8.

23 2 2
                                        

Dziesięć dni.

Tyle minęło od mojej nieudanej ucieczki.

I od kiedy ostatni raz wyszłam z tego pokoju.

Codziennie gosposie przynoszą mi jedzenie, jednak każdy posiłek pozostaje niemal nietknięty.

Wyglądam jak chodzący trup. Policzki mam lekko zapadnięte, oczy podkrążone z wielkimi sińcami pod nimi, usta suche. Żebra wystają mi znacznie bardziej niż wcześniej, a brzuch jest aż niezdrowo płaski. Dłonie cały czas mi drżą, co jest niezwykle uciążliwe biorąc pod uwagę, że aby nie zwariować wzięłam się za szycie mojego nowego projektu.

Nie mam pojęcia również gdzie podział się mój telefon, ale nie zdziwiłby mnie fakt, że wziął go Michael.

Michael. Człowiek, na którego już nigdy nie spojrzę tak samo.

Siniaki z szyi znacznie zżółkły, ale przez pierwsze trzy dni, codziennie w lustrze widziałam czerwony odcisk jego dłoni. Odcisk, do którego codziennie przykładałam swoją dłoń, żeby zapamiętać na przyszłość to uczucie. Siniaki z ramion już znikły.

Doskonale wiem, że to co się wydarzyło jest moją winą. Mogłam nie uciekać. Mogłam nie pragnąć wolności. Wtedy to by się nie wydarzyło.

A może to on nie powinien tak reagować?

Codziennie słyszę skomlenie Polly pod drzwiami. Od kiedy pozwoliłam jej wejść do domu spała ze mną co noc. Teraz nie mogłam jej wpuścić.

Nie pamiętam również kiedy ostatni raz przespałam całą noc. Nie mam nawet siły już płakać. W sumie nie mam też siły podnieść się z łóżka. Ale codziennie staram się jak mogę, bo wiem że jeśli będę całymi dniami leżeć i wpatrywać się w białe ściany to zwariuję.

Jednak dzisiaj nie miałam siły walczyć. Leżę zawinięta po uszy w kołdrze, mimo że za oknem jest przepiękna pogoda. Na niebie nie ma ani jednej chmurki, a słońce mocno świeci.

Wpatruję się z przelatujące za oknem ptaki, odwrócona tyłem w kierunku drzwi, kiedy słyszę jak się otwierają. Domyślam się, że to jedna z gosposi, która przyniosła mi kolejny talerz z jedzeniem, dlatego nawet nie silę się na to, żeby się odwrócić.

Nagle czuję, jak materac po drugiej stronie się ugina. Marszczę brwi, jednak wciąż się nie odwracam. Nie mam na to siły.

- Helen mówiła, że prawie nic nie jesz.

Wzdłuż kręgosłupa przechodzą mnie ciarki kiedy słyszę ten niski i obojętny głos. Głos, którego nie słyszałam dziesięć dni.

Nie odzywam się. Nie mam siły.

- Olivio. – odzywa się ponownie. – Wiem, że pewnie jesteś na mnie zła, ale musisz zrozumieć, że musiałem cię tu zamknąć. Tak długo na ciebie czekałem. Nie możesz mi teraz uciec.

Zanim coś powiem muszę odchrząknąć, przez to jak długo milczałam. Jednak wreszcie odzywam się słabym głosem.

- Mam w to wyjebane.

Jestem pewna, że chłopak zaciska teraz szczęki. Zawsze tak robi, kiedy powiem coś, co mu się nie podoba.

Nagle czuje jak zsuwa ze mnie kołdrę i dotyka ramienia. Ramienia, na którym dziesięć dni temu zostawił bolesne siniaki.

- Olivio, odwróć się w moją stronę. Nie będę rozmawiać z twoimi plecami.

- Wyjdź Nie chcę w ogóle z tobą rozmawiać. Możesz spowrotem mnie tu zamknąć.

- Kurwa, czy ty zawsze musisz być taka uparta? – pyta i szarpie mnie na tyle mocno, że odwraca mnie w swoją stronę. Przez chwilę zauważam na jego twarzy szok, jednak niemal od razu go maskuje.

Pewnego razu w WatervillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz