5.

26 3 1
                                    

Nigdy więcej nie idę z dziewczynami na zakupy. 

Uwielbiam chodzić po galerii i mierzyć przeróżne ubrania, jednak zakupy z nimi to istna katorga. Właśnie stoimy w sklepie Chanel. Emily już od dwudziestu minut wybiera sukienki na zbliżający się bal i na żadną nie może się zdecydować. 

- A ta? - odsuwa zasłonki przymierzalni. Ma na sobie krótką sukienkę, która dekolt ma w kształcie czarnej kokardy, reszta jest biała. 

- Moim zdaniem za mało oficjalna. Przecież wiesz jak wyglądają bale Rossów. - odzywa się Hailey. 

Bal organizowany z okazji "zaręczyn" moich i Michaela odbywa się już jutro w rezydencji Rossów. Elizabeth jest dla mnie jeszcze bardziej okrutna niż zazwyczaj, jednak zauważyłam, że od jakiegoś czasu nie obraża mnie kiedy w pobliżu znajduje się chłopak. Kobieta jest aktualnie chodzącym kłębkiem nerwów, bo wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Dziś od rana po domu latają dekoratorzy, a w kuchni kręci się więcej kucharek niż zazwyczaj. Dlatego kiedy tylko dziewczyny zaproponowały wspólne zakupy od razu się zgodziłam. 

Musiałam stamtąd uciec

Mój humor jeszcze bardziej się poprawił, kiedy Michael dał mi swoją kartę. Jednak jak na razie nic nie kupiłam. 

- Moim zdaniem, ta którą mierzyłaś w sklepie Prady była lepsza. - mówię cicho, spoglądając kontem oka na ekspedientkę, która cały czas mierzy mnie wzrokiem. 

- Poddaję się - jęczy blondynka i wchodzi spowrotem do przymierzalni. Postanawiam wstać i porozglądać się po sklepie. 

- W czymś Pani pomóc? - pyta ekspedientka, która w ułamku sekundy zjawia się u mojego boku. 

Kiedy dziewczyny powiedziały mi o zakupach, myślałam bardziej o wypadzie do galerii, dlatego ubrałam czarną, za dużą, koszulkę z jakimś nadrukiem i kolarki. Nie sądziłam, że będziemy chodzić po butikach drogich projektantów. I mimo, że byłyśmy już w wielu sklepach, nigdzie nie czułam się tak bardzo oceniana jak tutaj. Jednak mimo wszystko uśmiecham się miło.

- Nie dziękuję, kiedy będę potrzebowała Pani pomocy, zawołam. 

Widzę jak odchodzi, jednak nawet na chwilę nie spuszcza ze mnie wzroku. Przewracam tylko oczami i rozglądam się za czymś ciekawym. Moją uwagę przyciągają buty, a dokładniej szpilki. Sandałki z wiązaniem na kostce i kokardką przy palcach, w odcieniu baby blue, wprawiają mnie w zachwyt. Na środku kokardki znajduje się logo Chanel. Od razu podchodzę do nich bliżej, aby dokładniej się im przyjrzeć. Ekspedientka natychmiastowo zjawia się przy moim boku. 

- Piękny model nieprawdaż? Szpilka ma osiem centymetrów, a w tym konkretnym kolorze zostało jeszcze tylko dziesięć par. Jaki rozmiar Pani potrzebuje? 

- Sześć i pół. - odpowiadam, a kiedy kobieta chce coś jeszcze dodać rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu. Kobieta znika, a ja odbieram przewracając wcześniej oczami. 

- Kiedy masz zamiar wrócić? - nawet przez telefon słychać chłód jego głosu. 

- Nie wiem. Dziewczyny wybierają jeszcze sukienki. 

- Wyślę po ciebie kierowcę. Chyba, że będziecie niedługo. Kolacja czeka. 

Marszczę brwi i spoglądam na godzinę. Dochodzi osiemnasta. 

- Przecież twoich rodziców ma nie być wieczorem w domu. 

- Owszem. - jestem pewna, że chłopak przewrócił właśnie oczami. - Ale zjemy kolację razem. Jutro jest nasz wielki dzień. Oczy wszystkich będą na nas. Musisz wiedzieć jak się zachowywać. 

Pewnego razu w WatervillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz