10.

25 2 4
                                        

Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak bardzo rzygałam po alkoholu.

Mimo, że mam dopiero osiemnaście lat, przeżyłam już swoją buntowniczą erę, kiedy zadawałam się jeszcze ze starymi znajomymi w Bostonie. Jeden z moich ówczesnych kolegów załatwił całej naszej grupie fałszywe dowody, dlatego w wieku piętnastu lat odwiedziłam już każdy klub w mieście.

Ale pierwszy mam takiego kaca. Nigdy więcej nie pije Teqiuli. Zwłaszcza z Hailey.

Leżę z głową na desce klozetowej, kiedy słyszę jak drzwi do pokoju się otwierają, a po chwili czuję ruch po mojej prawej stronie. Kiedy odwracam głowę w tamtą stronę i zauważam opierającego się o framugę Michaela, cała zawartość żołądka podchodzi mi do gardła i ląduje w toalecie.

- Żadna dziewczyna jeszcze nie rzygała na mój widok. – mówi podchodząc do mnie.

Kiedy ja męczę się nad sedesem brunet zgarnia z mojej twarzy włosy, które wypadły z niedbale upiętego koka.

- Zawsze powodowałeś u mnie odruch wymiotny. – spłukuję wodę w toalecie i opieram się plecami o ścianę. Chłopak przewraca oczami i opiera się o blat naprzeciwko mnie.

- Dasz radę zjeść na dół? Wszyscy siedzą w salonie. Chyba, że jesteś w agonalnym stanie to zrozumiem. – obserwuje mnie uważnym wzrokiem krzyżując ramiona w łokciach.

- Dam radę, na spokojnie. Tylko daj mi pięć minut.

Chłopak kiwa głową i wychodzi z łazienki, a po chwili również z pokoju. Odliczam w głowie do dziesięciu w powoli wstaję z podłogi. Podchodzę do umywalni i przepłukuję twarz lodowatą wodą, a następnie dwa razy myję zęby.

Wyglądam koszmarnie. Włosy mam poplątane, bo nawet nie chciało mi się ich rozczesywać, pojedyncze kosmyki wypadają z niedbale spiętego koka. Pod oczami mam ogromne sińce, a twarz mam koloru białych ścian łazienki. Na szyi widnieje wielka, wręcz fioletowa, malinka, która przypomina mi o pocałunku, który nigdy nie powinien mieć miejsca. 

Pogoda dzisiaj doskonale odzwierciedla jak się czuję. Cały dzień jest pochmurnie i zbiera się na deszcz, dlatego ubrana jestem w wielki brązowy dres z zapinaną bluzą.

Po pięciu minutach schodzę powoli ze schodów. Głowa mi pęka, a w ustach mam sucho. Ja nawet nie idę, ja się toczę.

Wchodzę do salonu urządzonego w ciemnych kolorach i rzucam się na skórzaną kanapę obok Matta. Nie silę się nawet na witanie się z każdym po kolei tylko rzucam ciche cześć.

Matt jest jeszcze bardziej skacowany niż ja, a myślałam, że się nie da. Hailey praktycznie śpi na Blake'u, który siedzi obok brata. Ava, Alex i Emily prezentują się całkiem nieźle.

Nagle do moich uszu chodzi głośny krzyk Harrego, który właśnie wchodzi do pomieszczenia.

- Halo, co to za grobowa atmosfera! Patrzcie jaki mamy piękny dzień!

Krzywię się mocno na głośny dźwięk. Za blondynem do pomieszczenia wchodzi również Chris, który wygląda jakby nie tknął ani grama alkoholu.

Matt rzuca mocno poduszką w blondyna i trafia go idealnie w twarz.

- Błagam cię, Scott zamknij się, albo wyrwę ci język. – syczy brunet zakrywając dłońmi uszy.

Harry śmieje się tylko kładąc się obok mnie. Głowę kładzie na moich kolanach, a nogi wywala na Chrisa.

- Co wy wszyscy tacy ponurzy. Świetna impreza wczoraj była. – odzywa się ponownie blondyn.

- Jakim cudem masz tyle energii, skoro pierwszy odpadłeś. – pytam spoglądając z góry na blondyna.

Pewnego razu w WatervillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz