Ludzie ze stali,
patrzą Ci w oczy, gdy mówisz: „DOŚĆ".
Jak ja Cię obronię?
I po czyjej stronie,
stanąć mam dziś,
gdy oczu wrogich sto?
Krzyk mój to za mało.
Zabierz mnie, mamo...
Gdzieś tam daleko, daleko stąd...
Wołaj do nieba,
cudu potrzeba...
Bianka
Czułam, że za mną biegną. Gonili mnie po gęstym lesie, a mi zaczynało brakować sił. Krzyczeli, wołali, a ja starałam się nie zatrzymywać, chociaż nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Zgubiłam się. Znów zachciało mi się płakać, lecz nie miałam teraz na to czasu.
W pewnym momencie rozpoznałam głosy, co przyniosło ulgę, ale nie zatrzymałam się. Nie mogłam.
Zaczynałam się męczyć, uda paliły, ale nie czułam, że tuż za mną byli ojciec i matka. Schwytać mnie miały wyrzuty sumienia, wstyd i ponoszenie konsekwencji. To nie strach przed rodzicami dodawał mi mocy, to strach przed spojrzeniem im w oczy...
Oddychałam coraz trudniej, gdy zabrakło mi śliny. Gardło wysychało od gwałtownie nabieranego powietrza. Wiedziałam, że są tuż za mną, a przynajmniej tata. Moja kondycja nie mogła równać się jego wytrzymałości. Miałam wrażenie, że to omamy, że rozmazuje mi się obraz, kiedy dostrzegłam sylwetki przed sobą. Były wszędzie, otaczały mnie, zamykając powoli w ciasnym kręgu. Rozpoznałam Kubę, wujka Wojtka i Rafała.
Ciało przestawało sobie radzić, a ja mimo chęci walki, zaczęłam zwalniać, jakby ktoś po kolei wyłączał we mnie przyciski. Potknęłam się. Upadłam na ściółkę leśną, brudząc nią mokrą od łez twarz.
– Bianka! – Zdyszany ojciec dotknął mojego ramienia. Uniosłam głowę, widząc pozostałych mężczyzn. Od Wspólnoty nie ma ucieczki. Są wszędzie, są zawsze... Znajdą cię.
– Bianka! – Usłyszałam matkę, gdy ojciec pomógł mi usiąść. Ledwo przede mną wyhamowała, upadając na kolana i przytulając do siebie. – Boże, tak bardzo się o ciebie bałam... – zaczęła płakać. – Moja córeczka...
– Mamo... – płakałam razem z nią. – Mamo, ja nie mogę... Przeczytałam wszystko. Oni cię krzywdzili. Wszyscy. Ranili raz za razem. Nienawidzę ich, nienawidzę! Jak możesz mówić, że ich kochasz? Jak możesz pozwalać im się do ciebie zbliżać! – Motałam się, a ona przytulała mnie coraz mocniej. – Ciebie też chyba nienawidzę za te wszystkie kłamstwa. Kocham cię, mamo. Kocham i nienawidzę.
Złapała moje brudne policzki, zmuszając, żebym patrzyła w jej oczy pełne bólu, wylanych w przeszłości łez i duszę naznaczoną bliznami znacznie gorszymi niż te na ciele.
– Krzywdzili. Tak, krzywdzili raz za razem. Gdy wstawałam, posyłali z powrotem na kolana. Ale ja znów wstawałam, Bianka. Żaden ich cios nie mógł mnie pokonać. Każdy z tych ciosów mnie czegoś uczył i sprawiał, że stawałam się twardsza. Im bardziej próbowali mnie złamać, tym silniejszą przybierałam zbroję. I ty masz w sobie tę samą moc, słyszysz? Sprawiłam, że zaczęli mnie szanować. Zmusiłam ich, żeby dobrze mnie traktowali a dziś... – wzięła drżący wdech. – Dziś mam siłę stu mężczyzn.
![](https://img.wattpad.com/cover/308332007-288-k841307.jpg)
CZYTASZ
Wspólnota IV - Nowe pokolenie (zakończona)
RomanceDzieci bohaterów Wspólnoty zaczynają dojrzewać i wchodzić w dorosłość. Nowoczesność zderza się boleśnie z tradycjami. Podczas gdy młode pokolenie pragnie jeszcze więcej wolności, niż wywalczyli im rodzice, są też tacy, którzy tęsknią za starymi obyc...