🐺1

80 8 0
                                    

Rozdział 1: Zagubienie

Słońce chyliło się ku zachodowi, rzucając długie, złowieszcze cienie na gęste drzewa mrocznego lasu. Liście szumiały na wietrze, tworząc szeleszczący, niepokojący soundtrack do samotnej wędrówki Charlotte. Zafascynowana opowieściami o jego tajemnicach, zagubiła się w labiryncie ścieżek i krzaków, które zdawały się tańczyć w mroku. Jej serce biło coraz szybciej, gdy zdała sobie sprawę, że nie rozpoznaje żadnego z drzew.

"Och, jak mogłam być taka głupia?" - szepnęła do siebie, próbując uspokoić drżące dłonie. W jej dłoniach ściskała starą, skórzaną mapę, która wydawała się teraz bezużyteczna.

Wtedy usłyszała szelest w krzakach. Odwróciła się, spodziewając się zobaczyć sarny lub lisa, ale zamiast tego zobaczyła parę świecących oczu, które wpatrywały się w nią z mroku. Oczy były złote, jak dwa małe słońca, i zdawały się przebijać przez ciemność.

"Kim jesteś?" - zapytała drżącym głosem, próbując rozróżnić kształt w ciemności. Jej oddech stał się płytki, a jej ciało drżało z przerażenia.

Z krzaków wyłonił się wilkołak. Jego futro błyszczało w świetle zachodzącego słońca, a kły wystawały z pyska niczym ostre sztylety. Charlotte cofnęła się w przerażeniu, spodziewając się ataku.

"Nie bój się, mała" - powiedział wilkołak łagodnym głosem, który wbrew pozorom nie brzmiał groźnie. "Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz. Jestem tylko stróżem tego lasu."

"Ale... wilkołaki są złe" - wydusiła Charlotte, nie mogąc uwierzyć w jego słowa. W jej głowie pojawiły się obrazy z opowieści, które słyszała od dzieciństwa. Obrazy o bestiach polujących na ludzi, o krwi i zniszczeniu.

"Legendami łatwo manipulować" - odparł wilkołak, zbliżając się do niej. "Nie wszystkie bestie są takie, jak je przedstawiają."

Charlotte nadal się bała, ale coś w jego głosie, coś w jego spojrzeniu, sprawiło, że przestała uciekać.

"Jak mogę ci zaufać?" - zapytała, czując, że jej strach powoli ustępuje miejscu ciekawości.

"Nie musisz mi ufać" - odparł wilkołak, uśmiechając się lekko. "Ale jeśli chcesz wrócić do domu, muszę ci pomóc."

Charlotte wahała się przez chwilę, ale w końcu zdecydowała się zaufać wilkołakowi. Była zagubiona, przestraszona i potrzebowała pomocy. A może... może ten wilkołak nie był taki zły, jak mówiły legendy?

"Prowadź" - powiedziała, próbując zapanować nad drżeniem w głosie.

Wilkołak skinął głową i ruszył w głąb lasu, a Charlotte podążyła za nim, czując mieszankę strachu i nadziei.

Wilkołak kroczył pewnym krokiem przez gęsty las, a Charlotte podążała za nim, starając się nie tracić go z oczu. Cienie drzew tańczyły wokół nich, tworząc dziwne, niepokojące kształty. Z każdą chwilą las zdawał się stawać bardziej mroczny i tajemniczy.

"Czy to daleko?" - zapytała Charlotte, próbując złamać ciszę, która zaczęła ją przytłaczać.

"Nie tak daleko" - odparł wilkołak, nie odwracając się. Jego głos był niski i melodyjny, jakby śpiewał szelestem liści.

Charlotte spojrzała na jego plecy. Jego futro zdawało się mieni się w blasku zachodzącego słońca, jakby było tkane ze złota i srebra. W jego ruchu było coś majestatycznego, coś, co sprawiało, że zapominała o strachu.

"Jak masz na imię?" - zapytała, czując, że jej strach ustępuje miejsca ciekawości.

"Nazywam się Orion" - odparł wilkołak, po raz pierwszy odwracając się do niej.

"Orion?" - powtórzyła Charlotte, zastanawiając się nad tym imieniem.

"Tak, jak gwiazda" - odparł Orion, uśmiechając się lekko.

W tym momencie Charlotte poczuła, że jej strach całkowicie zniknął. Orion nie był potworem, o którym opowiadano w legendach. Był kimś zupełnie innym. Był kimś... tajemniczym.

"Czy... czy jesteś prawdziwym wilkołakiem?" - zapytała, czując, że jej pytanie brzmi głupio.

Orion zaśmiał się, a jego śmiech był jak szelest wiatru w liściach.

"To skomplikowane" - odparł, nie zdradzając nic więcej.

Charlotte zrozumiała, że Orion nie chce jej niczego zdradzać. Ale w jego oczach widziała coś więcej niż tylko strażnika lasu. Widziała kogoś, kto znał tajemnice tego miejsca, kogoś, kto był częścią jego duszy.

Po długiej wędrówce przez las, Orion doprowadził Charlotte do małej polany. W jej środku stał mały domek, zbudowany z drewna i kamienia.

"To mój dom" - powiedział Orion, wskazując na domek.

"A co z moim domem?" - zapytała Charlotte, czując, że jej serce zaczyna bić szybciej.

"Nie martw się" - odparł Orion, uśmiechając się. "Jutro rano pokażę ci drogę do domu. A teraz... musisz odpocząć."

Charlotte nie miała wyboru. Wstąpiła do domku, czując, że jej przygoda dopiero się zaczyna.

Wewnątrz domku panował półmrok. Słońce chyliło się ku zachodowi, a przez małe okienko wpadały jedynie złote promienie, które tańczyły na drewnianej podłodze. W powietrzu unosił się przyjemny zapach drewna i siana. Orion zapalił niewielki kominek, który rozświetlił pomieszczenie ciepłym blaskiem.

"Usiądź" - powiedział Orion, wskazując na niewielką, skórzaną kanapę.

Charlotte usiadła, czując, że jej ciało drży z zmęczenia. Długi dzień, pełen strachu i niepewności, dał o sobie znać.

"Dziękuję" - wyszeptała, czując wdzięczność za gościnność Oriona.

Orion podszedł do stołu, na którym stał dzbanek z glinianym kubkiem. Nalał do niego ciepłej, pachnącej herbaty i podał Charlotte.

"To mięta z dzikich krzewów" - powiedział Orion, uśmiechając się. "Pomaga w uspokojeniu nerwów."

Charlotte wzięła kubek i powoli napiła się herbaty. Napój był naprawdę smaczny, a jego aromat rozprzestrzeniał się w jej wnętrzu, łagodząc napięcie.

"Dziękuję" - powtórzyła, czując, że jej ciało powoli się rozluźnia.

Orion usiadł naprzeciwko niej, obserwując ją uważnie.

"Skąd jesteś?" - zapytał, łamiąc ciszę.

"Z wioski na południu" - odparła Charlotte, czując, że jej głos jest cichy.

"A co cię sprowadziło do tego lasu?" - zapytał Orion, nie odrywając od niej wzroku.

"Chciałam zobaczyć ten las na własne oczy" - odparła Charlotte, czując, że jej słowa brzmią naiwnie.

"To piękne miejsce" - powiedział Orion, uśmiechając się lekko. "Ale może być też niebezpieczne."

"Wiem" - odparła Charlotte, czując, że jej serce zaczyna bić szybciej.

"Nie martw się" - powiedział Orion, kładąc dłoń na jej ręce. "Jestem tutaj, żeby cię chronić."

Charlotte spojrzała na jego dłoń, która spoczywała na jej skórze. Była ciepła i silna, a jej dotyk budził w niej dziwne uczucie bezpieczeństwa.

"Dziękuję" - wyszeptała, czując, że jej strach ustępuje miejsca dziwnej, nieznanej nadziei.

Orion uśmiechnął się, a jego oczy błysnęły w blasku kominka.

"Odpocznij" - powiedział. "Jutro rano pokażę ci drogę do domu."

Charlotte zamknęła oczy i pozwoliła sobie zanurzyć się w ciepło domku i w towarzystwie Oriona. Była zmęczona, ale poczuła, że jej strach zniknął. W tym tajemniczym miejscu, w towarzystwie wilkołaka, poczuła się bezpiecznie.

Ukryta natura.Ja i wilkołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz