Od tamtych wydarzeń minął tydzień.
Pierwszego dnia po przebudzeniu jeszcze nie do końca doszło do mnie co zrobiłam. Mój mózg skutecznie wypierał tamte wspomnienia, jednak nie mógł tego robić w nieskończoność. Pod prysznicem wypłakałam chyba morze łez.
Bardzo rzadko jestem teraz sama.
W domu praktycznie wszędzie krząta się ochrona. Barczyści mężczyźni nie stoją już tylko przed wejściem. Są również pod bramą i patrolują podwórko. Niektórzy przebywają również w środku.
Żadna z dziewczyn nie może wyjść nigdzie sama. Zawsze towarzyszy jej któryś z chłopaków. W przypadku Emily najczęściej jest to Harry, z Avą zawsze jest Alex, jednak w przypadku Hailey najczęściej jest to Chris lub któryś z bliźniaków, bo mieszkają niedaleko. Natomiast ze mną cały czas jest Michael. Podąża za mną jak cień.
Mimo, że na początku chciałam zaszyć się w swoim pokoju nie było mi to dane, bo któryś ze znajomych Michaela zawsze wyciągał mnie z domu.
Tu dziewczyny za zakupy. Tu Harry, żeby pojechać z nim do parku. Blake nawet wziął mnie na swoją wizytę do dentysty.
Dzięki Bogu rozcięcie na policzku nie było głębokie. Przez pierwsze kilka dni bolało jak cholera. Nabiłam sobie również kilka siniaków, jednak to o policzek martwiłam się najbardziej. Martwiłam się, że zrobi mi się blizna, ale jak na razie wszystko goi się całkiem dobrze. Niestety makijaż nie przykrywa strupa, który się pojawił, dlatego kiedy gdzieś wychodzę ludzie dziwnie się na mnie patrzą.
Jeśli chodzi o moje treningi z samoobrony – zdecydowanie dają mi popalić.
Celnie strzelam i oddaje coraz mocniejsze ciosy. Ostatnio uczyłam się, o ironio, obrony nożami.
A teraz stoję przed krzesłem, do którego chce mnie przywiązać Michael.
- Ja od zawsze wiedziałam, że masz coś nie tak pod kopułą, ale teraz to przeszedłeś samego siebie. – mówię patrząc na niego jak na idiotę. Brunet jedynie przewraca oczami głośno wzdychając.
- Przecież nie zrobię tego mocno. Powinnaś nauczyć się sama wydostawać z więzów w takiej sytuacji. – mówi trzymając w dłoni gruby sznur, który w tym momencie mam ochotę obwiązać wokół jego szyi.
- Popierdoliło cię.
- Olivio, jeśli zaraz nie usiądziesz na tym jebanym krześle to sam cię na nim, kurwa, posadzę i już nie odwiążę. – mówi zdenerwowany, a ja się uśmiecham.
- Nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie. – przewracam oczami siadając na krześle.
Chłopak sprawnie zawiązuje moje nadgarstki za oparciem krzesła, a nogi do nóżek mebla. Kiedy kończy odchodzi o krok.
- Cholernie seksownie tak wyglądasz. – mówi przyglądając mi się.
- Jak się rozwiążę to wybije ci zęby.- syczę, próbując się uwolnić.
Kręcę nadgarstkami próbując poluzować trochę więzy jednak nic to nie daje. Walczę chwilę ze sznurem, jednak po jakimś czasie nadgarstki zaczynają mnie boleć.
Zabity mężczyzna nazywał się Enrico Bianchi i pochodził z Sycylii. Nie miał tatuażu skorpiona.
Ale za to miał trójkę małych dzieci.
Wciąż nie wiemy czemu włamał się do rezydencji. Nie mamy żadnego punktu odniesienia, żadnych podejrzeń. Nic.
- Nudzi mi się aniołku. Pospiesz się.

CZYTASZ
Pewnego razu w Watervill
Romansa"Zniszczyłeś mi życie kiedy to wreszcie zrozumiesz?!" W kochającym domu Olivii w najważniejszym dla niej dniu rozpętuje się piekło, a życie dziewczyny już nigdy nie będzie takie samo. Czy Olivia będzie w stanie wybaczyć osobie, która to zrobiła? A...