Wyrażenie „pożre ten świat" pobudziło krew w żyłach Narcyzy i poczuła zimny pot spływający po plecach. Słyszała już to określenie; i jak w półśnie słuchała opowieści o tym, że przyszła do niej ta istota - ten jeleń o twarzy kobiety. Tym razem nie były w lesie i Józia nie leżała na polanie, ale wszystko działo się w jej pokoju, że widziała śpiącego Gniewomira i pani mamę Franciszkę tulącą małą Zdzisławę, ale nie była w stanie się ruszyć i ich zaalarmować. A stworzenie stało przy jej łóżku, nachylając się nad nią i w bezdennych, czarnych oczach pożerających światło dostrzegła obrazy. Obrazy płonącej Narcyzy, słyszała jej krzyki, czuła wyraźnie jej ból. I że w tej wizji coś pożarło płomienie. Wielki cień przesłonił słońce jak podczas zaćmienia, niebo zasłoniły całe stada kruków i szarańczy, z kanałów wyszły chmary szczurów; powietrze wypełnił odór rozkładu, a całe skupiska larw owadów żerujących na zwłokach przelewał się przez ulice, powalając ludzi i pożerając ich żywcem.
Józefina była apatyczna, gdy to mówiła. Siedziała na łóżku, patrząc przed siebie niewidocznym wzrokiem, jakby przywoływała obraz, jakby nadal to przeżywała w swojej głowie.
„Najgorsza była ta furia", szepnęła Józefina, podnosząc zamglone oczy w stronę Narcyzy, a ta klęczała przy niej i patrzyła jej uważnie w twarz z niepokojem. „Taka... wściekłość. Czułam taką... furię, że chciałam w tym śnie wszystkich skrzywdzić, dać upust temu, co czułam. A ty, w tych płomieniach..."
- Nie idę na stos - odparła Narcyza z uśmiechem, ściskając dłoń Józi. - Nie mają powodu mnie palić, prawda?
- Ale... - zaczęła niepewnie Józia, a w jej oczach ponownie zaszkliły łzy. Gniewomir kucnął z małą Zdzisławą przy łóżku.
- Narcyzo, jeśli nie masz nic przeciwko, zostań na noc? Jest już późno, godzina policyjna trwa, a jeśli dzięki temu Józia będzie spokojniejsza... - „Oczywiście", przerwała Narcyza z uśmiechem. Gniewomir odpowiedział tym samym, mając w oczach wdzięczność za jej zrozumienie. A potem wstawał. - Ja będę spał na łóżku polowym, a mama zostanie u Pani Gieni.
Narcyza, gdy wstawała, została nerwowo złapana przez Józefinę; ta wyglądała jakby była w transie. Miała nieobecny wzrok, bladą cenę, cienie pod oczami i drżała jej przy tym warga. Narcyza z uśmiechem ją pogładziła po twarzy, całując w czoło w czułym geście, a potem rozbierała się z butów i uwierających części garderoby, by położyć się obok Józefiny w małżeńskim łóżku.
Dziwnie się z tym czuła w pewnym sensie, w końcu to było łóżko jej i Gniewomira, ale z drugiej strony, Gniewko już dawno pogodził się, że czasami tak się dzieje. Że czasami Józefina miewa napad i wpada w panikę przez swoje wizje. Z trudem sobie radził z takimi sytuacjami i fakt, że Narcyza zamieszkała bliżej, znacznie poprawiła jego sytuację. Bo Narcyza w jakiś sposób działała kojąco na Józię: może przez to, że towarzyszyła jej w tym od momentu, jak ta skończyła jedenaście lat? Może.
I Narcyza leżała na boku, plecami do Józefiny, a ta zaś przykleiła się do jej pleców i splotła się z jej ciałem, zalewając kobietę gorącem. I nie tylko. Narcyza nie mogła zasnąć, wpatrując się w jeden punkt i myślała o tym, co powiedziała Józefina. „Pożre ten świat". Przypadek? Przypadek, że Anu użył takiego samego wyrażenia, gdy był pijany? Że nie może pozwolić „pożreć tego świata"? Tylko kto miałby go pożreć? Przecież „Pradawne Zło" zostało pokonane. Wielki Mistrz Zakonu Venatores, główny i najważniejszy Wojownik Światłości, obdarowany błogosławieństwem władzy nad światłem pokonał je dawno temu, kiedy jeszcze jej mama była młodą panną jeszcze na wydaniu, kiedy jeszcze nie poznała się z ojcem Narcyzy.
Opowiadała jej o tym, a raczej o tym, co wtedy mówiono. O tym, że niebo popękało jak lustro, jak z tych szczelin opadał błyszczący, mieniący się kolorami pył. Kaskadą sunął w kierunku ziemi, nigdy jej nie dosięgając. Że ten proces trwał tygodniami i nic nie wskazywało, że cokolwiek się zmieni, że niebo na zawsze pozostanie pęknięte. Podobno cały północny glob to widział: artyści malowali to po nocy, z fascynacją patrząc na tańczącą zorzę mieniącą się wielobarwnością. Próbowano to fotografować, pisano o tym, naukowcy chcieli to zbadać. Na próżno. Jakby niebo było pęknięte, a jednocześnie całe.
CZYTASZ
Antykwariat Dusz || Zegar Końca Świata, tom 1.
RomanceTom 1. Narcyza. Samotna panna mierząca się każdego dnia z bezlitosną maszyną biurokracji, która przypomina jej, że jest nieślubnym dzieckiem, Grzechem Matki. Napiętnowana Kwiatowym Imieniem, każdego dnia musi stawiać czoła pogardliwym spojrzeniom i...