Rozdział 11

1.7K 66 83
                                    

elo po raz drugi dzisiaj, nadrabiam rozdzialy, ktore pisalabym w weekend i sama jestem w szoku, ze mialam tyle sily zeby az tyle dzisiaj napisac

nie bede wam powtarac tego co juz dzisiaj pisalam wiec nie bede sie rozpisywac

mam dobre przeczucie, ze wam sie baaaardzo spodoba ten rozdzial

milego czytania i dalej informowac bede was na mojej tablicy.

duzy buziak!!

***

Nie potrafiłam czerpać przyjemności ze wspólnego wyjścia. Ciągle czułam się przytłoczona sytuacjami, które wydarzyły się ostatnio. Cała ta sprawa z tym udawaniem związku. Nie rozumiałam po co to wszystko. Łatwiej było by powiedzieć, że nic między nami nie ma i żyć dalej. Hector próbował mi to wytłumaczyć, ale nie rozumiem, co do tego ma sprawa z jego wizerunkiem. I chyba nie potrzebowałam tego zrozumieć. Dodatkowo ta rozmowa, która czekała nas po powrocie. Stresowało mnie to wszystko zbyt mocno. Hector powiedział mi także, że przed znajomymi też będziemy musieli udawać. Co oznaczało, że praktycznie cały czas będzie się to za nami ciągnąć. Naprawdę nic nie rozumiałam.

    Poszliśmy do restauracji, która nie była taka ekskluzywna, jakiej się spodziewałam. Starałam się myśleć według zasady, że będę się tym wszystkim martwić później, ale niezbyt mi to wychodziło. Próbowałam w jakiś sposób się wyluzować, bo wiedziałam, że po mnie było widać każdą emocję, jaką przeżywałam. Byłam tego świadoma. Oczywiście zostałam wręcz zmuszona do tego, żeby usiąść obok Hectora. Nie byłam zwolenniczką tego pomysłu, ale chyba nie miałam lepszego wyboru. co jakiś czas chłopak pytał mnie cicho, czy wszystko jest w porządku. Za każdym razem odpowiadałam, że tak, bo co innego mogłabym mu powiedzieć, skoro doskonale zdawał sobie sprawę, że jest zupełnie inaczej. Nie chciałam robić z siebie ofiary, bo też nie oczekiwałam, że chłopak coś z tym zrobi. Nawet nie mogłam od niego teraz tego wymagać.  

Mimo wszystko wieczór upłynął mi naprawdę dobrze i szybko, co niesamowicie mnie cieszyło. Ostatecznie wróciliśmy do pokoju około godziny dwudziestej drugiej. Oczywiście prostą czynność jak wchodzenie do pomieszczenia sprawiła, że pokłóciłam się z Hectorem, tym razem z rozbawieniem, bo sprowokowałam go z premedytacją. Widział to i nie krył rozbawienia, ale ja w tym wszystkim starałam się zachować powagę. Ogarnięcie się do spania zajęło nam mniej więcej godzinę. A gdy chłopak zamknął się w łazience, to ja zastanawiałam się nad tym od czego zacznie się nasza rozmowa, o której nie mogłam przestać myśleć. Ciekawiło mnie to, co chłopak miał mi do powiedzenia. Gdy usłyszałam dźwięk otwierania drzwi, to podniosłam się na równe nogi z łóżka i stałam ze wzrokiem wlepionym w Hectora. Który okazał się być nagi. No prawie, bo obwiązał się w pasie białym ręcznikiem. Z włosów spływała mu woda, a klatka prezentowała mięśnie. Speszona odwróciłam wzrok, udając że wcale się na niego nie patrzyłam. Usłyszałam jego ciche parsknięcie, po czym dźwięk wyłączania światła.

- Widziałem to - powiedział rozbawiony. Przewróciłam oczami i odwróciłam się do niego z podniesionymi brwiami

- Ale co?

- Gapisz się, Adeline - powiedział z pewnością w głosie.

- Nie mów do mnie Adeline.

- Bo co, znowu mnie uderzysz?

- Wiesz, że jestem do tego zdolna. - Starałam się zachować jak największą powagę.

- No tak, zdążyłem już się przekonać. - Wzruszył ramionami, jakby to nic nie zmieniało.

- Ale nadal mnie tak nazywasz.

- Bo podoba mi się twoje imię w pełnej wersji. - Tym razem udało mi się zachować powagę, bo chłopak mówił poważnie. A tak przynajmniej wyglądał.

Mi Sol y Mi Luna [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz