Gdy pojawiły się pierwsze nieśmiałe promienie wschodzącego słońca, Sara wymknęła się ze swojego pokoju i pospiesznie ruszyła na dół. W kuchni przy stole siedziała Maria Eunika, sącząc gorący napar z kawy, który podobno miał pobudzać wciąż otumanione po śnie ciało. Sara nie odczuwała działania napoju, lecz smak bardzo przypadł jej do gustu. Sięgnęła więc po dzbanuszek, stojący na blacie i również nalała sobie filiżankę. Cały czas czuła na plecach wzrok kobiety, jakby próbowała zarejestrować każdy jej ruch. Dopiero kiedy podeszła do stołu, zorientowała się, że zrobiła to zbyt szybko, jak na zwykłego człowieka.
– Panujże nad sobą, dziecko. – Staruszka zrobiła kwaśną minę. – Gdzieś się włóczyła nocą?
– Poszłam na klif – odparła, ściągając ramiona. Maria Eunika zmarszczyła brwi.
– Myślałam, że już zbudowałaś wszystko, co trzeba było.
– Najwyraźniej nie. – Sara zacisnęła usta w wąską linię, myśląc o nocy sprzed dwóch dni, kiedy powrócił do niej koszmar, w którym zabijała Henrego. Esencja wylała się z niej niczym strumień wartkiej rzeki, wzmocnionej silnymi opadami deszczu. Opanowanie emocji przyszło jej z trudem. Doszła do wniosku, że bez codziennej medytacji nie będzie w stanie powstrzymywać mocy.
– Ktoś cię w końcu przyłapie – mruknęła Maria i łypnęła jasnymi oczami spod byka. – Albo co gorsza, zaatakuje cię tej grasujący wariat, co upuszcza krwi. W nocy znaleziono kolejne ciało, córkę Johansenów. Chłopak sąsiadów przyleciał po miksturę uspokajającą dla matki.
Sara wciągnęła powietrze w płuca. Nie chciała przyznać się przed przybraną ciotką, że domyśla się, kim jest ów wariat, wolała najpierw sama to sprawdzić. Cóż, im mniej myśli, tym szybciej zacznie działać.
Rozejrzała się po kuchni za wiklinowym koszem, do którego Maria Eunika zwykle zbierała zioła na swoje cudowne mikstury. Sara szybko zorientowała się, że część z nich jest łudząco podobna do eliksirów, które tygodniami wkuwała pod czujnym okiem Mathiasa. Co prawda było jeszcze dość wcześnie i po tej stronie lasu panowała szarówka, lecz jeżeli przejdzie na drugą stronę, będzie w stanie zebrać zioła niepokryte rosą. Przy okazji rozejrzy się po lesie, jeżeli jej przypuszczenia są słuszne, tam skryje się wampir, by uniknąć kontaktu ze słońcem.
– Co potrzeba do tej mikstury uspokajającej? – spytała, łapiąc za kosz. Och, doskonale wiedziała, co powinna zebrać, lecz przezornie pytała za każdym razem.
– Kozłek, lawenda, rumianek. Bylice mam ususzoną. – Maria Eunika podniosła się z krzesła ociężale. Od lat doskwierał jej ból kręgosłupa. Stękając, pokuśtykała, wgłąb izby, by po chwili wrócić z czarnym płaszczem. – Załóż to. Twoje oczy znów tańczą.
Sara nie musiała dopytywać. Maria Eunika określała jej oczy mianem tańczących, kiedy jej wampirze moce przejmowały kontrolę nad ciałem. Wtedy Sara traciła również częściową kontrolę nad esencją, która kumulowała się w tęczówkach. Staruszka wiedziała, że w tym czasie Sara nie może wychodzić na słońce. Nie łączyła tego oczywiście z wampirami (przecież te nie istnieją).
Sara do dziś nie wie, jakie wytłumaczenie znalazła kobieta, lecz nie zadawała żadnych pytań. Po prostu, jak to Maria Eunika miała w zwyczaju, następnego dnia, kiedy Sara oświadczyła, że nie może wyjść na słońce, na łóżku rudowłosej leżała złożona w kostkę peleryna z obszernym kapturem, łudząco podobna do tej, którą kiedyś dostała od Sebastiana. Szybko jednak odpędziła od siebie tę myśl. Przecież takie zbiegi okoliczności się nie zdarzają.
Dziewczyna podziękowała skinieniem głowy, narzuciła ubranie na ramiona i szczelnie okryła się kapturem. Wyszła tylnymi drzwiami, dzierżąc w dłoni brązowy, wiklinowy kosz na zioła.
CZYTASZ
Esencja | Na krawędzi zapomnienia | TOM II
FantasyAnioły odzyskały pamięć. Linia czasowa została naruszona i wstrząsnęła posadami Wszechświata. Jorden pokryła wieczna zmarzlina. Sebastian jest zamknięty w celi. A Sara zniknęła. Tylko dla tych jednak, którzy jej szukają. Problemy z wampirzą natu...