Rozdział 12

1.5K 67 68
                                    

elo miski

dzisiaj troche spokojniej, bo jak pisalam wam wczoraj slabo sie czuje, jednak musialam wam dostarczyc rozdzial, sprobuje juz zaczac pisac kolejny, w razie cos

kolejna sprawa jest drama z Alex, ktora ma swoj udzial w mojej ksiazce, stad moje pytanie - jakies pomysly, co moge z nia zrobic? zastanawiam sie, czy ja wyrzucic, czy dokonczyc ksiazke normalnie. mozecie podrzucic jakies pomysly, a ja sprobuje cos wymislic jeszcze

standard sorka za bledy, co zlego to nie ja

kocham was mocno, buziaczki

***

Starałam się za chwilę nie popłakać, kiedy po raz kolejny moje włosy ze mną nie współpracowały. Stałam więc pod lustrem już od godziny i wciąż walczyłam z brązowymi kłakami. Nie dość, że wyglądały jak siano, to nie mogłam nawet ich wyprostować, bo wtedy wyglądają jak proste siano. Później wpadłam na plan zrobienia sobie koka lub kucyka, ale moje włosy dzisiaj były nie do ujarzmienia. Ostatecznie zostawiłam je rozpuszczone, bo nie miałam już czasu, żeby wymyślić coś innego. Był dzień meczu. Hector zostawił mnie w pokoju jakoś dwie godziny temu. Wiedziałam, że poszedł na spacer, pewnie chciał się wyciszyć. Więc nawet jeżeli nie było go przez spory kawałek czasu to postanowiłam, że nie będę do niego dzwonić. Rozumiałam, że musi być dzisiaj w stu procentach skupiony, a jeżeli dwugodzinne szlajanie się po obcym mieście mu w tym pomoże, to nie mogłam nic z tym zrobić.

Zaraz po tym jak chłopak wyszedł, zaczęłam się szykować. Mecz był teoretycznie dopiero o dziewiętnastej, ale chciałam być gotowa wcześniej, bo w sumie to pierwszy raz szłam na mecz razem z klubem, a nie jako kibic i nie wiedziałam jak to wygląda. Potem przyszła do mnie Alex, bo Lamine także ją zostawił. Pomalowałyśmy się wspólnie, słuchając przy tym muzyki. Oczywiście nie wyglądało to tak, jak mniej więcej zwykle, gdy słuchamy muzyki. Tym razem grała cicho, a my nie odzywałyśmy się do siebie nawet słowem. I nie miałyśmy sobie tego za złe. To było oczywiste, że obie byłyśmy zdenerwowane. Jednak zanim to nastąpiło musiałam jej powiedzieć o Hectorze. Oczywiście nie o tym, że udajemy, tylko że się spotykamy. Ustaliliśmy, że tak będziemy o tym mówić, bo to dość dziwne żebyśmy od razu byli razem po tym jak obydwoje wręcz się nienawidziliśmy. Alex była w dużym szoku, ale w końcu przyznała, że spodziewała się, że tak to się skończy już na tej imprezie. Zajebiście, Alex. Dowiadywałam się bardzo interesujących rzeczy. Nałożyłam dziś więcej makijażu, niż robiłam to zazwyczaj. Moje oczy podkreślały naprawdę delikatne rzęsy, policzki otulał róż, a rzęsy zostały delikatnie wydłużone dzięki użyciu zalotki i tuszu. Stwierdziłam, że nie będę nakładać korektora, bo chciałam żeby moje małe piegi na nosie i pod oczami były wciąż widoczne. Nie wiem czemu, ale ostatnio polubiłam je jakoś bardziej. Usta obrysowałam delikatnie konturówką, żeby nie przesadzić i nałożyłam przezroczysty błyszczyk, który idealnie się z nią wymieszał. Alex pomalowała się mocniej niż ja. Nałożyła korektor, pomalowała brwi i doczepiła delikatne kępki. Była niesamowicie piękna, nawet nie pomalowana. Jednak teraz wyglądała jeszcze piękniej.

Kiedy skończyłyśmy się szykować dochodziła godzina siedemnasta. Za pół godziny mieliśmy wszyscy stawić się pod hotelem, skąd mieliśmy wyruszyć na stadion. Towarzyszyły mi różne emocje. Przechodziły od zdenerwowania do podekscytowania. Siedziałam na leżaku przy jeziorze, kiedy Alex powiedziała, że idzie się ubrać. Kiedy poszła już do siebie, zdałam sobie sprawę, że nie mam ze sobą żadnej koszulki piłkarskiej. Znaczy no poza tą z Realu, ale ją zostawiłam w Barcelonie. Wbiegłam do pokoju, zestresowana po czym zauważyłam na łóżku ubranie złożone w dokładną kostkę z karteczką na górze. Uniosłam brwi do góry i podeszłam do tajemniczego prezentu. Wzięłam karteczkę w dłonie i rozłożyłam ją.

Mi Sol y Mi Luna [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz