Rozdział 5

1.6K 62 62
                                    

dzień dobry, misiaki. postanowilam podzielic akcje z imprezy na dwa rozdzialy, bo wolalam dwa rozdzialy o standardowej dlugosci niz jeden bardzo dlugi. w tym jest troche ognia o ktorym wam wspominalam i moze niedlugo zmienimy na chwile perspektywe, zebyscie zobaczyli co sadzi na ten temat Hector, ale tego nie mowi. standardowo przepraszam za bledy, ale mam nadzieje ze da sie to jakos czytac. a no i oczywiscie zapraszam do czytania mojej tablicy bo tam zamieszczac bede wszystkie info dotyczace rozdzialow i chcialam wam takze bardzo podziekowac za wszystkie mile slowa dotyczace mojej ksiazki. kocham was

milego czytania i do nastepnego, buziaki.

***

Nie musiałam długo czekać, żeby na parking wjechało czarne, zdecydowanie zbyt ekskluzywne auto. Była to jakaś limuzyna, więc domyślałam się, że w środku będzie już większość gości. Nie pomyliłam się, bo gdy kierowca wyszedł by otworzyć mi drzwi usłyszałam mnóstwo głosów. Pierwszą osobą, którą dostrzegłam po wejściu do pojazdu był Lamine i dziękowałam mu w głowie, że zostawił mi miejsce obok siebie, bo na tamten moment był jedyną osobą, której względnie ufałam i wierzyłam w jego dobre intencje (a przynajmniej się starałam). Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłam to spojrzenie, zajmując miejsce obok niego. Wszyscy uważnie mi się przyglądali, przez co atmosfera stała się nieco bardziej napięta.

- Hejka - powiedziałam, patrząc na Yamala z widocznym stresem w oczach. Chłopak się uśmiechnął.

- Cześć - odpowiedział szybko. - Przywitaj się z nimi, oni czekają, aż ty to zrobisz - dodał szybko, więc zestresowałam się jeszcze bardziej. Odwróciłam wzrok w stronę ludzi, żeby zobaczyć, kto tak właściwie siedzi z nami w samochodzie. Siedzenia w tej limuzynie układały się w literę "U". Z drugiej strony Lamine'a siedziała jego dziewczyna Alex. Obserwowałam ją na Tikoku już długo wcześniej. Była po prostu ładna, okej. Obok niej siedział Gavi. Dalej Pedri, Raphinha, Ronald Araujo, Kounde, Lopez, a naprzeciwko mnie siedział nikt inny niż sam dupek. Oczywiście miałam na myśli Hectora Forta. Przewróciłam oczami, gdy tylko załapałam z nim kontakt wzrokowy, lecz zrobiłam to tak, żeby reszta tego nie zauważyła.

- Hejka wszystkim. Jestem Adeline - powiedziałam najmilej, jak tylko potrafiłam. Próbowałam wstrzymać się od prychnięcia, widząc jak Fort bezczelnie przewraca oczami. On już nie zrobił tego niezauważalnie. Wcale nie chciałam wrócić do domu. Wcale.

    W reakcji na moje słowa mniej więcej wszyscy uśmiechnęli się przyjaźnie. Wiedziałam, że sami nie do końca wiedzą kim jestem i co robię z nimi w jednym samochodzie. Widziałam to w ich oczach. To jeszcze się, kurwa, przekonają kim jestem, jak tylko napiję się alkoholu. Po jakimkolwiek procencie moje ciało stawało się bardziej rozluźnione. Łącznie z buzią. Nadawałam jak nakręcona. Czasami na imprezach opowiadałam nieznajomym całą moją biografię. Zazwyczaj ich to odpychało, ale ja się tym nie przejmowałam, bo przecież to ja byłam królową imprez, a nie oni.

- Musimy ci się przedstawiać? - Zapytał żartobliwie Pedri, a mi przez głowę przebiegła jedna odpowiedź. Nie, Adeline. Nie rób tego. Spojrzałam na Yamala, który swoją twarz miał najbliżej z nich wszystkich. Uniósł jedną brew w oczekiwaniu na moją odpowiedź. Nie zesrajcie się wszyscy.

- Nie musicie, ona interesuje się piłką. - Jednak ktoś postanowił odpowiedzieć za mnie. I tą osobą nie był nikt inny niż pieprzony Fort. Odwróciłam wzrok w jego kierunku i sarkastycznie się uśmiechnęłam. Kto go, do kurwy, poprosił o wypowiedź? No na pewno nie ja. Powróciłam głową do ludzi i starałam się zmienić swój ton głosu na jak najbardziej normalny, żeby nie być dla nich wredna.

- Umiem mówić za siebie - powiedziałam poważnie, spoglądając znacząco na bruneta. Wywołało to uśmiechy u Yamala, Alex i Gaviego. - To prawda, interesuję się piłką - dodałam po chwili.

Mi Sol y Mi Luna [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz