Rey

1K 38 2
                                    

Staliśmy kilka minut w objęciach jednak naszego wsparcia potrzebowała jeszcze jedna osoba.

Odsunęłam się od nich,a oni wiedzieli co zamierzam. Zaczęłam kierować się po schodach na górę do pokoju Fuertego.

Moje oczy były spuchnięte od płaczu jednak nie mogłam tego pokazać chłopakowi bo to on potrzebował wsparcia nie ja.

Pomimo,że słowa Reya mnie dotknęły to znając go na tyle wiedziałam,że to było taktyczne  zagranie.

Stanęłam przed białymi drzwiami z złotą klamką.

Wzięłam kilka głębszych oddechów bo nie wiedziałam czy chłopak życzy sobie z kimś rozmawiać,a w szczególności ze mną.

Wzięłam się na odwagę i zapukałam delikatnie w drewniane drzwi po czym  bezszelestnie weszłam do pokoju.

Chłopak leżał na łóżku ubrany w ciemną bluzę z kapturem,który miał na głowie,a do tego dresowe szare spodnie identyczne,takie jak ja. Na twarzy miał pełno ran,a przy nosie przytrzymywał sobie kawałek chusteczki.

-Mogę wejść?-zapytałam jednak chłopak nawet na mnie nie spojrzał i gdy już miałam się cofać usłyszałam.

-Od zawsze się kłóciliśmy-zaczął niskim głosem przecierając swoje oczy dwoma palcami.

Weszłam do pomieszczenia słuchając tego co ma mi do powiedzenia Fuerte.

-Chociaż w dzieciństwie mogliśmy oddać nawet za siebie życie. Teraz mógłbym się zastanowić czy tak jest-mówił chłopak niższym głosem,a jedną ręką wskazał abym usiadła koło niego.

Po cichu podeszłam do łóżka po czym usiadłam na przeciwko chłopaka wlepiając w niego pusty wzrok.

-Wszystko zaczęło się puść kiedy ojciec zabierał Harrego do swojego gabinetu. Był najstarszy z nas wszystkim,a przez ojca najbardziej uwielbiany. Mojemu bratu się to podobało gdyż ojciec manipulował nim tak,że gdy zrobił dla niego jakąś przysługę ten wynagradzał go wszystkim. Pieniędzmi,najróżniejszymi zabawkami,a my z Apollem nic nie mieliśmy. Matka często wstawiała się za nami jednak później widziałem tylko sińce na jej ciele.

Moje oczy zaczęły piec z każdym słowem,które wydobywało się z ust Fuertego.

Nie widziałam w nim żadnych emocji ani smutku ani żalu tylko patrzył się w jeden punkt pustym wzrokiem.

Połączyłam kropki z imieniem Reya,które przeczytałam w pamiątku ich matki.

Wiedziałam już które jest prawdzie.

-Gdy Apollo skończył 2 lata zaczynał już samodzielnie chodzić,a ja mu pomagałem przy tym chociaż sam miałem zaledwie 4 lata.
Nie było mnie wtedy przy tym jednak usłyszałem z za domu krzyki. Odrazu tam pobiegłem po czym usłyszałem.

-Mama Cię nie kocha głupcze-wskazał palcem na Apolla biorąc nagle do ręki kamień-Więc nie jesteś jej potrzebny.

Zacząłem biec w jego stronę i w ostatniej chwili popchnęłam Harrego,a kamień nie poleciał na mojego brata tylko w okno do kuchni. Usłyszałem tylko głośny płacz Apolla po czym odrazu wstałem podchodząc do barta i go przytulając. Przybiegli wtedy moi rodzice,mama patrzyła się na nas zmartwiona miną,lecz ojciec... -zatrzymał się przełykając ślinę.

-Był zły i to bardzo. Rey nagadał mu,że to nasza wina,a ojciec oczywiście w to uwierzył. Moja mama...ona wiedziała,że coś jest nie tak i chciała to wyjaśnić jednak nie miała zdania przy ojcu. On zaciągnął nas oby dwóch do gabinetu...-jego głos lekko się załamał,a ja nie wiem w którym momencie po moich polikach popłynęły łzy.

Mi Alma Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz