Hej, po mojej nieobecności zostawiam Wam dwa rozdziały, a małe wytłumaczenie będzie czekało pod koniec rozdziału 20.
Bianka
Kuba, po pocałowaniu mnie, odsunął się i jeszcze przez chwilę patrzył mi w oczy, a ja miałam wrażenie, że ta chwila trwa wieczność. Wyszedł bez słowa, bo chyba oboje byliśmy wstrząśnięci tym, co się między nami wydarzyło.
To tylko zazdrość? Skrywane i długo kumulowane emocje? A może coś więcej?
Odwróciłam się w stronę biurka, bo mój telefon wydał dźwięk. Odczytałam wiadomość od Daniela:
Właśnie leżę w łóżku i myślę o Tobie...
Wzięłam drżący oddech, bo nie mogłam odpisać tego samego. Ba! Czułam się potwornie. Tym bardziej że pocałunek z Kubą podobał mi się bardziej. Więcej czułam, oddawałam się temu i odwzajemniałam intensywność. Odłożyłam telefon, słysząc, że nawołują mnie z dołu na kolację. Spojrzałam w lustro, chcąc sprawdzić, jak wyglądam.
W odbiciu nie poznawałam samej siebie. Przez siedemnaście lat nie robiłam z chłopcami nic, co było źle widziane. Dziś całowałam się z dwoma! W przeciągu kilku godzin!
Nawoływanie się powtórzyło, więc zeszłam na dół, bo w końcu by po mnie przyszli i od razu zorientowaliby się, że coś nie gra. Nie potrafiłam spojrzeć w oczy rodzicom. Co by sobie o mnie pomyśleli?! Bałam się ich min, gdyby usłyszeli, jaki miałam dziwny dzień. Dlatego cieszyłam się, że byli zajęci jakimś tematem dotyczącym Dominika. Nie przysłuchiwałam się, nie potrafiłam się skupić, bo wciąż mrowiły mnie usta... Cieszyłam się, że jutro sobota i nie musiałam zmierzyć się z tymi dwoma chłopakami w szkole.
Marcel
Wracałem ze spaceru z psem, zauważając samochód pana Kwiatkowskiego na posesji Tymona. Wszedłem do domu, a wyszedłem tyłem, znów puszczając Demona do ogrodu. Widziałem, że ktoś siedzi u nich na tarasie, mimo że stąd nie byłem pewien kto. Julia zasadziła jakieś chwaściki pnące się razem z lampkami, więc sporo to zasłaniało. Ruszyłem przed siebie. Zawiodłem się, widząc na huśtawce wyłącznie Tymona, nie mogłem tak z dupy zapytać o jego ojca. W ogóle nie wiedziałem, co robić. Nie mogłem też powiedzieć mu o tym, co widziałem, a co dotyczyło naszych dzieci. Rozbolała mnie głowa, więc pomasowałem czoło.
– Będziesz tak stał? – Bujał się w pełni zrelaksowany. Już widziałem, jakby się spiął, gdybym opowiedział mu o chociaż jednej ze spraw. – Może jakieś: „Cześć"?
– Cześć. – Zająłem drugą z huśtawek.
– Co się tak masujesz? – Zmarszczył czoło, a ja uciekłem wzrokiem. – Myślisz, że coś ci jeszcze wyrośnie pod tą czaszką?
– Spierdalaj.
– Powiedz to osobie, którą widzisz co dzień w lustrze.
Uśmiechnąłem się do niego cierpko.
– Bóg mnie kocha, bo osobą w lustrze nie jesteś na szczęście ty.– Auć – odparł znudzony. – Zabolało, kochanie.
Zabolało. Zabolało, bo nie mówiłem mu prawdy. Wyczuł to ode mnie. Oczywiście, że tak. Przecież to Tymon.
– Co się stało, Marcel? – spytał poważnie.
– Nic, napierdala mnie łeb. Zdarza się, no nie?
– Zawołam Biankę. Przyniesie ci proszki i wodę.
– Nie. – Wyciągnąłem przed siebie dłoń. – Nie wołaj jej.
CZYTASZ
Wspólnota IV - Nowe pokolenie (zakończona)
RomanceDzieci bohaterów Wspólnoty zaczynają dojrzewać i wchodzić w dorosłość. Nowoczesność zderza się boleśnie z tradycjami. Podczas gdy młode pokolenie pragnie jeszcze więcej wolności, niż wywalczyli im rodzice, są też tacy, którzy tęsknią za starymi obyc...