Skończyłam żywot miesiąc temu, w momencie śmierci Alexa. Wiedziałam, że moje serce nigdy nie zostanie sklejone, a dusza naprawiona. Widziałam tylko pustkę, która towarzyszyła mi każdego dnia.
Łzy, które wylałam mogłyby zapełnić drugi raz całe morze, a wszystkie słowa wypowiedziane do siebie były bardziej raniące niż kiedykolwiek indziej. Bo blondyn o niebieskich oczach i piegowatej twarzy, zostawił mnie i nigdy nie wróci, a ja musiałam zacząć żyć na nowo.Moje powieki były ciężkie, ale spięłam całe ciało, żeby je powoli podnieść. Białe światło, które magle uderzyło spowodowało ponowne zamknięcie oczu. Po kilku sekundach przystąpiłam do drugiej próby otworzenia ich. Udało mi się.
-Cass? -Uslyszałam głos Liama po mojej prawej stronie, a w głowie zarodził mi się najśmieszniejszy żart świata, który miałam zamiar zrealizować.
Byłam świadoma tego co się stało i tego gdzie jestem. Nie czułam na głowie żadnego opatrunku, więc obstawiam, że nie miałam rozciętej głowy, a świadomość, że byłam w szpitalu mnie w żadnym najmniejszym stopniu nie przytłaczała.
-Cassia? -Teraz usłyszałam głos Xaviera, a moje ciało delikatnie uniosłam do góry. Spojrzałam najpierw na bruneta, który w pocieszający sposób się do mnie uśmiechał. Nie odwzajemniłam tego, a bardziej zrobiłam przerażoną minę, która go zaniepokoiła. -Jak się czujesz?
-Nie rozumiem. -Powiedziałam z udawanym przerażeniem w głosie. Miałam ochotę zaśmiać się na cały pokój, ale wiedziałam, że to zepsuje cały mój plan. -Kim wy jesteście? -Po ich minach mogłam stwierdzić, że teraz to oni nie wiedzieli co się dzieje. Ich przerażone miny mówiły same za siebie, a mi w głowie grała melodia jak z prawdziwego morderstwa, które zaraz naprawdę popełnię spotykając na swojej drodze Mattheo Cartera. -Co ja tutaj robie?
-Spokojnie, pójdę po pielęgniarkę. -Powiedział przerażony i zmartwiony Xavier, który wstał z krzesła.
-Cass, miałaś wypadek. -Rzekł Liam, a ja się wewnętrznie zaśmiałam na to stwierdzenie. Pierdolonym wypadkiem to był nie kto inny jak Carter.
-Jaki wypadek? -Spytałam odsuwając się od Liama, a jego oczy powędrowały do Xaviera, który dalej stał i się patrzył na mnie jak na ducha. -Nie No spokojnie chłopaki. Jaja sobie robię. -Wtrąciłam od razu po tym jak Holt zmierzał w stronę wyjścia z pokoju, żeby wezwać pielęgniarkę.
-Przepraszam, ale kurwa co? -Spytał Xavier, a ja się zaśmiałam patrząc na ich miny.
-Wiem kim jesteście i co tutaj robie, idioci. -Odparłam, a Liam wybuchnął nagłym śmiechem. Xavierowi nie było tak do śmiechu, bo jego minimalny mózg uwierzył w mój głupi żart. Jestem fatalną aktorką, a tym bardziej w żartach. -No nie złość się.
-Nienawidzę cię, Cass. -Odpowiedział, a ja posłałam mu szeroki uśmiech. -I tak muszę iść po pielęgniarkę.
Przerzuciłam wzrok na bruneta, który uśmiechał się do mnie jak głupi do sera, a ja spojrzałam na niego z podniesioną brwią.
-Jak się czujesz? -Zapytał łapiąc za moją dłoń.
-Właśnie o dziwo dobrze. -Odpowiedziałam, a moje oczy krążyły po sali, w której leżałam jaki jedyna. -Ile tutaj jestem?
-Trzy dni. -Odpowiedział, a moje oczy jakby mogły to by wyskoczyły.
-Co, Kurwa?! -Krzyknęłam, a w tym samym momencie weszła pielęgniarka z Xavierem. Patrzyli się na mnie zszokowani, ale ja na nich tak samo. Carter przypierdolił mi tak, że leżałam nieprzytomna w szpitalu trzy dni. -Chcę usłyszeć same dobre wiadomości.
-Dzień dobry, Panno Scott. -Uśmiechnęła się w moją stronę blondynka, a ja widziałam wzrok chłopaków, którzy prawie ją zjadali. Debile. -To dobra wiadomość jest taka, że za godzinę może pani już wyjść. Tylko przygotujemy wypis i leki, które będzie pani musiała brać przez tydzień. -Powiedziała, a ja pokiwałam głową na znak, że rozumiem to co do mnie mówi.
CZYTASZ
•Eternal sleep of the sun• +18
Romance„W tych oczach nie było nic dobrego, same zło, które chciałam mieć tylko dla siebie."