Rozdział 2: Kroczący kataklizm

197 22 345
                                    

Gyokusendo – jaskinia na Okinawie, jedna z tzw. jaskiń śmierci. W czasie bitwy o Okinawę (1945), ostatniej dużej kampanii II wojny światowej zginęło ponad 200.000 żołnierzy i cywilów. Przecinająca wyspę, naturalna sieć jaskiń została wykorzystana przez Japończyków jako bazy wojskowe. Połączono je tunelami, umieszczono w nich szpitale i magazyny broni. Dziesiątki tysięcy ludzi zginęło w podziemnych walkach, a kolejne dziesiątki popełniło samobójstwo, aby uniknąć schwytania przez amerykańskich zwycięzców. Ich śmierć wybudziła z letargu wielu rdzennych mieszkańców okolicznych wód i podziemi, a samą wyspę przemieniła w strefę.


Normalny gwar zagłuszył gwałtowny ryk spadającej wody. Jaskinię zalał huk, jakby eksplodował w niej gejzer. Gigantyczny pisk przerażenia doleciał chwilę później, a wraz z nim dudnienie biegnących kroków. Zgasło światło. W jaskini Gyokusendo zapanowała ciemność. Bardzo głośna ciemność.

Shion, łowca klanu Fudo, zaklął szpetnie pod nosem. Szansa dorwania w tych warunkach nocnego drapieżcy spadła do zera, a to oznaczało, że mógł zapomnieć o dzisiejszych łowach. Minami Nakadoi, przebiegła wampirzyca yakuza, wymknęła mu się z rąk i cały misterny plan spokojnego wieczoru właśnie poszedł do kosza. Westchnął lekko rozczarowany i włączył latarkę. Nie działała. Podobnie, jak telefon i zegarek. Dopiero teraz pomyślał, że być może miał masę szczęścia, iż nie zdążył zejść niżej. Wyjął z kieszeni swoich bojówek niezawodną flarę i rozpalił.

Nagły snop światła oślepił przechodzącą obok postać. Szybkim ruchem zgasiła flarę i nie zatrzymując się poszła dalej. Shion zachwiał się i usiadł z wrażenia, ściskając oszołomiony zgaszoną pałkę. Ostatnią rzeczą jaką dostrzegł, to fakt, że tajemnicza nieznajoma była całkowicie naga i mokra.

Nie odważył się więcej poruszyć. Po raz pierwszy w swoim niezwykłym życiu spotkał kogoś szybszego od siebie. I ten ktoś w ogóle nie był nim zainteresowany. Siedział zatem cierpliwie w ciemnościach modląc się w duchu, by z każdą chwilą ten ktoś oddalał się od niego.

Nie wiedział, jak długo siedział, ani kiedy pojawiło się światło, a w dodatku, dlaczego pewien dziarski staruszek chwycił go za rękę, a on pozwolił się mu poprowadzić. Nie zareagował, kiedy schodzili w dół, że staruszek zadziwiająco sprawnie poruszał się po jaskini, ani nawet na to, że w pewnym momencie zeszli ze szlaku turystycznego i zagłębili się w zamknięte korytarze.

Kiedy w końcu wyszli na powierzchnię, słońce leniwie prażyło na bezchmurnym nieboskłonie odbijając się w tafli spokojnego morza. Starzec posadził go na skale, tuż obok siedzącej nieruchomo wampirzycy. Sam z lekkim uśmiechem rozsiadł się bokiem do obojga.

- Które poluje na które? – spytał w formie bezpośredniej, wymuszającej posłuch.

- On na mnie – wskazała na łowcę, Minami.

- A które to starcie wygra?

- Ja – odpowiedziała wampirzyca.

- Czemu?

- Bo jego zwycięstwo ma tylko jedno rozwiązanie, a moje wszystkie inne – wyjaśniła krwiopijczyni, jednocześnie nisko się kłaniając.

- I dlatego nie możesz jej dopaść, szybkoręki łowco – potwierdził staruszek, spoglądając na Shiona. – A zatem to ona będzie szefem.

- Niby czemu miałbym słuchać istoty, którą kazano mi zabić? – spytał spokojnie Shion. Zaczynał rozumieć, że jego dziwna apatia nie była kwestią szoku.

- Bo jest rozsądna, uprzejma i unika zero-jedynkowych wyborów. Przy niej masz szansę przetrwać, bez niej Sasayaku rozerwie cię na strzępy – wyjaśnił wyraźnie rozbawiony pytaniem starszy pan.

UśpionyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz