Rozdział 14: Dwustronna wymiana uprzejmości

86 14 226
                                    

Protektor – zwany też Namiestnikiem Strefy. Osoba, sprawująca w imieniu Króla Wiecznej Nocy władzę w Strefie, posiadająca w odróżnieniu od Namiestników Terytoriów, specjalne uprawnienia legislacyjne i wykonawcze. Protektor sprawuje władzę dyktatorską, a od jego decyzji nie przysługuje prawo do apelacji. Odpowiada jedynie przed królem, z pominięciem Wielkiej Rady (pełniącej rolę nadzorującą nad Namiestnikami Terytoriów). Wybierany jest pośród najważniejszych dostojników Wielkiej Rady bądź z członków rodziny królewskiej. Protektor ma przede wszystkim zapewnić porządek wewnątrz Strefy, zapobiegać jej destabilizacji oraz być widocznym znakiem siły i królewskiej władzy.


            Munio spojrzał na zegarek. Dochodziła druga. Był w czasie, a sobotnia noc, zaskakująco upływała przy braku jakichkolwiek niespodzianek. Objechał już pięć klubów i pomimo zwiększonej czujności służb, w żadnym nie zauważono jakichkolwiek niepożądanych czynników. Zdawać by się mogło, że wszystko funkcjonuje normalnie, ale Protektor czuł pod skórą, że jest inaczej.

Nie chodziło nawet o poranną przygodę z wiedźmą ani kłopotliwie, buzujący wilkołaczy bunt, kroiło się coś bardziej paskudnego, coś co zbudziło magię. Warszawa buzowała napęczniałą maną jej zwykle leniwe strumienie zdawały się kotłować niczym gejzer. Magia zdawała się wyczekiwać kogoś niezwykłego.

Protektor znał w tym mieście każdego o zdolnościach magicznych. Sam, co skrzętnie skrywano, był najpotężniejszym czarodziejem ludzkiej ery i niepokoił go pulsujący potencjał. Przybył do świata pięć wieków temu, od dwóch stuleci wspomagał swą radą króla, by wreszcie od blisko siedemdziesięciu lat osobiście nadzorować bezpieczeństwo strefy i w całej swej historii nie spotkał się z takim zaburzeniem mocy. Nawet Ursula, mogąca w sprzyjających jej okolicznościach zagrozić jego istnieniu nie dysharmonizowała many w takiej skali. Coś się działo, coś co jeszcze nie było bezpośrednim zagrożeniem, ale znamionowało kłopoty.

Munio porzucił swe rozmyślania. Dojeżdżał do Piekarni, jednego z trzech, najbardziej konfliktogennych klubów, które posiadały stały protektorski nadzór. Meldujący o sytuacji w środku Krzysio, zwrócił uwagę na niepokojące wzajemne zainteresowanie dwóch „Złotych Kart", co nie było wystarczającym powodem, by przerywać sobotni obchód, ale być może wymagać mogło osobistej interwencji.

Bycie Protektorem wbrew upojonym swą gatunkową nadrzędnością wampirom, nie było wcale luksusem absolutystycznej władzy, a ciężkim kieratem ciągłego nadzoru. Chcąc nie chcąc doglądał osobiście całości terytorium, skwapliwie neutralizując wszelakie zarzewia kłopotów. Cicha wojna o Ziemię trwała od wieków i tylko nieliczni zdawali sobie sprawę, że ani ludzie, ani Dzieci Nocy nie byli jej stroną, a utrzymywany spokój największym jego orężem.

Taksówka wreszcie dojechała na miejsce. Munio z radosnym uśmiechem wręczył banknot i ruszył ku wejściu. Przy bramce czekał już Krzysztof, zaufany wampir, jeden z gwardzistów.

- Jak tam zabawa? – przywitał się Munio.

- Gra, aż miło skakać – odrzekł z uśmiechem wampir.

- A jak nasze leciwe klubowiczki?

- Dwustronna wymiana uprzejmości zmierzająca do rękoczynów – przedstawił sytuację Krzysztof.

- O co poszło?

- A bo ja wiem?! Obie wparowały tu już gotowe do wystawienia pazurków...

- Obejrzymy i zdecydujemy – krzyknął Munio, bo dotarli już na salę. Tradycyjnie przeszli na drugą, wprost na stojącą obok dj'ki kanapę, gdzie Protektor zwykł siedzieć podczas wizyt. Munio rozsiadł się i z uprzejmie uśmiechniętym wyrazem twarzy rozpoczął obserwacje bawiących się klubowiczów. Raz po raz witał się z podchodzącymi, prawie w kolejce, stałymi clubbersami, wymigując się głośnością muzyki z jakiejkolwiek konwersacji.

UśpionyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz