1 Wesołe życie Ayleen

11.4K 176 80
                                    

Informacja! Historia 18+. Brutalność, wulgaryzmy, morderstwa, tortury, sceny seksu, inne czynności seksualne, przemoc psychiczna, molestowanie, samobójstwo, uzależnienia. Jeśli to Cię nie odstrasza, to zapraszam do zapoznania się z historią. Na pewno nie jest odpowiednia dla każdego...


Moja mama umiera. 

Widzę, że z każdym dniem jest słabsza. To, co do tej pory przychodziło jej bez wysiłku, teraz wymaga nie lada samozaparcia. Mama walczy i nie pokazuje po sobie, jak bardzo męczy ją chemioterapia, ale nie jest w stanie ukryć wszystkiego. Nie przede mną.

Zajmuję się mamą odkąd dowiedziałyśmy się o chorobie. Dokładnie pamiętam ten moment: był listopad. Od śmierci Tonego minął miesiąc, a Nadine dopiero co wróciła ze szpitala po poronieniu.

Mama po prostu zasłabła. Zakręciło się jej w głowie i straciła na chwilę przytomność. Wydawało się, że to ze stresu: w końcu kto normalny ze spokojem zniósłby śmierć własnego syna? 

Nadine nie poradziła sobie ze stratą męża. Cała ta sytuacja: jego brutale zabójstwo, przesłuchania, jedna wielka niewiadoma, a wreszcie pogrzeb, odbiło się na mojej bratowej tak, że pewnej nocy zadzwoniła do mnie ze szpitalnej izby przyjęć.

 Pamiętam, co dokładnie mi wtedy powiedziała: „Ayleen, moje dziecko odeszło. Nie mam Tonego, nie mam dziecka". Moje serce rozpadło się wtedy na milion kawałków. Po raz drugi.

Za trzecim razem było skruszone tak, że zapewne nigdy nie pozbieram go w jedną całość.

Choroba mamy zaatakowała w najmniej oczekiwanym momencie. Dzięki znajomościom Nadine udało się nam trafić do dobrego lekarza, który z wielkim oddaniem zajął się moją mamą.

- Dobrze dobrana terapia pomoże nam znacząco zatrzymać namnażanie się złośliwych komórek, a może i nawet zlikwidować te, które już się pojawiły. Niestety wszystko wymaga czasu i pieniędzy – podkreślał lekarz. - Najlepiej jak najmniej czasu i najwięcej pieniędzy - dodawał z wyrozumiałym uśmieszkiem.

 Nie miałyśmy ani jednego, ani drugiego. 

Nie byłam w stanie tak szybko zgromadzić sumy, jaką wyliczył doktor Cooper.

Kilka miesięcy wcześniej skończyłam liceum i dorabiałam sobie w pizzerii, żeby móc kiedyś pójść na studia. Tony był w jeszcze gorszej sytuacji: wprawdzie zaraz po skończeniu szkoły udało mu się znaleźć dobrą pracę w lokalnym warsztacie samochodowym, jednak wtedy też dowiedział się o ciąży Nadine. Nie chciał postąpić tak, jak nasz ojciec, więc od razu się jej oświadczył. Pobrali się na początku października.

W listopadzie mój brat już nie żył.

Mama nie była w stanie pracować, a Nadine studiowała i potrzebowała naprawdę dużo pieniędzy. Szczęście w nieszczęściu – coś tam zwrócono jej z ubezpieczenia mojego brata, ale nie była to tak zawrotna kwota, żeby pokryć szpitalne rachunki mamy. Wystarczyło tylko na opłaty za studia.

- Nadine musi kontynuować naukę. Poświęciła już tyle czasu, że szkoda by było z tego rezygnować. Poza tym... dobrze mieć pielęgniarkę w rodzinie. W mojej sytuacji pomoc Nadine jest nieoceniona – mówiła mama, gdy utyskiwałam na to, iż bratowa wydała całe odszkodowanie, aby zapłacić za studia.

Musiałyśmy sprzedać dom po dziadkach i wynająć dwie kawalerki. Nadine tłumaczyła, iż nie może z nami zamieszkać, bo ma zajęcia w szpitalu na różne zmiany i tylko by nam przeszkadzała. Jednocześnie chciała być blisko, gdyż z nas dwóch tylko ona potrafiła dobrze zająć się mamą.

W jego rękach [18+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz