Ogromny plac powoli wypełniał się mieszkańcami Irampass. Zaciekawione spojrzenia i nerwowe podszepty rozlegały się co jakiś czas, większość głów zwrócona była w stronę postaci, stojącej na czubku jednej ze strzelistych wieżyczek, nieopodal zamku. Szerokie, czarne skrzydła rzucały na rynek cień, na jasnej tarczy księżyca wydawał się zjawą.
Sara już miała zbiec po schodach na dół, kiedy mocne szarpnięcie w talii pociągnęło ją do tyłu. Spojrzała przez ramię na poważne oblicze Sebastiana, wpatrywał się gniewnie w anioła, jego tęczówki błyszczały z wściekłości. Szarpnęła się, chcąc uwolnić z żelaznego uścisku, jednak on tylko mocniej przyciskał ją do siebie.
– Zostań tutaj – rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
– Chcę p...
– Ja z nią zostanę. – Beatrycze wyłoniła się zza otwartych drzwi zamku. Tuż za nią, jak cień, kroczył Dante, jego dłonie lśniły purpurowym blaskiem.
Kasztanowe loki poruszyły się, kiedy Sebastian rozpłynął się w powietrzu. Przeszedł ją chłodny dreszcz, gdy jego ramię zniknęło z jej talii. Zamiast tego poczuła, jak Beatrycze ścisnęła jej dłoń, chcąc dodać Sarze otuchy. Wojowniczka spojrzała na boginię smutno.
– Spokojnie – szepnęła, wciąż się uśmiechając. – Wszystko będzie dobrze.
– Nie boję się – odparła Sara, odwracając twarz w stronę skrzydlatego.
Sebastian pojawił się tuż za nim. Anioł nie spodziewał się, silne kopnięcie w plecy posłało go wprost na plac, między ludzi. Ci rozpierzchli się w obie strony, nie chcąc dostać rykoszetem. Skrzydlaty runął twarzą w twardy kamień, pióra musnęły delikatnie golenie stojących nieopodal. Zaległa cisza, przerywana jedynie stęknięciami przybysza. Gniew opadł z gracją na wybrukowany teren. Wyprostował się i splótł dłonie z tyłu, na plecach. Obrzucił anioła beznamiętnym spojrzeniem.
Pan Śmierci pojawił się tuż obok. Purpurowy płomień otaczający jego dłonie jeszcze chwilę temu, teraz pozostawił po sobie jedynie delikatną mgiełkę. Pochylił się nad aniołem i zmarszczył brwi. Pchnął butem jego ramię i odwrócił na plecy. Zakrwawiona twarz przybysza zdradzała niewiele.
– Nie użył nawet mocy – prychnął Dante, szturchając gościa w żebra. – A wyglądasz, jakby przeczołgał cię po całym wszechświecie.
Anioł stęknął jedynie w odpowiedzi. Rozglądał się nerwowo na boki, jakby nie zwracał w ogóle uwagi na Kostuchę.
– Raziel. – Gniew stanął nad przybyszem, taksując go wzrokiem. – Co tu robisz?
– Mam tajemnicę – sarknął. Anioł wsparł się na łokciach, wzdychając ciężko. Kiedy usiadł, krew buchnęła mu z nosa, nieporadnie próbował ją zatamować. – Książę wrócił.
Sebastian kalkulował chłodno, co powinien zrobić teraz ze skrzydlatym. Eony temu był jednym z niewielu, którzy sprzeciwili się woli samego Kreatora, choć nie kiwnął nawet palcem, by powstrzymać minione wydarzenia. Jednak gdyby nie Raziel, znacznie więcej bóstw Deus Domus straciłoby życie. Domyślał się również, że prędzej czy później, archanioły odnajdą Michaela, dlatego starannie ukrył jego miecz lata temu. Nie zostawił mu też możliwości odzyskania wspomnień, żeby przypadkiem nikt nie próbował odnaleźć śmiercionośnego ostrza.
Wizyta Raziela zwiastowała jednak niechybne przybycie zastępów anielskich w te strony. Fakt, że uznał, iż najwyższa pora ostrzec ich w Jorden, świadczył jedynie o tym, że skrzydlaci prężnie przygotowują się do odwetu za śmierć swojego Stwórcy. Był niemal pewny, że pomaga im Seweryn. Deus Domus było właściwie podane na talerzu w momencie, w którym Los postanowił pozbawić resztę Panteonu mocy.
CZYTASZ
Esencja | Na krawędzi zapomnienia | TOM II
FantasyAnioły odzyskały pamięć. Linia czasowa została naruszona i wstrząsnęła posadami Wszechświata. Jorden pokryła wieczna zmarzlina. Sebastian jest zamknięty w celi. A Sara zniknęła. Tylko dla tych jednak, którzy jej szukają. Problemy z wampirzą natu...