21.

21 2 5
                                    

Nigdy nie należałam do najrozsądniejszych osób.

Lubiłam żyć chwilą i nie zważać na konsekwencje.

Jednak często było tak, że kiedy budziłam się następnego dnia, lub schodziła ze mnie adrenalina, żałowałam swoich decyzji.

Nawet z wiekiem się to nie zmieniło.

Pewnie dlatego siedzę właśnie bez koszulki na kolanach Michaela, w jego pokoju hotelowym.

Jego ręce błądzą po mojej talii i biodrach, podczas gdy ja wbijam paznokcie w jego szyję. Nasze pocałunki są szybkie i chaotyczne. Wygłodniałe i spragnione.

Przygryzam delikatnie usta, kiedy Michael schodzi pocałunkami na moją szyję. To uczucie jest tak dobre, a jednocześnie tak wyniszczające.

Znowu mu się oddałam.

Znowu jestem głupią idiotką liczącą na happy end, na który nigdy nie zasługuję.

Nawet nie orientuję się, kiedy chłopak obraca nas tak, że teraz ja leżę pod nim.

Zdejmuję szybko z niego koszulkę, a on wciąż obsypuje pocałunkami moją szyję i dekolt. Wyginam ciało w łuk na to przyjemne uczucie i jęczę cicho.

- Nawet nie wiesz jak za tym tęskniłem. – odzywa się Michael, a następnie przygryza skórę tuż przy mojej piersi.

Mam już mu odpowiedzieć, jednak nagle telefon bruneta zaczyna dzwonić.

- Zignoruj to. – mówię i przyciągam go spowrotem do pocałunku. Tak bardzo tęskniłam za jego dotykiem.

Chłopak oddaje pocałunek niemal natychmiast, a ja uśmiecham się w jego usta. Już sięgam rękami do paska jego spodni, kiedy telefon znów wydaje z siebie ten irytujący dźwięk. Michael warczy pod nosem i odbiera telefon.

- Czego?! – ponownie warczy zdenerwowany. Nie słyszę co mówi osoba po drugiej stronie słuchawki, ale po nagłej zmianie wyrazu jego twarzy mogę stwierdzić, że nie jest to nic dobrego.

Chłopak wstaje gwałtownie z łóżka i marszczy brwi, po czym zaciska mocno dłoń na telefonie. Ja również się podnoszę i zakładam koszulkę.

- Co się stało? – pytam zdezorientowana, kiedy Michael się rozłącza.

- Twój wujek nam spierdolił.

Czuję jak wszystkie kolory odpływają mi z twarzy, a dłonie zaczynają mi się trząść. 

On może być teraz wszędzie. Może mnie obserwować, albo gdzieś na mnie wyczekiwać.

Patrzę przerażona na Michaela, który kiedy tylko zauważa moją minę podchodzi do łóżka i przede mną kuca łapiąc mnie delikatnie za dłonie.

- Hej, aniołku. – mówi delikatnym głosem. Jakby się bał, że zaraz się rozpadnę. – Znajdziemy go. Moi ludzie i ludzie twojego dziadka już działają. Wszyscy są powiadomieni. Nie ukryje nam się na długo.

Czuję jak łzy napływają mi do oczu. Wszystkie wspomnienia z dni kiedy mnie przetrzymywał, powoli do mnie wracały.

- Musimy wracać do Waterville. – odzywa się ponownie.

- Nie mogę zostawić teraz Jennifer. – mówię cicho próbując odgonić łzy. – Dopiero co do niej przyjechałam.

- Spokojnie. Jeszcze ją odwiedzisz obiecuję. – zapewnia mnie. – Teraz liczy się dla mnie tylko twoje bezpieczeństwo jasne? Pojedziemy po twoje rzeczy i pożegnasz się z nią, dobrze?

Kiwam delikatnie głową i mrugam szybko, po raz kolejny próbując odgonić łzy. Michael natomiast wstaje i zaczyna szybko zbierać swoje rzeczy. Po chwili siedzimy już w aucie i zmierzamy w stronę mojego domu.

Pewnego razu w WatervillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz