mam cię-4🌸

57 28 11
                                    

Nie było dziś Betty, ale był Ben. Gdyby nie oni, byłabym samotna w szkole. A nikt tego nie chce. Siedziałam z Benem na trawie. Było ciepło, więc większość szkoły była na tyle budynku.

Dziś był dobry dzień w szkole. Były skrócone lekcje, bo nauczyciele mieli wyjazd integracyjny.

- Co słychać u Betty?
Betty była dziewczyną Bena. Gdyby nie ona, prawko moje  znajdowałoby się głęboko w szufladzie.

- Mam sprawę do Betty, ale wiem, że dużo ma na głowie.

- Betty ostatnio jest bardzo nerwowa, bo jej kostka ciągle mówi " zwolnij " a ona nie chce, mieć przerwy w tańcu.Ta dziewczyna kiedyś wykończy mnie swoją upartością.

- Przekaż jej, że umyje auto i oddam.

- Tak i przekaże, że masz sprawę do niej.

Uśmiechnął się, jakby wiedział że chodzi o Johna. Betty skręciła kostkę miesiąc temu, lecz dalej nie wygoiła się w stu procentach. Tylko trzy osoby wiedziały że z Johnem się przyjaźnię. W szkole nie odzywał się do mnie, nie miał czasu na jakąś Suzy.

- Twój Romeo jest na ustach wszystkich w szkole.

- Nie mój Romeo

- Mów co chcesz, ja wiem swyoje - uśmiechnął się - Ashley chyba zdradza Johna.

- Nie moja sprawa

Po słowach zabrzmiał dźwięk dzwonka. Nie było czasu na dyskusję. Trochę poczułam złość na Ashley. Mieć takiego faceta i zdradzać go? To trzeba mieć tupet. Nigdy bym tego nie zrobiła. Z pełną głową poszłam na lekcje.

**
Wszyscy byli na stołówce. Pachnialo jedzeniem. Kucharki dziś sie postarały. Sama siedziałam obok okna. Przed sobą miałam makaron z sosem pomidorowym.

Skubałam go widelcem i wpatrywałam się w punkt za oknem.

Usłyszałam szmer. Ben usiadł naprzeciwko. Zazwyczaj przysiadał się do mnie z Betty i Norą. Obie dziś były zajęte.

On przed sobą miał kurczaka i ziemniaki pieczone. Nie miałam dziś ochotę na rozmowę. Ben wiedział że nie jestem rozmowna. Mu się podobało, że mało gadałam, bo jego dziewczyna gadała aż za dużo. Ze mną mógł odpocząć w ciszy. Jednak nie dane, było mi w ciszy siedzieć.

- Czy ty jesteś normalny?

Spojrzałam się, gdzie dochodziły głosy. Głos należał do Ashley. Brunetka z zbyt kusymi ubraniami na sobie. Ledwo jej spódniczka zasłaniała tyłek, a bluzka prawie nie istniała. Jej twarz była w grymasie. Trzymała nad stolikiem szklankę z sokiem pomarańczowym.

- Chciałaś sok pomarańczowy
-Warknal John na nią. Dziś jego mięśnie przysłaniał strój do motoru. Stał obok niej spięty.

- Chciałam sok jabłkowy, ale tak naprawdę chodziło mi o wodę! Wiesz że się odchudzam.

Zakryłam dłonią usta, by się nie zaśmiać. Ben nie ukrywał, że śmieszyła go sytuacja.

Każdy w stołówce był zainteresowany teatrzykiem.

- Ashley proszę cie nie wymyślaj.

Po tych słowach na stołówce było słychać, odbicie ręki od twarzy Johna. Ashley uderzyła Johna w policzek. Gdyby tego było mało. Jej sok pomarańczowy był na nim.

Nigdy go tak wściekłego nie widziałam. Wyszedl ze stołówki jak burza i wysyczał " suka" do niej.

Chciałam wybrać jego numer, ale powstrzymałam się. Musi ochłonąć.

- Żadna laska go tak nie upokorzyła, na oczach innych-Podsumował to Ben.

To prawda. Nigdy nie miał dziewczyny, która by go tak poniżyła.

Co się z tobą dzieje John?

---------
Proszę  zostawcie ⭐ i 💬

Mam Cię Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz