💔rozdział osiemnasty: Wszystko co dobre kiedyś się kończy

6 3 0
                                    

Cały czas leżałam na łóżku z zamkniętymi oczami. Nie mogłam się pozbierać po tym co zobaczyłam parę godzin temu.

A z drugiej strony nie mogłam się teraz tym zadręczać, szczególnie, że musiałam błagać niebiosa o to, żeby Michael się obudził.

Spałam pewnie z kilkanaście godzin, jednak tak jak poprzednio nie mogłam otworzyć powiek.

Nieprzyjemny puls, który dochodził z kabli strasznie mnie denerwował. Zdawałam sobie sprawę, że w moim przypadku nie będzie łatwe wyleczenie mnie.

Jednak gdzieś w sercu miałam cichą nadzieję, że tak właśnie będzie. Gdy spałam wiele razy śniły mi się okropne scenariusze.

                         ****
Po paru następnych godzinach otworzyłam lekko powieki i spojrzałam na mamę, która od razu się ocknęła.

Podłożyła mi miskę, widząc mój stan. Skorzystałam z niej i zwymiotowałam resztki poprzedniego jedzienia.

Teraz tak naprawdę nic nie jadłam. Mój ostatni posiłek był w Nowej Zelandii. Byłam cholernie głodna jednak będąc podłączona do tych kabli nie mogłam nic jeść, a przynajmniej tak mi mówiła mama.

Dostawałam przez kroplówke wodę i jakieś strasznie małe porcje maćki, jak dla dzieci.

Po chwili przyszła do nas pielęgniarka. Patrząc po jej zdegocentrowanej minie to ona zmieniała mi wkłady w węflonie.

- Dzień dobry - zwróciła się do mojej mamy, na co ta skinęła głową.
Pielęgniarka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się smutno a następnie dodała - Jak się czujesz Olivia?

- Nie wiem... szczerze mówiąc wszystko mnie boli jak cholera. A serce to już w ogóle.

- Mhm. Rozumiem - odparła po czym usiadła bliżej mnie na łóżku i zrobiła jakieś badania. Nie do końca byłam obecna, ponieważ cały czas ganiałam wzrokiem wszędzie tylko nie tam gdzie potrzeba.

Pielęgniarka spojrzała na mnie smutno i zwróciła się do mojej mamy:

- Zrobimy jeszcze dzisiaj Olivii dokładne prześwietlenie, oraz gdy wyjdzie taka potrzeba operacje. Dobrze?

- Jasne. Tak.

Gdy kobieta odeszła wzięłam telefon w rękę i szybko wystukałam wiadomość do Carmeli i Rosy.

Na szczęście miałyśmy wspólną grupę na massengerze więc nie musiałam pisać dwa razy.
Super baby:
Ja: Muszę wam coś powiedzieć... jestem w szpitalu i nie wiem czy z tego wyjdę więc chciałabym wam powiedzieć, że byłyście najlepszymi przyjaciókami jakie miałam. Carmela ty zawsze mnie wspierała niezależnie od tego co się działo. Rosa ty mi pomogłaś gdy nie mogłam odnaleźć się w nowej szkole. Dziękuję wam kochane. Nigdy o was nie zapomnę.

Rosa: Czekaj co? Jesteś w szpitalu?! Zaraz będziemy! Trzymaj się.

Ja: :(

Gdy odłożyłam telefon na biały stolik po raz kolejny przymknęłam zmęczone oczy.

Czułam jak pielęgniarka zabiera mnie na badanie, lub operacje? Sama nie wiedziałam. Byłam tak wykończona życiem, że najchętniej prosiłabym tego kto nad nami czuwa o to by mnie zabrał z tego świata.

Ja osobiście nie wierzyłam w Boga, ani w kościół czy tą całą religie, ale wierzyłam, że ktoś zawszy przy nas jest.

Taki nasz anioł stróż, który zawsze pomoże gdy będziemy umierać.

Chciałam być silna, serio ale... nie zawsze się dawało.

Poczułam jak ktoś rozcina mi miejsce gdzie znajdowało się serce. Słyszałam krzyki lekarzy oraz zamieszanie.

zagubiona we mgle (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz