Rozdział 24

48 10 110
                                    


 Sara powoli uniosła powieki. Krajobraz przed nią zaczął nabierać ostrości, meble przybrały swój właściwy kształt. Znajdowała się w zamku, w Jorden. Spojrzała w dół, jej klatkę piersiową szczelnie oplatały ramiona Gniewu. Wyrwała się z jego objęć, jej puls przyspieszył niebezpiecznie. Parła na czworakach przed siebie, nie zważając na to, że niechybnie zbliża się do krawędzi łóżka. Padła na podłogę, tłukąc sobie łokcie i kolana. Odwróciła się nerwowym ruchem, by spojrzeć na mężczyznę.

– Czemu mi to pokazałeś? – Głos Sary drżał tak mocno, że miała wrażenie, że wraz z nim trzęsie się cała. Czuła, jak jej gardło zaciska się, a łzy napływają do oczu ogromną falą.

– To nie ja. To ty sama. – Sebastian podniósł się do siadu. Oczy miał szeroko otwarte, był równie zaskoczony, co ona.

Sara potrząsała głową, nie wierząc jego słowom. To nie były jej wspomnienia. Choć czuła każdą emocję, jaka towarzyszyła tej wizji, zapach, ciepło bijące od płomieni, słyszała szum wiatru, czuła chropowatą fakturę jasnego bruku i chłód marmurowej podłogi. Jednak była niemal pewna, że to niemożliwe. To tylko sen!

Cała wrzała. W głowie kłębiło się od myśli. Jedna przekrzykiwała drugą, nie chcąc dopuścić tej najważniejszej. Sama odpychała ją najdalej, jak tylko mogła. Bo gdyby dopuściła ją do głosu, musiałaby przyznać Sebastianowi rację, mimo że wcale w to nie wierzyła. Teraz to do niej dotarło. Wahała się, przez cały ten czas zastanawiała się, czy może być Chaosem, lecz kiedy dostała dowód, nie chciała w to uwierzyć.

Poczuła gorące łzy na policzkach. Krew szalała w jej żyłach, mieszając się z równie rozemocjonowaną esencją. Mrowienie pod skórą doprowadzało ją do szału, ciśnienie rozrywało czaszkę. Chciała krzyczeć i jednocześnie zamknąć się w sobie. Zniszczyć wszystko dookoła. Zwinąć się w kulkę i przycisnąć do piersi kolana. Ukryć się przed całym światem.

Nawet nie zorientowała się, kiedy tuż przed nią pojawił się Relain. Złapał jej twarz w obie dłonie i przyciągnął do swojej, ich nosy niemal się stykały. Ścisnęła palcami nadgarstki bóstwa, nie spodziewając się tego ruchu.

– Spójrz na mnie – powiedział tak cicho, że szum krwi w jej uszach niemal go zagłuszył. – Sara, otwórz oczy i popatrz na mnie.

Niechętnie uniosła powieki, dwukolorowe tęczówki wpatrywały się w nią intensywnie, jednak nie była w stanie nic z nich wyczytać. Właściwie czegokolwiek nie potrafiła wyciągnąć z Władcy Gniewu, najwięcej jej mówił, kiedy tracił nad sobą kontrolę. Był taki chłodny i opanowany, kiedy tłukł Henrego, nawet nie drgnęła mu powieka. Również teraz tylko przez chwilę wydawał się zbity z tropu.

Natomiast to, jak niesamowicie mocno kusiły go jej pełne, kształtne usta, wiedział tylko on sam.

– Wdech i wydech – sapnął, odpędzając od siebie niestosowne myśli.

Sara automatycznie wykonała polecenie, przynajmniej się starała. Miała wrażenie, że oddech więźnie jej w zaciśniętym przełyku. Zadrżała, kiedy kolejna próba nie przyniosła oczekiwanego efektu. Strach ogarnął całe jej ciało, miażdżył płuca i przyspieszał bicie serca. Czuła, że odpływa.

Z ust Sebastiana wyrwało się przekleństwo. Przyciągnął Sarę do siebie i dźwignął się do góry ciężko. Pędem ruszył w stronę komnaty łaziebnej. Przeciął przestrzeń w mgnieniu oka, po czym wszedł do wanny. Postawił dziewczynę tuż przy sobie, podtrzymując ją w talii jedną ręką.

Zimna woda popłynęła z deszczownicy bez ostrzeżenia. Była jak uderzenie bicza, niemal natychmiast jej skóra pokryła się gęsią skórką. Ciche jęknięcie wyrwało się z ust Sary, kiedy poczuła, jak ucisk w klatce powoli ustępuje. Opuściła ramiona, czując nieopisaną ulgę.

Esencja | Na krawędzi zapomnienia | TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz