22. Kocham ją

589 17 3
                                    

- Bartek -
Parę dni później
Od naszego pierwszego pocałunku minęło pięć dni. Niestety nie spotykaliśmy się później bo Fausti musiała dużo poprawiać i nie miała czasu. Jednak tego dnia napisała do mnie o pilne spotkanie. Nadal była w żałobie po śmierci ojca, ale czułem, że jest już lepiej. Kiedy doszedłem do parku, w którym byliśmy umówieni, zauważyłem ją. Stała rozglądając się czujnie. Podszedłem do niej od tyłu i złapałem za talię, a potem podniosłem do góry.
- Bartek! - krzyknęła - puszczaj!
Odstawiłem ją i się przytuliłem.
- Stęskniłeś się?
- Trochę - posłałem jej słodki uśmieszek - uwielbiam się do ciebie przytulać, wiesz?
Odwzajemniła przytulasa i odsunęła się.
- Mam problem.
- Jaki? - przestraszyłem się.
- Muszę wyjechać do Warszawy na pogrzeb - powiedziała a jej uśmiech zaczął wygasać, nie mogłem na to pozwolić.
- Na ile dni? - przesunąłem się do niej.
- Tylko jutro - zaśmiała się i pocałowała mnie lekko.
Nie odsunąłem się ale trochę wyprostowałem.
- I jaki jest w tym problem?
- Potrzebuje podwózki - uśmiechnęła się - dałbyś radę?
- Oczywiście.
- Dziękuję - znowu usłyszałem to z jej ust. Nie mogłem się powstrzymać. Spojrzałem na jej usta, tak bardzo chciałem znowu je poczuć na swoich...
- Nie tutaj Bartek. Znajdźmy... Coś bardziej prywatnego...
Uśmiechnąłem się do niej i poszliśmy na plażę, gdzie oglądaliśmy zachód słońca. Tym razem nie było zachodu, ale było równie pięknie. Nie mogłem już dłużej wytrzymać. Chwyciłem dziewczynę za policzki i przyciągnąłem jej usta do swoich zamykając je w namiętnym pocałunku. Dziewczyna się nie odsunęła. Czułem, że jej się to podoba. Chciała tego równie mocno jak ja.
Po paru minutach oderwaliśmy się od siebie próbując złapać oddech. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i wtuliła we mnie swoje małe ciało. Było tak pięknie. Ale coś musiało przerwać tę cudowną chwilę. Zadzwonił jej telefon. Zobaczyła nadawcę połączenia i szybko odebrała.
- Czego ty do cholery człowieku chcesz? - po jej pierwszym zdaniu wiedziałem kto do niej dzwonił.
- Nie, nie możesz mnie szantażować! - z jej ust wyleciały kolejne przekleństwa. Nie mogłem dużej tak stać i patrzeć. Zabrałem jej telefon i powiedziałem:
- Słuchaj ty jebany szmaciarzu! Nie masz prawa jej szantażować, rozumiesz? Bo inaczej osobiście do ciebie przyjdę i skopię ci dupę! A jak to nie zadziała to zadzwonię na policję i się skończy ty pierdolony śmieciu!
- A co? Jej chłopaś się zamartwia? - usłyszałem najbardziej wkurwiający głos pod słońcem.
- Tak ty kurwa, pizdo! - krzyknąłem i się rozłączyłem.
- Bartek - zaśmiała się Fausti - nie przesadzaj.
- Ten jebany śmieć sam się prosi o wylądowanie w szpitalu! - podniosłem głos.
- Spokojnie - Fausti pogładziła mój policzek - wszystko pod kontrolą.
Przyciągnąłem ją do siebie i znowu zamknąłem nasze usta w pocałunku.

Love is dumb, and I love it || #1 LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz