🐺7

5 2 0
                                    


Droga przez las była długa i pełna niebezpieczeństw. Drzewa stały gęsto, ich gałęzie splatały się, tworząc mroczne korytarze, przez które wiatr wił się z przerażającym szumem. Luke i Elara poruszali się ostrożnie, czując na sobie wzrok niewidzialnych istot.

"Czujesz to?" - szepnęła Elara, jej głos drżał lekko. "Mrok jest silniejszy niż poprzednio. Czuję go w powietrzu, w ziemi, w samych drzewach."

Luke skinął głową. W jego sercu rosła niepewność. Nie wiedział, co ich czekało, ale wiedział, że to nie będzie łatwe.

Po kilku godzinach marszu natrafili na niewielką polanę. W jej centrum stał stary, potężny dąb, jego korzenie wystawały z ziemi jak szkielety. Wokół drzewa unosił się gęsty mrok, a powietrze było ciężkie i duszne.

"To miejsce..." - zaczęła Elara, jej głos był pełen przerażenia. "To źródło mroku. Czuję to."

Wtem, z mroku wyszedł wysoki, smukły mężczyzna. Jego twarz była blada i pozbawiona wyrazu, a oczy lśniły zimnym, nieprzeniknionym blaskiem.

"Witajcie, Luke i Elara," powiedział mężczyzna, jego głos był głęboki i pełen grozy. "Wróciłem, by odzyskać to, co mi się należy."

Luke i Elara stanęli naprzeciwko mężczyzny, gotowi do walki. Wiedzieli, że to spotkanie będzie decydujące. Od jego wyniku zależało los królestwa, a może nawet całego świata.

Mężczyzna stał w cieniu dębu, jego postać zdawała się rozpływać w mroku, niczym zjawa. Miał długie, czarne włosy, które opadały mu na ramiona, zasłaniając połowę twarzy. Jego oczy, gdy tylko na chwilę wyłoniły się z cienia, lśniły zimnym, nieprzeniknionym blaskiem, niczym dwa szmaragdy wtopione w mrok. Ubrany był w długą, czarną szatę, która zdawała się pochłaniać światło, a jej kaptur skrywał jego twarz w tajemnicy.

Elara, stojąc obok Luke'a, odczuwała dreszcz zimna, który przebiegał jej po plecach. Jej dłonie były wilgotne od potu, a serce biło w piersiach jak oszalałe. Nigdy wcześniej nie widziała kogoś, kto emanowałby tak silnym mrokiem. To było coś więcej niż zwykła złość czy nienawiść. To była czysta, nieokiełznana siła, która zdawała się pochłaniać wszystko wokół.

Luke, choć jego wewnętrzny głos krzyczał, żeby uciec, stał twardo, jego ręka spoczywała na rękojeści miecza. Jego twarz była napięta, a oczy skupione na mężczyźnie. Wiedział, że to nie jest zwykły przeciwnik. To było coś, z czym musiał się zmierzyć, żeby chronić królestwo, żeby chronić Elarę.

"Kim jesteś?" - zapytał Luke, jego głos był chropowaty od napięcia.

Mężczyzna uśmiechnął się, a jego usta wykrzywiły się w ponurym grymasie. "Jestem tym, kto przynosi mrok," odparł, jego głos brzmiał jak szelest suchych liści na wietrze. "Jestem tym, kto zniszczy to, co zbudowaliście."

"Nie pozwolisz," odparł Luke, jego głos był pełen determinacji. "Nie pozwolisz, żebyś zniszczył to, co kochamy."

Mężczyzna zaśmiał się, a jego śmiech był niczym skrzypienie starego drzewa na wietrze. "Kochacie?" - zapytał, jego głos był pełen pogardy. "Kochacie ten świat, który jest pełen słabości i strachu? Kochacie siebie nawzajem, mimo że jesteście skazani na zagładę?"

Luke zacisnął pięści, jego zęby zacisnęły się. Wiedział, że mężczyzna próbuje go sprowokować, próbuje go złamać. Ale Luke był silny. Był gotowy na walkę.

"Nie damy ci zniszczyć tego, co zbudowaliśmy," odparł, jego głos był stanowczy. "Walczymy o to, co kochamy."

Mężczyzna skinął głową, a jego oczy lśniły zimnym blaskiem. "To dobrze," odparł. "Bo walka dopiero się zaczyna."

Ukryta natura.Ja i wilkołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz