💔rozdział 12: Nadal tu jesteś?

6 2 0
                                    

Obudził nas dzwonek z telefonu. Było dzień po imprezie w szkole, więc wszyscy byliśmy padnięcia.

Westchnełam lekko unosząc się do pozycji siedzącej. Wszyscy jeszcze spali dlatego wszystkich po kolei obudziłam lekko ich szturchając.

Pierwszy obudził się Michael, potem Carmela, a na końcu Rosa. Przyjaciółki patrzyły na mnie jakbym ich ze skóry obdzierała, cóż sama ledwo wstałam więc się im nie dziwiłam.

W nocy nie mogłam spać, miałam koszmary związane z Jasonem. Cała się trzęsłam ze strachu, więc sięgnęłam do mojej szafki nocnej po inhalator i leki na ból głowy.

Poszłam do łazienki, biorąc z szafy ubrania na dzisiaj. W pomieszczeniu rozczesałam włosy, zrobiłam lekki makijaż do szkoły i założyłam jeansowe, czarne spodnie a do tego oversizową koszulkę. Włosy spięłam w niskiego kucyka.

- Musiałaś nas budzić tak wcześnie... - powiedziała z niezadowoleniem Rosa.

- Tak,  chyba nie muszę wam przypominać, że mamy dzisiaj szkołe. Nie chcę się spóźnić, więc daje wam jakieś dziesięć minut na ubranie się. Czekam na dole.

Już miałam nacisnąć klamkę gdy nasunął mi się jeszcze jeden pomysł.

- A i jeszcze jedno. Jak nie przyjdziecie w ciągu dziesięciu minut siłą was z tąd zwleke.

Zeszłam na dół z uśmiechem na twarzy, gdy usłyszałam, że ktoś idzie za mną.

Od razu mogłam rozpoznać kto za mną idzie.

- Widzę, że ktoś jednak mnie posłuchał. - powiedziałam odwracając się do niego.

- Nie chciałem być wyciągany siłą.

Zaśmiałam się, chwytając jego dłoń.

Zeszliśmy po schodach do kuchni, gdzie siedziała mama. Spoglądała na nas smutno.

Nie wiedziałam o co chodzi więc podeszłam do kobiety i mocno ją przytuliłam.

- Mamo co się dzieje? Dlaczego jesteś smutna. - zapytałam.

- Nie mogę uwierzyć, że za kilka miesięcy ode mnie odejdziesz. - powiedziała pocierając mój policzek. - kocham cię najbardziej na świecie i chciałabym patrzeć jak idziesz na studia lub do pracy...

Po tych słowach, jeszcze mocniej objęłam ją ramionami żeby nie widziała, że też płacze.

Chwilę tak stałyśmy, nie wiedziałam co powiedzieć, ani co zrobić. Odsunęłam się od rodzicielki posyłając jej smutny uśmiech.

- Też cię kocham mamo... to jest dla mnie bardzo trudne dlatego też chciałabym się cieszyć ostatnimi miesiącami życia...

Mama otarła resztkę łez i przywołała do siebie Michaela.

Od razu podszedł, chwytając mnie za rękę.

- Michael chce żebyś zajął się Olivią dobrze?

- Z wielką przyjemnością. Nie pozwolę jej nigdzie beze mnie odejść.

Kobieta skinęła głową i zaprowadziła nas do stołu. Minęło siedem minut, gdy zauważyłam, że moje przyjaciółki schodzą po schodach, ubrane do szkoły.

Przybrałam na twarzy uśmiech wygranej i posłałam im go.

W trakcie posiłku myślałam o moich urodzinach, które miały odbyć się za tydzień.

Bardzo się cieszyłam, ale też stresowałam bo to kolejny tydzień do mojej śmierci. A może lekarze coś wymyślą?

Po zjedzonym jedzeniu weszliśmy z domu i weszliśmy do samochodu Michaela, nikt się do siebie nie odzywał, jedynie dziewczyny gadały coś pomiędzy sobą.

zagubiona we mgle (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz