16.

23 1 5
                                    

Michael

Wpadam rozwścieczony do domku. Narkotyk powoli ze mnie schodzi, ale wciąż mam papkę zamiast mózgu.

Dyszę zdenerwowany, a pulsujący policzek przypomina mi tylko o tym, że zjebałem wszystko nad czym tak długo pracowałem.

Kiedy Olivia przede mną stała, za wszelką cenę starała się zamaskować ból, który sprawiałem jej każdym wypowiedzianym słowem.

Ale bezskutecznie.

Ojciec od zawsze uczył mnie, żeby wpatrywać się w oczy przeciwnika, bo to z nich jest się w stanie odczytać najwięcej.

Dlatego tak dobrze maskuje wszystkie emocje.

Aby nikt nie mógł wiedzieć, co dzieje się w mojej głowie.

Zdejmuję buty i zauważam przed sobą Harrego, który opiera się o framugę drzwi.

Jeszcze jego mi tu brakowało.

- Gdzie Olivia? – pyta blondyn krzyżując ramiona w łokciach.

- Nie wiem. – wzruszam ramionami. – Poszła gdzieś.

- Jak to gdzieś poszła? – odzywa się Hailey, która cały czas stała za blondynem. – Czy ty ją zostawiłeś samą? W obcym mieście?! – dziewczyna podnosi głos.

Przewracam tylko oczami i ich wymijam.

Muszę się napić.

Wchodzę do kuchni i wyciągam z lodówki schłodzoną wódkę, którą wcześniej wsadził tu Harry. Nawet nie silę się na wyciąganie jakiegoś kieliszka. Upijam parę łyków prosto z butelki nawet się przy tym nie krzywiąc.

Wszyscy wokół wzięli sobie chyba za cel dzisiaj wkurwianie mnie, bo po chwili Matt wyrywa mi butelkę z ręki, prawie mnie przy tym oblewając.

- Popierdoliło cię?! – krzyczy. – Nie widzisz co się teraz odpierdala? Ktoś przez wakacje nas atakował. Wyraźnie chcą się ciebie pozbyć, a my wciąż nie wiemy co do tego wszystkiego ma Olivia! A ty jak ostatni idiota zostawiłeś ją samą i na dodatek bez telefonu! Heroina kompletnie wyżarła ci mózg.

- Jakby chcieli zaatakować zrobiliby to już dawno. – warczę na bruneta. Zaraz komuś wypierdolę i prawdopodobnie padnie na Matta.

- Nie sądzisz, że czekali na odpowiedni moment? A taki się właśnie nadarzył. – w kuchni zjawia się Chris.

Przecieram twarz dłońmi.

- Hailey i Chris pójdźcie poszukać jej na plaży, bo pobiegła w tamtym kierunku. Ze mną na pewno nie wróci. Ja pogadam z Lorenzo żeby ją namierzył.

- Jak ma ją namierzyć, skoro zostawiła telefon w salonie? – szatyn wymachuje jej komórką.

I właśnie w tym momencie dociera do mnie powaga całej sytuacji.

Kurwa jakim ja jestem idiotą.

Jak coś jej się stanie to tego nie przeżyję.

- Ile czasu minęło od kiedy wyszliśmy? – pytam zgarniając telefon z blatu kuchni. Zaraz obok nas zjawia się Alex.

- Pół godziny. Wróciłeś jakoś dziesięć minut temu. – mówi czarnowłosy.

Zaczynam się coraz bardziej denerwować. Wychodzę z domu wybierając numer do Lorenzo.

Ojciec mnie zabije jak się dowie, że znowu coś spieprzyłem. I tak jest już wkurwiony, że tak długo zajmuje mi ustalenie, kto przeprowadza te wszystkie ataki.

Pewnego razu w WatervillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz