Rozdział 26

42 8 76
                                    


 Włosy Sary podskakiwały przy każdym nerwowym kroku, jaki stawiała, kiedy kierowała się do przestronnego salonu. Coś ścisnęło ją w piersi. Obawiała się tego, w jakim stanie mogą być jej bracia. Patrząc na to, jak porywczy bywał Sebastian, jego poddani mogli być równie bezwzględni. Widziała to w nerwowych ruchach Nadii, Marii i reszty służby, przepełnionych niepokojem spojrzeniach straży gotowej w każdej chwili wyciągnąć broń. Usta wszystkich tych osób były mocno zaciśnięte, jakby bali się, że wyjdzie z nich coś, co mogłoby się ich władcy nie spodobać.

Sebastian natomiast był kilka kroków za nią. Bez problemu mógł się z nią zrównać, lecz coś w spojrzeniu Sary mówiło, że to nie jest zbyt dobry pomysł. Słyszał końcówkę jej rozmowy z Kostuchą i był w szoku. Nie spodziewał się, że Sara będzie go bronić. Właściwie to nie spodziewał się żadnej interakcji z nią, dopóki nie odzyska wspomnień. Miał wrażenie, że dusza, w której umieścił esencję Chaosu, była tak podobna do niej samej, że zbyt pochopnie ocenił sytuację. A może nie kłamał, kiedy mówił, że jej moc już wie, mimo że ona sama go nie pamięta? W pewnym momencie sam zwątpił w to, co robi, lecz wspomnienie, które nawiedziło jej głowę, kiedy pomagał jej wrócić, utwierdziło go w przekonaniu, że się nie pomylił.

Nagle Sara zatrzymała się i odwróciła w jego stronę. Miała zaciśnięte pięści, jednak nieudolnie ukrywały drżenie rąk. Lustrowała go przez chwilę wzrokiem z lekko rozchylonymi ustami.

– Też taka byłam? – zapytała tonem tak stanowczym, że aż się zdziwił. – Taka bezduszna?

Gniew przyglądał się jej w milczeniu. Spięła się, kiedy cisza między nimi się przeciągała, lecz on musiał dokładnie się zastanowić nad tym, co powiedzieć. Nie chciał przesadzić i znów jej wystraszyć. Zbyt długo jej towarzyszył, by twierdzić, że kobieta, która przed nim stała, to szara, przestraszona myszka, którą była w ostatnim czasie. Zanim trafiła na Abbadona, była waleczna, nieustraszona, walczyła o swoje jak lwica, choć w samotności rozpadała się niczym domek z kart, smagnięty wiatrem.

Coś w jej oczach znów się zmieniło, w tym, jak stawiała kroki, w tonie głosu. To była subtelna, prawie niedostrzegalna różnica.

– Nie ma w Deus Domus drugiej takiej osoby, jak ty – odpowiedział w końcu, dość wymijająco.

– To nie jest odpowiedź na moje pytanie. – Zmarszczyła brwi.

– Sądzisz, że będę obiektywny? – Uniósł swoją w pytającym geście.

Sara przygryzła dolną wargę w konsternacji.

– Masz rację – przyznała, wydymając policzki. – Przepraszam, głupie pytanie.

Pospiesznie odwróciła się do niego plecami, czując, jak jej policzki oblewa soczysty rumieniec. Ruszyła ku drzwiom do salonu. Zapragnęła jak najszybciej opuścić przestrzeń Sebastiana.

Głupia – skarciła się w myślach, stając przed wejściem. Co ona sobie w ogóle myślała? Oczywiście, że nie powinna pytać o takie rzeczy, szczególnie faceta, który twierdzi, że są małżeństwem!

Wzięła trzy głębokie wdechy, by pomóc sobie uspokoić, targające sercem emocje. Nie mogła pozwolić na to, by esencja znów nią zawładnęła i zalała jej umysł. Bała się kolejnego wspomnienia, o ile to rzeczywiście należało do niej.

Sięgnęła do klamki, lecz zanim jej dotknęła, strażnik ją ubiegł i sam otworzył drzwi. Zerknęła na niego i gdyby nie stróżka potu, przecinająca jego zmarszczone czoło, nie wiedziałaby, jak nieopatrzny był ten ruch.

Weszła do środka i zatrzasnęła za sobą skrzydło. Nie spodziewała się, że Sebastian mógłby za nią pójść, jednak mimo wszystko chciała być z braćmi sam na sam.

Esencja | Na krawędzi zapomnienia | TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz