Wilcza Flama – zwana także wilczą kochanką, określenie demona służącego watasze wilkołaków. Taki demon zniewolony specjalnym rytuałem zostaje oficjalnym członkiem watahy (zwanej też klanem). Jest bezwarunkowo lojalny wobec Alfy (przywódcy watahy) i traktowany jako pełnoprawny członek stada. Podobno warunkiem udanego rytuału zniewolenia (przyjęcia do klanu) jest dobrowolne uczestnictwo demona.
Kelle obudziła się we własnym łóżku. Było ciemno. Obolałe, pozbawione witalności ciało było niczym kłoda. Nie miała chęci choćby ruszyć ręką. Czuła się wypruta, zmielona, jak po długiej demonicznej walce. Było dziwnie, inaczej, niepokojąco odmiennie. Nie potrafiła zdefiniować swoich odczuć, ale stan ten zdawał się jej urokliwie pasować, jakby był nieświadomie przez nią oczekiwanym. Pomimo skrajnego wyczerpania od chwili przebudzenia odczuwała pulsujące napięcie seksualne. Jej skóra była nadwrażliwa, a dotyk pościeli eskalował pobudzenie.
Zmusiła się do działania. Nie przyszło ono łatwo, ręka zdawała się ważyć tonę, ale przy włożonej determinacji udało się jej zejść z łóżka na podłogę. Dalej odczuwała nadwrażliwość, ale teraz buzujące pożądanie zostało stłumione dominującym poczuciem zimna. Chłód pomógł utrzymać świadomość, przykuł duszę do ciała, dając możliwość demonicznej naturze na autonaprawę. Powalona i bezbronna dziękowała w myślach, że sprawca opuścił ją bez słowa pożegnania, dając szansę na przetrwanie.
Wiedziała już co się stało, lecz walcząc całą sobą nie zastanawiała się teraz nad konsekwencjami. Musiała jak najszybciej uleczyć siebie, odzyskać zdolność ruchu, przykryć astralną skorupą odniesione rany. Wbrew wszelkim prawidłom nie umarła i z każdym drżącym oddechem powoli wygrywała swój bój o istnienie. A w sumie tylko to było teraz ważne.
Słysząc powolne cykanie budzika rozwleczona na zimnej podłodze naga rusałka zbierała siły.
Minęła dwudziesta trzecia, kiedy wreszcie ra zharmonizowało się z ciałem. Odzyskała kontrolę i mimo ogólnego obolenia istnienie przestało być wreszcie warunkową determinacji. Wstała i poszła do łazienki po ulubiony szlafrok. W nim szybko i naturalnie wewnętrzny „piecyk" rozgrzał wyziębione członki.
Poszła do kuchni i zaparzyła herbatę. Usiadła ostrożnie na krześle, rejestrując mimowolnie bolesne zmęczenie. Zapaliła światło. Popijając powolnymi łykami gorący napój analizowała w myślach co robić dalej.
Po pierwsze nie powinna była tego przeżyć. To, że istniała zawdzięczała jedynie Przebudzonemu, który wcześniej, czy później zechce o sobie przypomnieć.
Po drugie powinna to zgłosić służbom Protektora, co i tak w żadnym wypadku nie poprawi jej sytuacji. Po trzecie, w tej sprawie nie mogła liczyć na nikogo, bo jeśli ktokolwiek się dowie jej los będzie przesądzony. Powinna uciec, ale za taki numer ścigać ją będą po całym globie. A na dodatek Przebudzony coś jej zrobił.
„Nie musiał mnie dobijać," odkryła w myślach. " Zrobię wszystko czego zażąda, byleby zgasił choć na chwilę mój wewnętrzny rozpierdol."
Zadzwonił telefon. Leżał na kuchennym blacie co ułatwiło odebranie.
- Królowa, a gdzie ty? – zapytał męski głos.
- Jeszcze w domu. Właśnie wstałam.
- To bierz szybki prysznic i przybywaj. Dzisiaj mamy jakiś najazd Angoli i potrzebuję kompletu – wyjaśnił szef lokalu niejaki Robert, miejscowy wilkołak.
- Daj mi pół godziny.
- Grzeczna dziewczynka.
Robert rozłączył się. Kelle westchnęła i zagryzając zęby przystąpiła do działania. Wyjście faktycznie zajęło jej dziesięć minut, a podróż taryfą kolejne osiemnaście. Kiedy wpadła do klubu Robert przywitał ją z wyrazem serdecznej troski malującym się na jego twarzy.
CZYTASZ
Uśpiony
General FictionSex, drugs and dnb, innymi słowy warszawski clubbing! I jeszcze w tle wampiry, wilkołaki, demony i inne potwory, oraz trwająca właśnie sekretna inwazja Obcych na Ziemię... Ale czy naprawdę masz głowę, by coś zrobić z tym gównem, skoro kolejna piguła...