Rozdział 19: Miecz, herb i zbroja

58 8 180
                                    

Powstanie Warszawskie (1 sierpnia – 3 października 1944) – wystąpienie zbrojne przeciwko okupującym Warszawę wojskom niemieckim zorganizowane przez Armię Krajową w ramach akcji „Burza". Powstanie warszawskie to jedno z najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii Polski, którego konsekwencje były niezwykle dalekosiężne i są odczuwalne do dnia dzisiejszego. Z tego powodu budzi ono gorące emocje i jest przedmiotem ożywionej debaty – poświęconej jego interpretacji i ocenie. Szczególne kontrowersje budzi zwłaszcza kwestia zasadności decyzji o wywołaniu powstania, a także jego rzeczywistego znaczenia. Przedmiotem sporów są także skutki i ogólna cena sierpniowego zrywu.


Tomasz ze skupieniem wpatrywał się w lufę wymierzonego w jego twarz pistoletu. Nie bał się, raczej zżerała go ciekawość czy strzał z odległości metra nie zakończy przypadkiem jego nazbyt długiego żywota.

Od pięciu godzin zastanawiał się jak będzie mógł spojrzeć w lustro po dzisiejszym dniu. Wyrzuty sumienia znieczulał butelką whisky odziany w szlafrok, jedyne wspomnienie po gorącej kąpieli. W wyniku ciągu niefortunnych zdarzeń związał swój los z ledwo żywym demonem i jeśli chciał przeżyć, musiał utrzymać ją przy życiu, a to oznaczało, że musiał zorganizować jej pożywienie. Całe swoje drugie życie - jak sam nazywał okres bycia Egzekutorem - usprawiedliwiał własne działania ochroną rodzaju ludzkiego, a teraz musiał przyprowadzić tutaj jakiegoś nieszczęśnika, by zapewnić sobie przetrwanie. Ot tak, po prostu. Jakby ich życie nie miało nagle znaczenia. Każda podłość uczyniona w przeszłości w imię wyższego dobra zdawała się teraz wisieć nad nim niczym topór, który spadnie za chwilę by rozbić ostatni miraż. W tej pokręconej logice powoli stawało się jasne, że oto doszedł do ściany. Że wszystko, w co próbował wierzyć, w co wierzył, w co potrafił uwierzyć, miało się nagle rozsypać. W drobny mak i nieodwracalnie.

Chciało mu się rzygać, więc pił, klął, przełykał żółć i pił dalej. Aż do momentu, gdy rozwiązanie samo łaskawie wtargnęło do kuchni i wymierzyło doń z gnata.

„Dokładniej trzy rozwiązania," upomniał się w myślach.

Stojący przed nim, ze złotą bransoletą na nadgarstku i w śnieżnobiałej, prasowanej w kancik koszuli, wyglądał niczym przedwojenny książę Cyganów. Niestety stojący w głębi kuchni odziany w ortalionowe dresy Adidasa pomagier skutecznie burzył mu perfekcyjną stylówę. Przez chwilę chciał podzielić się swym spostrzeżeniem, lecz zreflektował się szybko: w ustach kolesia w szlafroku uwagi na temat wytworności i szyku nie brzmiałyby odpowiednio.

- Czym mogę służyć? – Zapytał zatem.

- Niezły jesteś – uśmiechnął się „Cygan". - Przetransportowanie przelewającej się przez ręce podopiecznej przy własnej wadze ciała nieprzekraczającej sześćdziesięciu kilogramów graniczy z cudem. Tym bardziej gdy jest się porobionym, ledwo trzymającym się na nogach ćpunem.

- Nie pamiętam drogi do domu, ale faktycznie pani leży w moim łóżku, więc zapewne przybyła tu razem ze mną – odpowiedział spokojnie Tomasz. – Co jeszcze panów interesuje?

- Transport to pestka wobec ciosu gołą pięścią wyrywającym serce. Jesteś na tyle szybki, by być w stanie uniknąć kuli?

- Nie sądzę. W każdym razie do tej pory mi się to nie udawało - wyjaśnił uprzejmie gospodarz. – Chce to pan sprawdzić? A może macie do mnie panowie inną sprawę?

- Agencja bez kurew traci na wartości – Cygan uśmiechnął się pod nosem a potem odwrócił i rzucił do swojej ochrony: - Zabierz dziewczynę! Ja tymczasem zgłębię tajniki naszego mistrza Pai-Chi-Wo...

Kiedy dres zniknął za drzwiami sypialni mierzący w Tomasza zrobił krok w tył i schował broń do kabury.

- Pan mnie nie pamięta, panie poruczniku? – Bardziej stwierdził niż spytał z rozbrajającym uśmiechem. – Podejrzewaliśmy, że może mieć pan problem z nakarmieniem podopiecznej. Czekaliśmy do trzeciej, aż w końcu zdecydowałem się panu pomóc.

UśpionyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz