Wparowałam do pokoju z którego usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
W małym pomieszczeniu znajdowało się łóżko,a na nim siedziała Nicole razem z Diego,którzy palili sobie jointy.
-O Liv jak dobrze Cię widzieć!-powiedziała radośnie blondynka wypuszczając dym.
-Może blancika?-zapytał Diego,po którym było widać już fazę.
-Blancika to ja ci mogę kurwa dać w łeb-odpowiedziałam na co chłopak zaczął się śmiać.-Miałaś nigdzie nie iść sama,nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś.
-Przepraszam to przez Diego,ale chociaż widzę,że kogoś poznałaś-spojrzała na chłopaka,który nadal był u mojego boku.
-Zbieraj swoje manatki i jedziemy stąd-powiedziałam.
-Nie ja się nigdzie nie ruszam-powiedziała blondynka.-Liv tak strasznie mi się kręci w głowie...
Po tym wypowiedzianym zdaniu zwymiotowała na samego Diego.-Ej to moja nowa koszulka z Gucci!-wykrzyczał niemal powstrzymując się od zrobienia tego samego co Nicole.
Ja patrząc jak chłopak zaczął się wycierać jakimiś chusteczkami czym prędzej podeszłam do dziewczyny i przerzuciłam jej rękę przez moje ramię po czym szybkim ruchem wstałam.
Dziewczyna cały swój ciężar ciała oparła na mnie.
Przeciskałyśmy się przez tłumy,aż w końcu prawie znalazłyśmy się koło auta.
-Ej poczekaj może ci pomogę-zaproponował brunet.
-Już dużo mi pomogłeś i naprawdę dziękuję-odpowiedziałam idąc w stronę wyjścia z imprezy.
-Ale może podasz mi swój numer lub cokolwiek.-mówił podążając za mną.Po tych słowach szybko podałam numer brunetowi i wpakowałam Nicole do mojej G klasy.
-Napisze napewno,piękna-wypowiedział to jak już wsiadałam do auta.
Ja tylko lekko się uśmiechałam i odpaliłam silnik auta aby jak najszybciej dojechać do domu.
-Tylko spróbuj obrzygac mi moje dziecko,a zobaczysz,że będziesz sprzątać-powiedziałam do mojej przyjaciółki,która już zapadła w sen.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po pół godzinnej jeździe postanowiłam,że lepszym wyjściem z sytuacji będzie aby Nicole spała u mnie.
Jej rodzice mogliby być nie zadowoleni widząc ją w takim stanie.
Podjechałam pod dom,na szczęście nikogo w nim nie było gdyż światła były zgaszone.
Wyszłam z samochodu i ruszyłam po moją przyjaciółkę.
-Hej wstawaj księżniczko,jesteśmy w domu-powiedziałam,delikatnie ją szturchając.
-Nie,jeszcze nie mam tych dokumentów Fuerte-wybełkotala coś przez sen,jednak ostatniego słowa nie rozumiałam.
-Nicole co Ty bredzisz?-patrzyłam na nią krzywiąc się bo nie wiedziałam o co jej chodzi,jednak nie drążyłam tematu tylko wzięłam ją za talie i wyprowadziłam z auta.
-Nic nie podejrzewa więc spokojnie-znowu powiedziała zdanie,ktore nie rozumiałam jaki ma sens.
Otworzyłam drzwi do domu i wprowadziłam dziewczynę do mojego pokoju.
Położyłam ją do łóżka i przykryłam kocem.
Dziewczyna odrazu zasnęła,a ja zaczęłam zmywać makijaż.
Ciekawiło mnie o co może chodzić dziewczynie z tym co mówiła.
O jakie dokumenty jej chodziło,nie rozumiałam nic z tego,ale byłam zmęczona już tym co się dzisiaj wydarzyło.
Jednak z całego myślenia zobaczyłam na półce pudełko.
Było całe czarne,a przy nim karteczka:
TO MIAŁO NALEŻEĆ DO CIEBIE.
Kiedy zobaczyłam to pismo,odrazu je poznałam.
Było takie samo jak wtedy gdy śledziłam moją mamę i ten psychol zakradł się do mojego auta.
Poczułam jak dreszcze przechodzą mi przez całe ciało,lecz chciałam zobaczyć co znajduje sie w środku pudełka.
Po kilku większych wdechach w końcu odważyłam się otworzyć pudełko i zamarłam widząc co znajdowało się w jego środku.
Pudełko runęło na ziemię razem z zawartością. W środku znajdował się nabój i kawałki szkła,które narobiło hałasu rozbijając się jeszcze bardziej o podłogę.
Przyłożyłam rękę do buzi aby nie wydobył się z niej żaden dźwięk,który mógłby obudzić dziewczynę,która znajdowała się w tym pokoju chociaż trzask który przed chwilą narobiłam już mógł to zrobić.
Łzy zaczęły spływać mi po policzkach i czułam że tracę powietrze.
Resztkami sił próbowałam je złapać lecz nie mogłam.
Ostatnimi siłami podeszłam do okna aby zaczerpnąć świeżego powietrze.
Jakim cudem to się tu znalazło?
Musiał być w moim domu,a nawet w pokoju.
Mógł założyć jakiś podgląd cokolwiek.
Trzymałam się oparcia od okna i powoli dochodziłam do siebie.
Byłam przerażona tym co się stało.
Wiedział gdzie mieszkam,a to jeszcze bardziej mnie przerażało.
W momencie zaczęłam przeszukiwać mój cały pokój.
Wywaliłam wszystko z szafek,patrzylam pod łóżkiem,za toaletka,w moich pluszakach,ale nic nie znalazłam.
Z całego tego szukania nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego powiadomienia i nie był to mój telefon gdyż rozładował mi się podczas powrotu z imprezy.
Pomyślałam,że to może rodzice Nicole próbują się z nią jakoś skontaktować więc zgarnęłam z łóżka jej telefon,który najprawdopodobniej musiał jej wylecieć kiedy kładła się spać.
Odblokowałam telefon i zdziwiłam się gdyż nie byli to jej rodzice,a jakaś grupa.
Nie miała żadnej nazwy tylko jakieś dziwne liczby i litery.
Dziewczyna nigdy mi o niej nie opowiadała,a myślałam,że zwierzamy się sobie ze wszystkiego. Najwidoczniej się myliłam i to bardzo.
Grupa zawierała 4 osoby razem z Nicole.
Po wiadomościach wywnioskowałam,że są to sami chłopacy.
Mieli jakieś dziwne nicki.Jeden miał Rey,kolejny Sueño,a ostatni Fuerte.
-Jak sytuacja?-Rey
-Nicole się nawaliła,widziałem je na tej imprezie. A Ty Fuerte zagadałeś do brunetki?-Sueño
-Tak,nawet podała swój numer,wyszczekana jak matka.
Patrzyłam na wiadomości nie wierząc co właśnie widzę.
Chłopak,który okazał się wielce ideałem tak naprawdę nie wiem co zamierzał zrobić,a ja durna podałam mu swój numer.
Wiedziałam skąd znam te oczy i miałam dobre przeczucia.
Nie myślałam,że Nicole jest w stanie zrobić mi takie świństwo i to jeszcze nie wiadomo w jakim celu i dlaczego.
Znali również moją matkę,ale nie rozumiałam co ona ma w tym wspólnego i chciałam się tego dowiedzieć.
-Nie myślcie,że dam wam się tak łatwo-pomyślałam i przetarłam łzę, która spłynęła mi po policzku.
A gra się rozpoczęła.
Buziakiii 💋💗
CZYTASZ
Mi Alma
Teen FictionOsiemnastoletnia Liv Walker,zakańcza naukę i szykuje się na studia psychologiczne,lecz jednak przed tym czekają ją słoneczne wakacje w Miami gdzie mieszka już pół roku po przeprowadzce od swoich dziadków,które jak myśli nie będą takie spokojne jak k...