Rozdział 6

1.8K 70 80
                                    

 hejo, dzisiaj dostajecie ode mnie poki co najdluzszy rozdzial ze wszystkich i mam cicha nadzieje ze wam sie spodoba...

przepraszac za bledy nie chce was co rozdzial, wiec mam nadzieje, ze juz to wiecie.

milego czytanie, buzka.

***

Wróciłam do Alex z drugimi drinkami. Hector zepsuł mój dobry humor i straciłam nadzieję, że będę się dobrze bawić na tej imprezie. Gdy wyszłam przed budynek obok brunetki siedział Lamine, więc dosiadłam się do niej z drugiej strony. Obydwoje odwrócili głowę, żeby mnie zobaczyć. Uśmiechnęłam się blado, starając nie dać po sobie poznać, że mojego makijażu już prawie nie było, a oczy były przekrwione od łez. Źle się czułam. Ale potem przypomniało mi się jak dałam Fortowi w mordę. I to poprawiło mój humor.

- Wróciłam - powiedziałam do dwójki z lekkim uśmiechem, dając Alex jej kubek. Zmrużyła brwi, gdy go ode mnie zabierała.

- Płakałaś. - To nawet nie było pytanie, ona po prostu to stwierdziła. Nie wiedziałam, czy mam się przyznać, czy lepiej tego nie robić.

- Tak, po prostu zatęskniłam za domem - skłamałam, mając nadzieję, że mi uwierzy.

- Nie wyglądasz, jakbyś mówiła prawdę - wtrącił Yamal, przez co zwróciłam wzrok na niego. Uważnie mi się przyglądał i unosił jedną brew do góry. Jezu ludzie, dajcie mi już spokój. Alex spojrzała na niego, gdy mówił, po czym przytaknęła i znowu spojrzała na mnie. Teraz wyglądała na zmartwioną.

- Dobra, pokłóciłam się z Hectorem - przyznałam w końcu, na co obydwoje potaknęli. Chyba czekali aż to rozwinę, bo wciąż nie spuszczali ze mnie wzroku. - Po prostu trochę naruszył moje granice wytrzymałości. I serio chcę do domu. To wszystko wydaje się cholernie trudne i nierealne - dodałam po chwili, mając nadzieję, że w końcu się odezwą i nie każą mi już nic więcej mówić.

- Nie wiem, co mogę ci doradzić - zaczęła Alex, wzdychając ciężko. - Jak pierwszy raz się z nim spotkałam był dla mnie podobny. Nie lubi nowych znajomości. - Siedzieliśmy w ciszy. Nie lubiłam ciszy, bo z reguły zawsze była niezręczna, jednak tym razem naprawdę było mi dobrze.

- Parę razy się spotkacie i przestanie taki być. Mówię poważnie - odpowiedział Lamine. Lubiłam go. Był naprawdę w porządku.

- Tylko, że ja nie wiem, czy do tego spotkania w ogóle dojdzie - zaczęłam, czując jak łzy napływają znowu do moich oczu. Znowu zwrócili się głowami w moją stronę, jakby na pstryknięcie palcem. - Nie zrozumcie mnie źle. Jesteście wszyscy bardzo w porządku, ale ja nie wiem, czy pasuję do takiego otoczenia. Jesteście wszyscy bardzo popularni, a ja nie i po prostu się od was różnie. Nie mam takiego życia jak wy i nie będę go miała, choćbym nie wiem co zrobiła - dodałam po chwili.

- Pasujesz do nas. Udowodniłaś to w momencie, w którym po pierwsze opierdoliłaś w aucie Forta, a po drugie, że w ogóle zgodziłaś się na tą imprezę. Większość by spanikowała i nas wszystkich poblokowała. - Słowa, które mówił Yamal trochę podnosiły mnie na duchu.

- No to chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wygląda życie każdej napalonej fanki Barcelony - odpowiedziałam, starając się ich rozbawić. Tylko Alex się zaśmiała. Boże, czyli on naprawdę nie miał pojęcia jak to wyglądało.

- A jak wygląda?

- Pod kamieniem ty chyba żyjesz - skwitowałam. - Każda dziewczyna, która jest fanką Barcelony błagała by cię na kolanach, żebyś też ją zaprosił. Serio mówię.

- Ale ty jesteś fanką Realu. Chyba nie każda fanka Realu chciałaby się znaleźć ze wszystkimi piłkarzami Barcelony w jednym domu - odpowiedział, a Alex zrobiła wielkie oczy i zamiast patrzeć się przed siebie jak wcześniej znowu uważnie mi się przyglądała.

Mi Sol y Mi Luna [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz