12.

23 1 8
                                        

Szybko wchodzę do pokoju, po czym kieruję się do garderoby.

Muszę wziąć prysznic.

Wchodzę do łazienki i zrzucam z siebie ubrania. Wchodzę pod deszczownicę, a moje ciało od razu się rozluźnia. Kocham brać gorące prysznice. Mogę stać pod gorącą wodą godzinami i nic nie robić. Moja ulubiona forma relaksu.

Przebieram się szybko w moją ulubioną za dużą koszulkę i kiedy wychodzę z łazienki zauważam siedzącego na łóżku Michaela. Odwracam jednak szybko wzrok i bez słowa kieruję się do garderoby, aby odłożyć spodnie.

- Naprawdę będziesz się teraz obrażać? – pyta, a ja mam ochotę uderzyć głową o ścianę. Biorę głęboki wdech i przymykam oczy. Nie wychodzę z garderoby. Nie mam siły z nim teraz rozmawiać. – Taką mam pracę.

Odliczam w głowie do dziesięciu i postanawiam wyjść z pomieszczenia. Staję w bezpiecznej odległości przed łóżkiem i opieram dłonie o biodra.

- Zabiłeś kiedyś kogoś? – pytam unosząc brew.

- Raz. – chłopak przypatruje mi się wyczekując na jakąś reakcje.

Spodziewałam się większej liczby, ale nie mam też pewności, że mnie nie okłamuje.

- A ile razy kazałeś kogoś zabić? – pytam ponownie.

Cisza.

Tyle mi wystarczyło.

Mimo, że zabił tylko raz przyczynił się do morderstwa wielu osób.

Ma ich krew na rękach.

- Wiesz gdzie są drzwi. – mówię odwracając się w stronę toaletki przy której siadam. Kątem oka zauważam, że okna i drzwi balkonowe mają zamontowane klamki.

Rozczesuję włosy, a w lustrze zauważam, że Michael wstaje z łóżka. Nie kieruje się jednak do wyjścia, a w moją stronę. Kiedy do mnie podchodzi obraca krzesło w swoją stronę i opiera ręce o oparcie mebla odcinając mi jakąkolwiek drogę ucieczki.

Przygląda mi się tak chwilę obserwując uważnie moje oczy.

Mam ochotę podbić mu oko szczotką, którą trzymam w ręce.

- Taką mam pracę. Jako moja narzeczona jesteś częścią tego świata. Musisz to zaakceptować. – mówi spokojnie.

- Jestem częścią tego świata, bo zostałam do tego zmuszona. – mówię wściekle. Mam wrażenie, że ten chłopak w ogóle mnie nie słucha.

- Może przestań w końcu winić tylko mnie. Twoi rodzice też się do tego przyczynili. Nie musieli się na nic zgadzać. – chłopak znacznie przybliża do mnie swoją twarz.

- Nikt nie mówił, że ich nie winię. Ale to ty i twoi rodzice zaproponowaliście ten układ. A twoi ochroniarze siłą zmusili mnie, abym wsiadła do auta. Dosłownie mnie do niego wrzucili.

- Dostali za to opierdol. Mówiłem, że powinni delikatnie obchodzić się z moją kobietą. – brunet podnosi dłoń i zakłada mi pasmo włosów za ucho. Opuszkami palców przejeżdża po ranie na policzku przyglądając się uważnie. – Osoba, która do tego dopuściła srogo za to zapłaci.

- Nie jestem twoją kobietą. – mówię znacznie cisze, bo Michael znów się do mnie przybliża. Chłopak uważnie skanuje wzrokiem moją twarz zatrzymując się dłużej na ustach.

- Nie pamiętasz jak świetnie się bawiliśmy na urodzinach bliźniaków? – pyta niskim głosem.

- Po pierwsze byłam pijana, a po drugie ty byłeś naćpany. – mówię wpatrując się uważnie w te lodowate tęczówki. Niesamowite, że są tak błękitne, że niemal białe.

Pewnego razu w WatervillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz