Rozdział 6

130 11 2
                                    

Walburga weszła do jadalni, obdarzając oniemiałego Regulusa pobłażliwym uśmiechem. Podeszła do miejsca, w którym siedziała Hermiona, kładąc dłonie na jej ramionach.

- Wspaniałe wieści, panno Dagworth-Granger. - powiedziała słodko. - Udało mi się znaleźć dla ciebie miejsce, w którym będziesz mogła się zatrzymać, gdy staniesz na nogi.

- Och, to naprawdę nie jest konieczne Lady Black. - odpowiedziała Hermiona, odwracając się, by spojrzeć na drugą kobietę.

Naprawdę nie mogła pojąć, dlaczego Walburga była dla niej taka miła, zwłaszcza, że tak naprawdę nie miała pojęcia, kim jest Hermiona.

- Nonsens, kochanie. - upierała się Walburga. - To żaden kłopot. Moja ciotka mieszka sama w Londynie i rozglądała się za towarzystwem, ponieważ nie robi się coraz młodsza. To odpowiedni rodzaj zakwaterowania dla młodej, niezamężnej kobiety czystej krwi, takiej jak ty.

Wstając, czując się nieco zszokowana, Hermiona spojrzała na drugą kobietę, po czym odwróciła się do Regulusa, by sprawdzić, czy udzieli jej jakiegokolwiek wsparcia. Ten jednak wydawał się równie zakłopotany sytuacją, co ona i powrócił do wpatrywania się w swój pusty talerz.

- Lady Black, to zbyt hojne z pani strony... ale obawiam się, że nie byłbym w stanie nic zapłacić ani dołożyć, dopóki nie znalazłabym tu pracy.

Jeśli Hermiona zamierzała tu zostać, a tak naprawdę nie miała innego wyjścia, musiała znaleźć jakiś sposób, by się utrzymać. Może skontaktowałaby się z ministerstwem, by sprawdzić, czy mogłaby zdać swoje owutemy, ale nie chciała znowu znaleźć się na ich radarze. Im mniej osób wiedziało o jej obecności, tym lepiej. Zajmie to trochę czasu, ale Hermiona była pewna, że będzie w stanie ułożyć sobie życie, którym będzie mogła się cieszyć. Oczywiście, gdy zagrożenie ze strony Lorda Voldemorta zostanie zażegnane.

Jednak Walburga wydawała się dość przerażona tym, że Hermiona rozważa wykonywanie pracy fizycznej.

- Praca, moja droga? - sapnęła, przyciskając dłoń do piersi. - Dlaczego miałabyś potrzebować pracy? Z pewnością będą sprawdzać testament twojego dziadka? Orion i ja z przyjemnością zadbamy o twoje finanse do tego czasu w zamian za dotrzymywanie towarzystwa mojej drogiej ciotce.

Brunetka zarumieniła się, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nie przemyślała tej części życia czystej krwi. Oczywiście Walburga prawdopodobnie myślała, że jest jakąś dziedziczką. Czy to był jedyny powód, dla którego była tak przyjazna? Czy tylko dlatego, że była pewna, że przyjaźń między dwiema rodzinami będzie korzystna finansowo? Przygryzając dolną wargę, próbowała wykorzystać swoje zażenowanie na swoją korzyść.

- Och, dziadek miał kilka ciekawych pomysłów na temat pieniędzy... uważał, że wszystkie jego dzieci powinny nauczyć się wartości galeonu na własnej skórze, więc zdecydowaną większość swojej fortuny zostawił organizacji charytatywnej w Ameryce. - skłamała, zmuszając swój wzrok do pozostania na swoich stopach, zamiast spotykać się z wyzywającym spojrzeniem Walburgi.

- Biedactwo - gruchnęła Walburga, owijając ramię wokół ramion Hermiony i cmokając cicho. - Niektóre rodziny w dzisiejszych czasach są takie dziwne. Dbanie o swoich nie wydaje się już być priorytetem. Cóż, rodzina Blacków dba o swoich.

Kłamca.

Pomyślała Hermiona, myśląc o sposobie, w jaki Orion i Walburga wypędzili własnego syna, usuwając go z drzewa genealogicznego. Myślała o tym, jak odwrócili się od Andromedy za to, że miała czelność kochać mugolaka. Mimo to przytaknęła.

Walburga zaczęła wyprowadzać ją z jadalni w kierunku biblioteki, gdzie znajdował się ich kominek z siecią fiuu.

- Cóż, to załatwia sprawę. Zaopiekujemy się tobą i damy ci niewielki dodatek w zamian za opiekę nad Kasjopeją. Chodźmy tam teraz i pomogę ci się zadomowić.

Zapomniany | RegmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz