca.

-Nie. -Odparłam krótko, patrząc kątem oka na bruneta, który miał wzrok utkwiony w Davisie. Naprawdę bardzo interesujący obiekt westchnień. -Nie mam żadnego pomysłu, kurwa.

-Ja mam! -Krzyknął nagle Davis, a ja podskoczyłam. Każdy wzrok padł na bruneta, który szeroko się uśmiechał. -Przejrzyjmy jeszcze raz dom Alexa.

Wzmianka o moim bracie nie sprawiała mi już takiego bólu jak kiedyś, ale jednak dalej bolało. Każdy dzień bez niego był trudny, ale nie chciałam się poddawać, musiałam umrzeć jako staruszka z gromadką kotów, książkami i pod kocykiem. Nie mogłam ich zostawić samych. Liam i Xavier byli dla mnie zbyt ważni. Odejście od nich nie wchodziło w grę.

-Przecież już go przeszukaliśmy. -Mruknął Xavier.

-Liam może mieć racje, może coś przeoczyliśmy. -Stwierdziłam, a każdego wzrok spoczął na mojej osobie.

-Co może mieć? -Zapytał z kpiną Lawson, a ja przewróciłam oczami.

-Tak, kurwa, Liam może mieć racje. -Warknęłam, a po chwili przeniosłam wzrok na przyjaciela, który posyłał mi słodki uśmiech. -Możemy jutro sprawdzić po raz kolejny jego domek.

-Jutro mnie nie ma. -Wtrącił Lawson, a ja westchnęłam pod nosem. Ten dzień był naprawdę męczący, a informacje, które przechodziły przez ten pokój jeszcze bardziej nieznośne. Nie miałam ochoty tego słuchać. -Wy idźcie sprawdzić domek, a ja najwyżej dołączę później.

•Eternal sleep of the sun• +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz