Kiedy Elliot wrócił poinformował nas, że Hazel nie miała czegoś podejrzanego w domu, ale było to dziwne, bo to była jedyna podejrzana osoba w naszym gronie. Każdy mógł go zabrać, ale to było jedno sensowne wyjście z całej sytuacji. Do pocałunków z Carterem nie wróciłam i nie miałam zamiaru wrócić, byłam zamglona tamtego wieczoru, a mój mózg nie pracował poprawnie i jakbym mogła to bym cofnęła czas. Miałam do siebie żal, że coś takiego się stało, byłam wręcz wkurwiona na siebie, bo wiedziałam, że to nic dobrego nie wróży. Chłopak się tylko bawił, a ja nie czułam nic w jego stronę i chyba zrobiłam to samo co on. Bawiłam się. Chciałam mieć więcej wspomnień z życia, ale nie chcę ich ciągnąć z Carterem, który nie będę należał do mojej przyszłości. Liam i Xavier cierpliwie na mnie czekali, aż wrócę do domu, żeby upewnić się czy wróciłam bezpiecznie, ale kiedy na wejściu zauważyli, że byłam cała mokra, do tej pory się ze mnie śmiali. Wcisnęłam im bajeczkę, że stałam w wodzie i fala sprawiła, że się wywróciłam. Nie miałam telefonu, bo okazało się, że wypadł mi w wodzie, ale i tak pewnie było by z niego mniej pożytku niż z naszego tostera, który trzeba trzymać, aby działał. Zostałam bez telefonu, ale miałam odłożone pieniądze, więc musiałam iść i kupić sobie nowy.-Jeżeli nie West ma klucz to gdzie on jest? -Spytał Davis zaciekawiony, a ja wzruszyłam ramionami, nie wiedziałam nawet co mogę o tym wszystkim myśleć, a wszystkie połączone kropki schodziły właśnie do Hazel, której i tak z nami teraz nie było. -Myślę, że dobrze go ukryła lub oddała komuś innemu.
-To też może okazać się prawdą. -Wtrącił Xavier, który siedział obok mnie na kanapie. Przewróciłam oczami, nie mogąc dalej słuchać tego, bo wiedziałam co zrobię z tą dziewczyną jak się okaże, że to właśnie ona.
-Nie wiem i po woli zaczynam mieć to w dupie. -Rzuciłam beznamiętnie, a dwójka moich przyjaciół spojrzała się na mnie jak na wariatkę. Podniosłam jedną brew ku górze. -Co?
-Zależy ci na tym kluczu. -Odparł Liam, a ja pokiwałam głową.
-Racja, ale wole się usunąć z tego świata -Mruknęłam, a ich twarze pokazywały zdezorientowanie. -Zrobiłam coś głupiego, bardzo głupiego.
-O czym ty mówisz, Cass? -Spytał Holt, a ja zamknęłam oczy wzdychając pod nosem.
-Calowalam się z Carterem. -Powiedziałam szybko i nie wyraźnie, a ich miny mówiły same za siebie. -Trzy razy.
-Co, kurwa?! -Krzyknął Davis, który prawie zemdlał na środku salonu. Tak samo bym zareagowała, bo nie trawiłam tego człowieka każdą komórką w swoim ciele, a jego twarz przyprawiała mnie o zawał serca. Tak strasznie go nienawidziłam, że aż z tej nienawiści chyba mi się styki nie połączyli i go pocałowałam. Byłam załamana i obrzydzenia swoim zachowaniem, ale wiedziałam, że czasu już nie cofnę. Nie byłam w stanie tego cofnąć. -Jak to?
-Nie chcę o tym opowiadać. Całowaliśmy się, ja żałuje, a jego zadnie na ten temat mam głęboko w dupe. -Rzuciłam oschle, a Xavier obok mnie zarechotał jak jakiś koń. Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami, a jego mina od razu spoważniała. -Czuje do siebie obrzydzenie.
-Też bym czuł jakbym całował się z osobą, z którą się teoretycznie nienawidzę. -Powiedział Holt, a ja głośno jeknelam. -Dobrze całuje?
-Xavier, zaraz będziesz zbierał zęby z podłogi! -Krzyknęłam wstając z kanapy i prostując nogi tak, żeby mi kości w nich strzeliły. -Jestem załamana tym faktem, ale lepsze to niż jakby miał mnie wyruchac.
-Nie! Nie! Nie! Nie chcę tego słuchać! -Krzyknął Davis, który stanął obok mnie, a ja spojrzałam na niego z irytacją, bo wszystkie dźwięki, które opuszczały jego usta, były dziwnie irytujące. -Proste, popełniłaś błąd, więcej tego nie zrobisz.
CZYTASZ
•Eternal sleep of the sun• +18
Roman d'amour„W tych oczach nie było nic dobrego, same zło, które chciałam mieć tylko dla siebie."