Miałam uśmiech od ucha do ucha. Nie przejmowałam się już aż tak brakiem uczuć Johna. Ben i Betty mieli swoje życie, więc nie poświęcali mi zbytnio czasu . Rozumiałam to, ale wciąż pisaliśmy między sobą.
Tata został dłużej w domu. Nie poleciał do swojego szpitala. Został i pomagał babci Johnowi. Czułam, że poprawiam z nim ostatnio kontakt. Niestety od mamy się oddalam. Ona nerwowa chodziła i znajdywała powody do kłótni.
Upiekłam czekoladowe babeczki. Wyjęłam z piekarnika wypiek. Zadowolona z wielkości ich położyłam na drewnianą deskę. Oczywiście wszystko trwało wieki. Mama weszła zdenerwowana w dresie i w tłustych włosach.
- Powinnaś coś wiedzieć- powiedziała ściszonym głosem- Skoro taty nie ma chce, ci coś wyznać. A on jest przeciwko ujawnieniu tobie prawdy. A prędzej czy później się dowiesz.
- Tak?-oparłam się o blat kuchenny. Wpatrywałam się w rodzicielkę. Wiedziałam, że to coś złego.
- Z tatą nam się nie układa, przykro to powiedzieć, ale już mamy złożone papiery rozwodowe w sądzie- Złapała za babeczkę- Już walczyliśmy o nasz związek, terapeuta nam nie pomógł. Ani inne rzeczy, które miały nas uratować. Czasem miłość nie wystarczy, by być razem.
Zobaczyłam jej smutną twarz. Zakryła wyraz twarzy, gdy zaczęła jeść babeczkę. Nie wiedziałam jak zareagować. Powtarzałam sobie to w myślach raz po raz.
-Macie kochanków?! -Zapytałam zła.
Nie czekałam na odpowiedź, szybko wybiegłam prosto do auta mamy. Zawsze zostawiała kluczki w aucie. Przekręciłam kluczyk i jechałam przed siebie. Potrzebowałam być daleko od tego domu.
Zaparkowałam przed posesją Johna. Tylko tutaj mogłam zaparkować i pomyśleć. Wiedziałam, że babcia jego śpi, a on jest poza domem. Zgasiłam auto. Nie mogłam iść do moich przyjaciół, wypytywaliby się o mój stan. Najbezpieczniej było zostać na parkingu. Zostawiłam radio włączone. Łzy popłynęły mi po policzku. Nie odbierałam od nikogo telefon, miałam wyciszony. Nie wiedziałam, czy pójdę jutro do szkoły, czy wrócę do domu.
Przypominały mi się wszystkie chwilę z rodzicami.
Postanowiłam, że muszę znaleźć jakiś sklep, lecz nigdzie nie było w pobliżu. Nie miałam ani szczoteczki do zębów ani nic do jedzenia. Moje zapłakane oczy wreszcie się zamknęły.***
Usłyszałam pukanie o szybę. Szybko odskoczyłam. Zobaczyłam znajomego bruneta przed autem. I ten znajomy wzrok.
Otworzyłam drzwi, lekko uchyliłam je. Nie wiedziałam jak się tłumaczyć.
- Suzy czemu tutaj od kilku godzin jesteś?
-Musiałam odpocząć.
- Wiem, że kłamiesz. Powiedz, o co chodzi-otworzył na szerz drzwi i oparł się o blaszaka. Miał na sobie ręcznik zawieszony na ramieniu a na biodrach dresy.
- Już muszę jechać - szybko wybrnęłam z opresji. Miałam zamykać drzwi, lecz nie dał mi je zamknąć.
- Widzę, że płakałaś-podgryzał swoją wargę-Nie dam ci nigdzie odjechać, póki nie powiesz, o co chodzi. Nie chcę mieć cię na sumieniu.
- John, nie chce wracać do domu- Mruknęłam.
- Coś się stało złego?- pokiwałam głową.-Co teraz zamierzasz?
- Zostać tutaj w aucie do rana.
- Zwariowałaś- wyprostował się i wziął mnie za rękę. Wyciągnął mnie z fotela kierowcy i zamknął drzwi za mną.
- Moja babcia już śpi, więc nie zrobię ci nic do jedzenia, ale mam jogurt. Jakiś deser czekoladowy. Nie spodziewaj się luksusów. Mam jedno łóżko dla jednej osoby.- Weszliśmy do domu i cicho ściągnęliśmy buty- Tutaj jest mój pokój-Otworzył drzwi, gdy przeszliśmy z salonu do pokoju.- Mam tu łóżko a tutaj biurko i nic mi nie potrzeba.
Wiedziałam, że się tłumaczy, bo nie przypomniał mojego pokoju. Jego pokój był prostokątem. Łóżko i biurko drewniane. Kolor ścian przypominał jasną zieleń. Nie był to pokój nowoczesny. Punkt zrobił sobie u mnie za porządek. Wszytko czyste i pachnące.
-Możesz czuć się wyjątkowo, bo u mnie żadna dziewczyna nie nocuję.
Uśmiechnęłam się lekko, na ile mogłam. Wyciągnął dużą bluzkę koszykarską i bokserki.
-Bokserki są nowe, nieużywane przeze mnie - powiedział-Chcesz jogurt?
Zaprzeczyłam. Nie chciałam nic przełknąć. Wzięłam od niego ubrania i poszłam za nim. Zaprowadził mnie do małej łazienki. Wszystko było, czego się pragnęło. Prysznic, toaleta umywalka i ręczniki na wierzchu.
Szybko rozwinęłam włosy z koka i się przebrałam.Umyłam twarz i palcem umyłam pastą zęby. Nie wyglądałam dobrze. Nawet mnie nie obchodziło, że jestem u Johna. Powinnam pięknie wyglądać. A teraz wyglądałam jak sierota, poniekąd nią byłam. Rodzice mnie zostawili, gdy postanowili się rozwieść.
Wyszłam cicho, zamykając drzwi do pokoju Johna.
- John, dzięki - powiedziałam cicho, gdy usiadłam obok niego. - Nie chce o tym mówić co się stało. Nie miałam gdzie się podziać.
- Może ostatnio nie byliśmy za dobrymi przyjaciółmi, ale naprawimy to-Powiedział, wpatrując się w moje smutne oczy.- A teraz idziemy spać.
Zostawił lampkę nocną zapaloną i położył się bliżej ściany.- czekasz na zaproszenie? Zapraszam.Weszłam pod jego kołdrę, nieco skrępowana. Nic nie sprawiało, że czułam się dobrze. Znałam Johna, ale nie widziałam, w którym momencie mnie zawiedzie. Ostatnio był chamski w stosunku do mnie. Miałam z nim skończyć, a wróciłam jak Boomerang. Typowo dla mnie.
Przytulił mnie od tyłu i zamknęłam oczy. Jego dotyk działał na mnie jak bandaż na ranę. Wolałam być obojętna w stosunku do niego. Chociaż wiele bym dała miesiąc temu, by być w takim miejscu.
I jak tu nie kochać Johna?
**
Usłyszałam dźwięk szurania. Już nie przytulał mnie. Poczułam chłód na skórze. Na dworzu było jeszcze ciemno. Otworzyłam oczy. Przede mną był John ubierający się w dresy.
- cśś.. śpij, idę podać leki babci - powiedział szeptem i okrył mnie szczelnie kołdrą. Uśmiechnęłam się na czuły gest i zamknęłam ponownie oczy.
- Czyje są te buty? - słyszałam za drzwiami głos jego babci.
- Suzy musiała u nas nocować, chciałem jej pomóc.
Zasnęłam na dobre. Dopiero obudziłam się, gdy światło mi przeszkadzało w spaniu. Promyki słońca lądowały na twarzy. Wiedziałam, że to ten czas. Wstałam i poszłam w stronę kuchni się napić.
Zobaczyłam starszą kobietę na fotelu. Uśmiechnęłam się niezręcznie.
-Dzień dobry, Johna nie ma?
- Witaj skarbie, poszedł do szkoły.
- Dziś sobota - zaśmiałam się.
- To nie wiem, gdzie się podziewa - wzruszyła ramionami.- Dał mi leki, śniadanie i nie wiem gdzie, on jest.
Pokiwałam głową i wzięłam szklankę i wodę. Nalałam wodę do swojej szklanki i dla kobiety.
-Powinna pani dużo pić wody. Dziś mogę ugotować pani obiad. Bo mama dziś nie robi - skłamałam.
- Nie kochanie, John już zrobił rosół.
- Potrafi? - zaśmiałam się, popijając wodę.
- Żartuję, sama zrobiłam, bo lepiej się ostatnio czuję, twój ojciec dobre leki mi przepisał.
- To wspaniałe- włożyłam szklanki do zlewozmywaka.
Szybko powędrowałam do pokoju, gdzie spalam. Ubrałam się we wczorajsze ubrania. Nie chciałam się dopytywać, gdzie john jest. Już wystarczająco dla mnie zrobił. Byłam mu wdzięczna.Spojrzałam na swój telefon. Rodzice dobijali się aż pięć razy. Zauważyłam Johna SMS.
"Jestem na dużych zakupach, nie czekaj na mnie mała".
CZYTASZ
Mam Cię
RomanceSuzy jest nieszczęśliwie zakochana w swoim chamskim przyjacielu. Ten chłopak jest jak chorągiewka. Dziś jest miły a jutro będzie nie do zniesienia.Jak zdobyć własnego przyjaciela?