Rozdział 1

2.6K 64 6
                                    

Kiedyś może lubiłam szlajać się po mieście, robić totalne głupoty i potem ich żałować a po czasie dobrze je wspominać, ale coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to wszystko już powoli przestaje być dla mnie, mimo że wciąż byłam jeszcze nastolatką. Straciłam przez to wielu znajomych, a jeszcze parę miesięcy temu nosiłam tytuł królowej imprez i znało mnie pół miasta. Nie wiem, dlaczego nie miałam już ochoty na rzeczy, które przecież były całkowicie normalne w moim wieku. Możliwe, że wszystko stało się przez moich rodziców.

Pół roku temu zaczęli mocno się kłócić, wypominać sobie wszystko od momentu, w którym się poznali. Potrafili wytknąć sobie każdą najdrobniejszą sytuacje nawet sprzed dwudziestu lat. Jak tego słuchałam to sama byłam w szoku, że ludzie potrafią po tylu latach w ogóle przytoczyć jakąś sytuację, wciąż żywiąc urazę. Przykładowo za to, że nie umył naczyń w 2003 roku. To było zdecydowanie coś na co nie byłam gotowa i choć sytuacja była poważna i rozbawiło mnie to. Niestety z dnia na dzień robiło się coraz gorzej. Kłócili się naprawdę nawet o najdrobniejszą rzecz. Krzyki nie opuszczały naszego domu, a ja zaczęłam mieć już tego wszystkiego dość. Pewnego dnia wykorzystałam fakt, że mam z moją mamą dobry kontakt i powiedziałam jej wszystko co myślałam na temat jej kłótni z tatą. Wtedy uważałam, że jeżeli ludzie przestają się ze sobą dogadywać to powinni sobie odpuścić i się rozstać. Gdy skończyłam mój wywód odpowiedziała mi tylko, że nie zepsuje naszej rodziny jeszcze bardziej i nie weźmie z tatą rozwodu, mimo że dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że dzięki temu każdy odetchnąłby w końcu z ulgą. Do teraz nie mam pojęcia, dlaczego wtedy mi to powiedziała, ale nigdy nie miałam odwagi zapytać jej o to drugi raz. Postawiłam sobie za cel, doprowadzić ich do zgody za wszelką cenę. Dlatego zaczęłam odmawiać weekendowych wypadów, imprez i spotkań towarzyskich. Nigdy nie wiedziałam, w którym momencie się pokłócą i czy nie będzie to akurat w momencie, kiedy będę bawić się ze znajomymi. Zapraszali mnie, a ja wszystkim odmawiałam, aż w końcu przestali do mnie nawet pisać. Straciłam ze wszystkimi kontakt, a dopuszczać do siebie zaczęłam tylko moją najlepszą przyjaciółkę - Ariadnę i chłopaka - Dantego. Byli jedynymi osobami, które wiedziały co się u mnie dzieje i dlaczego już nie wychodzę z domu. Spotykałam się z nimi naprawdę rzadko, ale oni jako jedyni nie mieli mi tego za złe. W przeciwieństwie do innych rozumieli, że rodzina jest dla mnie najważniejsza, choć to nie ja powinnam ją ratować.

Poznałam Dantego rok temu na jednej z imprez. Nie bał się tłumu i chyba to najbardziej mi w nim zaimponowało. Zwróciłam na niego uwagę, bo wyróżniał się spośród reszty. Na moje szczęście on też mnie zauważył. Napisał do mnie następnego dnia i tak zaczęła się nasza relacja. Potem zaczęliśmy sporadycznie się spotykać, aż w końcu pocałował mnie i przyznał, że mu się podobam. Powiedziałam mu wtedy, że jego uczucie nie jest jednostronne i wspólnie zdecydowaliśmy się wejść w związek. Byliśmy ze sobą od ośmiu miesięcy. Wiedziałam, że mogłam na nim polegać i on wiedział, że może polegać na mnie.

Z Ariadną znałam się od dzieciństwa. Nasi rodzice się przyjaźnili. Chodziłyśmy ze sobą do przedszkola a później przez cały czas do tej samej klasy. Byłą przyjaciółką, o której każdy by marzył. Zawsze mnie wspierała, wyciągała mnie z kłopotów a czasami wchodziłyśmy w nie razem. Nikt nigdy nie zdołał nas rozdzielić i miałam nadzieję, że tak pozostanie już na zawsze. Na każdą imprezę chodziłyśmy razem. Nawet jeżeli zaproszenie dostała tylko jedna z nas. Byłyśmy pakietem i każdy kto nas zapraszał liczył się z tym, że dostanie nas dwie, chociaż może nawet tego nie chciał. Kochałam ją. Była dla mnie jak siostra. Rozumiałyśmy się bez słów i właśnie to w niej uwielbiałam. Gdy przestałam chodzić na imprezy, ona całkowicie wyparła się naszych znajomych i zostawiła ich wszystkich dla mnie. Byłam jej za to wdzięczna, choć wiele razy powtarzałam jej, że nie musi rezygnować ze wszystkiego tylko i wyłącznie dla mnie. Zawsze odpowiadała mi, że ja jestem ważniejsza niż jakieś głupie imprezy. Jako jedyna była nawet świadkiem paru afer moich rodziców, mimo że nie chciałam by tego słuchała i na to patrzyła. W ten sposób zamieniłam cotygodniowe imprezy na oglądanie Netflixa z Ariadną. Byłam jej za to naprawdę bardzo wdzięczna. Ona o tym wiedziała. Codziennie pisała do mnie z pytaniami - jak się czuję, co z rodzicami i czy na pewno nie chcę żeby przyszła, lub czy nie chcę gdzieś wyjść się przejść. Nie miałam na to siły, choć każdy mówił mi, że polepszy mi to humor. Tak naprawdę każde wyjście z domu wiązało się dla mnie z obawą, że coś się wydarzy a ja nie będę obok żeby to zahamować. Prawda była taka, że jak wtrącałam się w kłótnie moich rodziców to kończyło się tak, że i ja się z nimi kłóciłam. Nie rozumiałam ich decyzji. Łatwiej byłoby dla wszystkich gdyby serio w końcu się rozstali, nawet jeżeli kiedyś mieli by do siebie wrócić. Jednak to nie ja byłam tu od podejmowania decyzji, więc nawet się nie buntowałam i nie nalegałam na to. Po prostu starałam się dostosować, co w tamtej sytuacji było naprawdę bardzo ciężkie. Czułam jak powoli siada mi to wszystko na psychikę. Zaczęłam miewać migreny, często wymiotowałam ze stresu albo zamykałam się w pokoju i zwyczajnie płakałam, tęskniąc za okresem kiedy wszystko było dobrze. Czasem walka nic nie wskóra a jedynym wyjściem było zrezygnowanie, jednak w oczach moich rodziców byłoby to zbyt duże poniżenie, żeby po nie sięgnąć. Więc woleli toczyć buty niszcząc przy okazji wszystkich i przede wszystkim samych siebie. Dlatego nie miałam pojęcia co zrobić, żeby było dobrze.

Mi Sol y Mi Luna [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz