4.

25 4 0
                                    

Nigdy nie czułam, że w pełni mogę decydować o swoim losie. 

Od małego wpajano mi jakimi zasadami powinnam się kierować, a jeśli jakąkolwiek złamałam spotykała mnie kara. Nie mogłam na noc trzymać telefonu w pokoju, nie mogłam jeść za dużo słodyczy, kiedy wychodziłam z przyjaciółmi zawsze musiałam wrócić o ustalonej godzinie, przez co omijały mnie najlepsze akcje. 

Musiałam zawsze dobrze się uczyć i świecić przykładem. Jak nie powiedziałam któremuś z sąsiadów "dzień dobry" lub nie ustąpiłam jakiejś starszej osobie miejsca w autobusie,  dostawałam pół godzinny wykład o tym jak niekulturalna jestem. 

Nie mogłam pić czy palić, jednak ten zakaz złamałam niejednokrotnie. 

Kiedy firma taty prężnie się rozwijała rodzice zaplanowali mi nawet na jakie studia pójdę. 

Miałam zostać prawnikiem.

Wiem, że zdecydowanie nie nadawałabym się do takiej pracy. Otaczałaby mnie za duża presja, której nie potrafiłabym znieść. Mimo wszystko grzecznie przytakiwałam kiedy rozmawiali o mojej przyszłości. 

Robiłam wszystko tak, jak tylko sobie wymarzyli. Starałam się być najlepszą wersją siebie. 

A oni sprzedali mnie w zamian za marne trzy miliony, które miały odbudować firmę.

Mieszkając w tym przeklętym domu nie jest ani trochę lepiej.

Staram się przebywać jak najmniej z innymi domownikami, co akurat mi się udaje, bo przez większość czasu jestem tu sama. Jednak kiedy tylko kogoś spotkam zaczyna się piekło. 

"Nie garb się." 

"Podnoś głowę wyżej. Nie możesz wyglądać tak niepewnie." 

"Nie ubieraj dresów, to nie wypada."

"Nie skub skórek, wiesz jak paskudnie to będzie później wyglądało?"

"Jedz więcej, jesteś chuda jak patyk. Nie dasz rady urodzić nam wnuków." 

"Nie płacz to i tak ci nic nie da."

I tak od tygodnia.

Mieszkam tu już tydzień i z każdym kolejnym dniem coraz bardziej mam ochotę podciąć sobie żyły lub powiesić się na pnączu jednej z róż w ogródka. 

Z Michaelem praktycznie nie rozmawiam. W sumie wcześniej ta "rozmowa" wyglądała tak, że on coś do mnie mówił, a ja mu tylko odpowiadałam. 

Jednak od incydentu w kuchni nie odezwał się do mnie ani słowem. 

Nie żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało, ale był jedynym potencjalnym rozmówcą. 

Po tym jak powiedział, żebym go pocałowała dostał ode mnie w twarz. Może było to agresywne, ale nie zbyt o to dbałam. Przez chwilę zastanawiałam się, czy może jednak jest chory psychicznie, skoro poprosił mnie o coś tak abstrakcyjnego. 

W sumie wciąż to rozważam. 

W każdym razie Michael mocno się wkurwił i obraził. Niby chłop ma dwadzieścia lat, a zachowuje się jak dziecko. 

Niestety nie uzyskałam zgody na wpuszczenie Polly do domu, ale przesiaduję z nią w ogrodzie całymi dniami. Tak jak dzisiaj. 

Jest niesamowicie gorąco, dlatego ubrana jestem w lawendowy top bez ramiączek i czarne dresowe spodenki. Siedzę w altanie, trzymając w dłoni szkicownik i dorysowuję ostatnie detale sukienki, którą projektuję. Zwierzak leżący przy moich nogach gwałtownie podnosi głowę, co oznacza, że ktoś się zbliża. 

Pewnego razu w WatervillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz