Rozdział 26

366 16 2
                                    



Tego dnia musieliśmy się wybrać znów do domku Alexa. Nie wiedziałam czy coś znajdziemy, ale miałam nadzieje, że właśnie tak będzie. Potrzebowaliśmy czegoś co pomoże nam dotrzeć do mojej matki. Czegokolwiek, adresu, nazwiska, jakiej podpowiedzi, która pozwoli nam szukać dalej. Mogłabym prosić o pomoc ojca, który na pewno wie coś na ten temat, ale była możliwość, że ktoś nas będzie śledzić. Że dowie się o naszych planach, które wykluczają jego osobę. Wiedząc do czego jest zdolny, wolałam nie ryzykować i nie narażać swoich bliskich na niebezpieczeństwo.

-Możemy w każdym wypadku porwać Hazel i wyciągnąć z niej informacje, które posiada. -Stwierdził Xavier, a ja razem z Liamem spojrzeliśmy na niego jak na kretyna. Nie był to zły pomysł, ale na pewno ostatni jaki byśmy brali pod uwagę. -No co? Przecież współpracuje z twoim starym.

-Masz racje, ale porywanie byłej przyjaciółki jest popieprzone. -Zaśmiał się Davis, a ja pokiwałam głową potwierdzając jego słowa. -A tak poza tym, gdzie jest Carter?

-A po co on tutaj? -Zapytałam marszcząc brwi.

-Elliot nie może, ale Carter tak samo jest naszym wspólnikiem. -Odpowiedział niewzruszony brunet. Przewróciłam oczami na jego słowa.

-Ja tam się cieszę, że mi życia nie zatruwa dzisiaj. -Stwierdziłam otwierając drzwi do domku Alexa.

-Zobaczymy wieczorem. -Mruknął Holt, a ja podniosłam jedną brew w niezrozumieniu. -Elliot ma dzisiaj urodziny, więc wyprawia imprezę.

-Co?! -Krzyknęłam równo z Liamem. Wychodziło na to, że nasza dwójka nie wiedziała ani o urodzinach, ani imprezie, która miała odbyć się dzisiejszego wieczoru.

-Czemu nikt nam o tym nie powiedział? -Spytał przyjaciel, a ja rozejrzałam się po wnętrzu. Od poprzedniej wizyty w tym domu, zebrało się więcej kurzu, ale nic innego się nie zmieniło. Wszystko stało na swoim miejscu.

-Właśnie wam mówię.

-No, kurwa, dzięki bardzo. -Fuknęłam, a jego mina wyrażała zdezorientowanie. -Nie mam się w co ubrać i nie posiadam dla niego prezentu.

-Powiedział, że nie wymaga żadnych prezentów, wystarczy mu dobre towarzystwo. -Odparł siadając na zakurzonym fotelu. Prychnęłam pod nosem, a po chwili przeniosłam wzrok na Liama, który to zauważył i spojrzał na mnie przestraszony.

-Zajmujesz się kuchnią. -Uśmiechnęłam się w jego stronę, a on podniósł ręce chcąc się sprzeciwić. -Razem z Xavierem.

-Przecież zostaje jeszcze łazienka. -Wtrącił Holt.

-Wątpię, że coś w niej będzie. Tak samo wątpię, że będzie coś w kuchni, ale warto sprawdzić. -Powiedziałam, a oni zgodnie pokiwali głowami. -No to do roboty, słodziaki.

-Chyba powinnaś umówić się do psychiatry. -Zaśmiał się Liam, a ja mu dorównałam. Chwile później rozdzieliliśmy się i weszłam do pokoju Alexa, który przywołał po raz kolejny milion wspomnień.

    Nie bolało tak jak za pierwszy razem. Oczywiście dalej przeżywałam jego smierć i brak brata w moim życiu, ale z dnia na dzień było tylko lepiej. Spojrzałam na wnętrze, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wspomnienia bolały, ale większość były dobre, kochałam tutaj przesiadywać, nie robiłam tego często, ale jeżeli już tu siedziałam. Wszystko było lepsze, każda sekunda, każdy dzień i noc.

   Zaczęłam przeszukiwać cały pokój. Rozpoczęłam od szafek, które znajdowały się na przeciwko łóżka, łóżko też przeszukałam, szafę i biurko, każdy pieprzony kąt w tym zapyziałym pokoju, ale nie znalazłam nic. Nic poza pajęczynami i kurzem. Usiadłam na łóżku, które wydało z siebie ciche skrzypnięcie. Liam i Xavier nic się nie odezwali, więc pewnie jeszcze szukali czegoś co mogło nam pomóc, a ja siedziałam na łóżku patrząc się na obraz, który znajdował się na ścianie. Plakat, który był w ramce wisiał na ścianie, nad łóżkiem. Alex od zawsze był fanem Star Wars, ale nigdy wcześniej nie widziałam tego. Pewnie przeoczyłam ten plakat za każdym razem jak tutaj wchodziłam.

•Eternal sleep of the sun• +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz