Rozdział 18

1.7K 82 34
                                    

czesc miski

chcialam odniesc sie do poprzedniego rozdzialu, bo uwazam, ze jest to temat, ktory warto poruszyc

moglam dac wam tylko namiastke tego, co sie tam wydarzylo, moglam sprawic, ze Hector pojawilby sie tam w odpowiednim momencie, a moglam sprawic takze, zeby ja zatrzymal zanim, w ogole by tam pojechala, ale nie zrobilam tego, a wiecie czemu?

bo w wiekszosci sytuacji w prawdziwym zyciu sie tak nie dzieje. w ksiazkach zawsze ktos zjawia sie na czas, ale w zyciu zazwyczaj tego nie ma. wiele dziewczyn pada ofiara gwałtów a wiekszosc ich znajomych, rodzina i wszyscy dookola nawet nie zdaja sobie z tego sprawy. 

nie jest to wina tych dziewczyn, nikt nie zasluguje na to i przede wszystkim, zadna z nich nikogo nie prowokuje. to nie w nas lezy problem, a w tej drugiej stronie. blagam, zaprzestanmy ukrywaniu tego i blagam niech w ksiazkach czesciej zostanie poruszany ten temat. 

wspierajmy osoby pokrzywdzone z calych sil. nic nie bylo ich winą i nigdy nie bedzie. bolu niestety nie da sie wymazac, ale mozna nauczyc sie z nim zyc. 

i tym chcialam wam tylko przekazac, zebyscie nigdy nie wsiadaly do obcych samochodow, uwazaly na siebie na imprezach i zawsze informowaly bliskich dokad jedziecie. nigdy nie wiecie, co moze tam na was czekac. 

jeszcze takie szybkie info, zostal nam prawdopodobnie tylko rozdzial 19 i epilog. zostawiam was w niepewnosci, bo wiem, ze boicie sie zakonczenia. ja tez, spokojnie. co dwie glowy to nie jedna, co nie? 

trzymajcie sie, kocham was

buzka

***

HECTOR

Nie wiem, ile czasu minęło od mojego telefonu do Fermina, do momentu, w którym pod moim domem stały już cztery sportowe samochody. Szybko wybiegłem z domu i przywitałem się z przyjaciółmi zbiciem piątki. Nie musiałem nic do nich mówić, ani tłumaczyć. Tak jakby wiedzieli, co dokładnie się dzieje. Podchodząc do samochodu wymieniłem tylko krótkie spojrzenie z Lopezem, a ten pokiwał głową, jakby bez słów wyczytał z mojej twarzy, o co chodziło. Po chwili wsiedliśmy do swoich samochodów i jechaliśmy za Ferminem z prędkością, która przekraczała ograniczenie przynajmniej trzy razy.

Cholernie się stresowałem. Wszystko we mnie buzowało. Byłem tak wkurwiony, jak jeszcze nigdy wcześniej. Nigdy nie czułem się tak kurwesko wkurwiony. Przysięgam. Byłem gotowy naprawdę zabić ich wszystkich. Co do, kurwa, jednego.

Po kilku, dłużących się w nieskończoność, minutach w końcu dotarliśmy, na wskazany przez blondyna adres. Faktycznie była tam jakaś impreza. Wszędzie kręcili się jacyś ludzie, a zdecydowana większość była w ogrodzie. W tamtym momencie miałem totalnie wyjebane w to, że wszyscy zlecą się do nas, jak myszy do sera. W tym momencie liczyło się dla mnie tylko to, żeby znaleźć Adeline i ją stamtąd zabrać.

Oczywiście staliśmy się już obiektem spojrzeń, kiedy pięć sportowych samochodów z piskiem opon zaparkowało obok siebie pod domem. Wyleciałem z pojazdu jak oparzony. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę wejścia, słysząc, jak koledzy podążają tuż za mną. Praktycznie rozpierdoliłem drzwi wejściowe, które nie chciały ze mną współpracować. Od razu zderzyłem się z nieprzyjemnie ciepłym powietrzem, zmieszanym z potem i zapachem alkoholu. Grała też niesamowicie głośna muzyka, która była tak okropna, że aż wykrzywiłem twarz w grymasie. Wszystkie oczy spoczęły na mnie. Rozejrzałem się, skanując otoczenie w poszukiwaniu dziewczyny. Po chwili, gdy jej tam nie dostrzegłem, odwróciłem się do chłopaków, którzy mieli podobny wyraz twarzy do mojego. Nie dziwiłem im się. Takie imprezy były cholernie obrzydliwe i żałowałem, że nie powstrzymałem Adeline przed przyjściem tu. Gdybym wiedział, że coś takiego się wydarzy, to nawet nie zawahałbym się nad tym przez chwilę. Kiwnąłem porozumiewawczo głową do chłopaków i każdy skierował się w swoją stronę. Bez zawahania wbiegłem do salonu, gdzie bez skrupułów przepychałem ludzi, jakby byli tylko nic nie znaczącymi pionkami na planszy. Nie żeby coś, ale dla mnie właśnie tacy byli. Nic nie znaczący. Miałem totalnie wyjebane w te wszystkie, prawie półnagie laski, kręcące dupą przed swoimi potencjalnymi kandydatami do sprawdzenia wytrzymałości łóżka i chłoptasiów, którzy więcej w życiu się nawciągali kokainy niż powietrza. Oczywiście moje pojawienie się tam wywołało też dużo zdziwień. Z pewnością wiedzieli, że Adeline to moja dziewczyna. No w prawdziwym życiu nią nie była, ale oni tego nie wiedzieli.

Mi Sol y Mi Luna [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz