<Rozdział 16>

14 3 0
                                    

Kamienną Łapę zbudziły poranne rozmowy w legowisku uczniów.
- nie mogę się doczekać dzisiejszego treningu! - miauknęła wesoło Poplamiona Łapa - pokaże ci co potrafię!
- phi! Na co ci m twoje sprytne ruchy, jak i tak wygram!
Zirytowany uczeń zakrył sobie łapami uszy. Nie ma zamiaru zepsuć sobie tego ranka, myślami z poprzedniego wschodu słońca.
- możecie sobie gadać o tyn gdzie indziej - warknął srebrny uczeń, nerwowo drgając ogonem.
- nie? Jak coś nie pasuje, możesz wyjść - odparła kremowa pręgowana kotka.
- Poplamiona Łapo! Słoneczna Łapo! - rozległ się nagle sprzed legowiska uczniów głos Gawroniego Pióra.
- chciałeś i masz - mruknęła ruda kotka wstając, a następnie odchodząc. Kamienna Łapa westchnął, po czym znów się zwinął. W legowisku został już tylko Długa Łapa, nadal smacznie śpiący. Mimo spokoju i ciszy, jaki zapanował po wyjściu kotek, nie mógł zasnąć. Uczeń przewrócił się na drugi bok, jednak nic to nie dało. Po dłuższej chwili w końcu usiadł. Nie zasnę już! - pomyślał, ziewając, po czym rozciągnął się. Następnie znów spojrzał się na brata, jednak ten spał twardym snem. Srebrny uczeń wyszedł z legowiska.
Pierwsze promienie słońca już się przedzierały przez drzewa, by oświetlić kotline. Przy wyjściu z obozu znajdował się Sroczy Chłód, Olchowy Sęk, Wierzbowa Sadzawka i Laskowy Brzask. Przed legowiskiem wojowników siedziała Słoneczny Wrzos, myjąc swe jasne futro. Ze żłobka wyszła Ostrokrzewiasty Krzyk, wraz ze swymi kociakami, które od razu zaczęły walczyć. Zaraz też z legowiska medyczki wyszedł Błotna Łapa, kierując się do wyjścia. Pewnie idzie zbierać ziola - pomyślał srebrny uczeń, kierując się di legowisku starszych. Gdy dotarł, wszedł do środka, lecz zaskoczony zauważył, że wszyscy jeszcze śpią. Nie przeszkadzając, wyszedł więc i znów skierował się do legowiska uczniów. Usiadł przed nim, po czym zaczął myć swe futro. Wtem dostrzegł Jaskrawego Pazurami idącego w jego stronę.
- Witaj Jaskrawy Pazurze - miauknął skłaniając głowę.
- witaj Kamienna Łapo, chciałem cie poinformować, że zgodziłem się byś wraz z Długą Łapą pomogli zbierać zioła dla Błotnej Łapy.
- dobrze - odparł tylko uczeń powstrzymując pełne rozczarowania westchnięcie. Z jednej strony żałował swej walki z bratem, lecz z drugiej... Czuł satysfakcję. Kamienna Łapa, przyglądał się odchodzącemu mentorowi, aż zniknął za Wielką Skalą.
- hej, już nie śpisz? - srebrny kocur ze zdziwienie się obejrzał. Ku niemu szedł, trochę niepewne, Długa Łapa.
- no nie - odparł, a jego koniuszek ogona drgał nerwowo - chodź, pójdziemy zobaczyć jak się ma Starszyzna - dodał, wstając, po czym skierowali się do legowiska starszych kotów.
Rozmowy z bratem stanowiły dla niego teraz wielką trudność. Przy każdym wypowiedzianym słowie, czuł się niezręcznie i niepewnie, a w głębi duszy czuł coś jeszcze... Mimo że nie mógł rozszyfrować tej emocji, popierał ją.
W końcu doszli do legowiska starszyzny. Przed jednym z mniejszych korytarzy siedział Lisi Kieł z Małym Sercem.
- o witajcie uczniaki! - miauknął Lisi Kieł, to długowłosy kocur przyjacielsko machając ogonem - przyszliście kleszcze powyjmować?
- Tak - odparł Długa Łapa za brata, który niechętnie Skinął głową - ale najpierw przyszliśmy ogarnąć wasze posłania.
- no dobrze, tylko nie zbudźcie Krótkiego Futra bo wam pourywa uszy - kocur Zamruczał ze śmiechu, a Malemu Sercu drgnęły wąsy z rozbawienia.
Bracia weszli do korytarza przy którym siedziało dwóch starszych, Jaskółczy Ogon i Zabliźniony Kark.
- a wtedy, rzuciłem się na lisa! - miauknął kocur do jasnoszarej kotki - bardzo odważnie walczyłem! Stąd mam tą bliznę - dodał pokazując swoje zbliźnione udo.
- o witajcie uczniaki! Jak tam? - spytał Jaskółczy Ogon
- przyszliśmy wymienić wasze legowiska, powyciągać wam kleszcze, przynieść wam coś do jedzenia.. - zaczął wymieniać Długa Łapa.
Uhh czy on nie ma nic lepszego do roboty niż gadanie? - pomyślałem, podchodząc do jednego z posłań i kładąc je pod ścianą. Już mi wystarczy, że nas w to wpakował!
- no to tylko uważajcie tam - kotka wskazała jeden z korytarzy - Krótkie Futro uciął sobie drzemkę
- i tak najpierw musimy tu powymieniać - miauknął Kamienna Łapa ciągnąc drugie, zużyte posłanie.
Prędko bue skończymy - pomyślał srebrny uczeń wzdychając, po czym znów wziął się do pracy.

✧✧✧

Srebrny kocur ledwo co doszedł do legowiska uczniów. Był bardzo zmęczony tym dniem. Gdy skończyli zmieniać posłania, przynieśli starszym zwierzynę, a następnie wyczyścili im futra z kleszczy. Słońce już dawno minęło swój najwyższy punkt, i teraz kierowało się na zachód. Uczeń obejrzał się na brata, który położył się przy ścianie, smacznie spiąc.
Wtem do głowy srebrnego ucznia wpadł pewien pomysł. A co gdybym tak wymknął się z obozu? - spytał się w myślach kocur. Przecież nikt o tym nie musi wiedzieć. Wyjdę i wrócę, i to tyle.
- jesteście gotowi? - głos ucznia medyka bardzo przestraszył Kamienną Łapę, że aż podskoczył - oj, przepraszam, że cię przestraszyłem - dodał lekko zakłopotany Błotna Łapa , po czym dodał - gotowi? Na zbieranie ziół? - spytał, a gdy uczeń przytaknął, dodał - tak, pewnie. Poczekaj przy wyjściu, a ja zbudzę susła - miauknął spoglądając na wciąż śpiącego brata. Gdy brązowy uczeń wyszedł, szturchnął swego brata parę razy.
- uh... Czego?.. - spytał zaspany, przykrywając ogonem swój pyszczek - swoją robotę odwaliłem dziś
- a zbieranie ziół? - spytał lekko zniecierpliwiony Kamienna Łapa.
- już wstaję... - odparł zniesmaczony braciszek. Uczniowie ruszyli ku wyjściu z obozu, gdzie czekał na nich Błotna Łapa.
- no w końcu! - miauknął - chodźmy!
- po jakie zioła w ogóle idziemy? - spytał Długa Łapa ziewając - myślałem że macie pełne zapasy
- tak, tak, ale brakuje liści krostawca oraz ziaren maku. Przy okazji, przejdę się do strumyka zerknąć jak rośnie mięta wodna - miauknął brązowy uczeń, wychodząc z tunelu.
W lesie panowała cisza, którą umilały śpiewy ptaków. Gdzieniegdzie, przez bujne liście drzew, przedzierały się promienie słońca, tworząc plamy na leśnym poszyciu.
- jak ja uwielbiam porę zielonych liści - zamruczał Błotna Łapa, rozglądając się za wcześniej wspomnianymi ziołami.
- sam raz na polowanie.. - zamruczał srebrny uczeń smakując powietrze .
- niestety przyszliśmy zbierać ziola, a nie polować - zamruczał ciemnoszary kocurek mijając brata i podchodząc bliżej ucznia medyczki.
Kamienna Łapa prychnął, doganiając resztę. Mądrala się znalazł - powiedział do siebie w myślach, co on myśli że nie wiem po co przyszliśmy?
- jak wygląda ten krostawiec? - spytał Kamienna Łapa po dłuższej chwili ciszy
- jest to wysoki krzew z żółtymi kwiatami oraz ma nieprzyjemny posmak.
- miauknął brązowy uczeń, rozglądając się - Można go znaleźć prawie wszędzie, szczególnie w chłodnych obszarach z dużymi opadami deszczu - wiem, zatrzymał się, spoglądając na szukane ziele - o tym właśnie mowa!
Bracia ruszyli za ewidentnie zadowolonym uczniem medyczki, który podbiegł do rośliny i zaczął zbierać jej liście. Kiedy uzbierali spory bukiet, ruszyli za Błotną Łapą w poszukiwaniu maku.
  Kamienna Łapa idąc za bratem i uczniem medyczki, czuł się nieswojo. Czuł się, jakby znów ktoś go obserwował. Ten dziwne uczucie stawiało że nerwowo wysuwał pazury oraz rozglądał się uważnie.
- wszytko okej? - głos Błotnej Łapy bardzo wystraszył srebrnego ucznia, który aż podskoczył - wyglądasz na przestraszonego...
  - nic mi nie jest! -  warknął machając zirytowany ogonem - chodźmy po ten mak wreszcie - dodał, idąc dalej z Długą Łapą i Błotną Łapą.

Wojownicy tom I Zemsta Nocy ( NIESKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz