Epilog

1.4K 74 68
                                    

2 tygodnie później:

Dokładnie dwa tygodnie temu, przyleciałam do jakiejś prowincji pod Madrytem do ojca. Było tu całkiem ładnie, ale nie aż tak jak podobało mi się w Barcelonie. Okolica była spokojna, a wokół nas były wybudowane może dwa albo trzy domy.

Musiałam przyznać, że byłam nieźle zdziwiona, kiedy dojechałam z ojcem pod wskazany adres. Nie sądziłam, że jego także było stać na aż tak luksusowy dom. Przed budynkiem był ogromny ogródek z idealnie wykoszonym trawnikiem. Do domu prowadził chodnik, zrobiony z kamieni. A sam dom nie był ogromny, ale zdecydowanie zbyt duży, jak na kogoś kto miał mieszkać sam.

Okazało się, że mój tata kupił ten dom dość niedawno i jeszcze nie zdążył zrobić remontu, po poprzednich właścicielach. Wcale mi to nie przeszkadzało, bo pokój, który został mi przeznaczony wyglądał naprawdę przyzwoicie. Na piętrze, poza pokojem moim i taty, były jeszcze dwa wejścia. Jednym z nich okazał się gabinet, a drugim kolejna sypialnia, która wcześniej pewnie należała do chłopaka. Poznałam to po granatowych ścianach i starej piłce do nożnej, która została praktycznie flakiem. Gdy tylko ją znalazłam, pobiegłam do ojca i poprosiłam żeby ją naprawił. Leonardo nie miał z tym większego problemu i po chwili miałam już gotową piłkę. Zbiegłam na dół i wyleciałam przez tyle drzwi na taras, z którego można było zejść do, także ogromnego, ogrodu. W nim było już więcej roślin, drzewek, krzewów, a także wielki plan z wykoszoną trawą. Po prawej od tarasu znajdowała się także mała altanka, która była przeurocza.

Codziennie miałam kontakt z moimi przyjaciółmi z Barcelony. Codziennie gadałam na kamerce z Ferminem, a czasem wymieniałam jakieś pojedyncze wiadomości z Yamalem czy Gavim. Oczywiście z Hectorem nie miałam absolutnie żadnego kontaktu. Nie miałam pojęcia co się u niego dzieje, ale starałam sobie to wyrzucić z głowy. W końcu to co między nami zaszło najwyraźniej było tylko krótkim wakacyjnym epizodem. Nie miałam ochoty jeszcze bardziej dobijać się myślą, jak bardzo musiałam się przed nim zbłaźnić. Nawet nie chciałam o tym myśleć. Najwyraźniej właśnie tak miało się wydarzyć. Kolejny raz przekonałam się, że przeznaczenia niestety nie da się oszukać. I choć byłam pewna, że miłość do Hectora Forta nie opuści mnie tak szybko, to musiałam nauczyć się z tym żyć. Chyba nie miałam innego wyboru.

Poprosiłam ojca, żeby zapisał mnie do psychologa w Madrycie. Starałam się przepracować moje traumy i wiedziałam, że jest to chyba jedyny dobry sposób na pozbycie się ich a przynajmniej nauczenia się życia z nimi. Wiedziałam, że niektórych blizn nie da się usunąć i starałam się żyć ze świadomością, że każdy wieczór spędzałam na przypominaniu sobie wszystkiego.

Moja mama miała zdecydowaną rację. Pobyt u ojca dobrze mi zrobił. Zapomniałam, przynajmniej na krótki moment, o wszystkich moich problemach. I choć życie z moim tatą było dość trudne i co chwilę dzwoniłam do mamy, to uważałam, że jeszcze kiedyś na moim niebie może pojawi się słońce.

Wyszłam na podwórko z piłką, którą napompował mi tata. W jednej chwili poczułam, jak całe ciepłe powietrze zderza się z moim ciałem. Było naprawdę gorąco. Mimo, że była już połowa września. Stanęłam na trawniku i zaczęłam odbijać piłkę, czując jak uśmiech automatycznie pojawia się na mojej twarzy. Dryblowałam piłką, dokładnie tak, jakbym ostatni raz robiła to wczoraj. Prawda była taka, że ostatni raz robiłam to dwa miesiące temu, kiedy przyjechałam do Barcelony. A jeszcze wcześniej robiłam to, jak miałam jedenaście lat. I przez cały ten czas byłam w formie. Brawo, Adeline. Tak trzymaj.

Wciąż obracałam nogami w szybkim tempie, śmiejąc się do siebie jak wariatka. Wyzwalało to we mnie hormon szczęścia i mogłabym tam stać przez najbliższy tydzień, a żadna terapia nie byłaby mi już potrzebna.

Mi Sol y Mi Luna [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz