Uchylając powoli powieki, zobaczył przed sobą śpiącego mężczyznę, co niemal od razu przypomniało mu o minionej nocy. Wciąż nie mógł uwierzyć, że zdecydował się na tak duży krok naprzód w jego relacji z Sanem, ale nie żałował tego. Jedynie bardziej upewnił się w tym uczuciu i wiedział, że chce tu wrócić, nieważne jak długo zajmie mu podróż. Traktował Sana jak swój drugi dom, czuł się tutaj dobrze i bezpiecznie. Choć ich początki nie były kolorowe, teraz czuł, że może zaufać Sanowi i nie musi się już o nic bać.
Co jednak wciąż go męczyło, to sprawa, którą odstawili na bok przez atak wojsk królewskich z zachodu. Wciąż nie wiedział, dlaczego miewał sny związane z przeszłością Sana, a nie chciał tego tak po prostu zostawić, jak poradził mu San.
- Masz problemy ze spaniem? - usłyszał głos drugiego. Cóż, mógł się domyślić, że sen Sana nie jest zbyt głęboki. Zawsze był czujny, nawet, gdy byli jedynie we dwoje.
- Po prostu się zamyśliłem - odparł opierając znów głowę na poduszce.
- O czym myślisz?
- Trochę o wszystkim... - wyznał szczerze, nie kryjąc zagubienia i zmieszania. - To wciąż dla mnie dziwne, że tak to wszystko się potoczyło. Ten dziwny związek między twoją przeszłością, a moimi snami, moje i twoje uczucia, całe to zamieszanie, z którego ledwo wyszedłem cało...
- Może zwyczajnie za bardzo się wszystkim przejmujesz? - San uniósł sie powoli i spojrzał czule na chłopaka. - Wszystkie walki ustały, nie musisz się już o nic bać. Nasza relacja jest dla mnie jasna, a przynajmniej ja wiem, czego chcę. Pozostaje więc twój sen, ale... Czy naprawdę jest to tal istotne?
- Prawdopodobnie nie, ale zastanawia mnie to. Dlaczego śniłem o twojej przeszłości, kiedy nie mam z nią nic wspólnego.
- Nie znam odpowiedzi na to pytanie, więc niestety nie pomogę. Ale chyba możemy to uznać za pewnego rodzaju przeznaczenie. Przez ponad tysiąc lat nie potrafiłem pozbierać się po utracie pierwszej miłości i niemal zapomniałem, że wygląd potwora niekoniecznie musi mnie nim uczynić. Dlatego jestem ci wdzięczny za twoją pomoc.
- Nic nie zrobiłem.
- Pojawiłeś się i to samo w sobbie wiele dało. Sam nie sądziłem, że to skamieniałe serce jest jeszcze w stanie kogoś pokochać. Udowodniłeś, że potrafi to zrobić, a co więcej, nie odrzuciłeś mnie pomimo bólu, jaki ci sprawiłem. Wiem, że wszystko nie zostanie mi od razu wybaczone, ale zamierzam sobie zapracować na zaufanie ludzi.
- Jestem z ciebie dumny, wiesz? - uśmiechnął się Wooyoung, również podnosząc się do siadu. - Cieszę się, że w ciebie nie zwątpiłem.
- Cóż - westchnął San, uśmiechając się pod nosem. - To ty będziesz teraz uważany za bohatera. W końcu doprowadziłeś do ogromnej zmiany, która przyniosła nie tylko pokój między krajami, ale też koniec rządów tyrana. Zrobiłeś tak wiele w tak młodym wieku.
- W przeciwieństwie do ciebie, mam lekko ograniczony czas - zaśmiał się cicho, ale te słowa zostawiły po sobie nieprzyjemne kłucie w sercu Sana.
Nawet jeśli był świadomy, że życie Wooyounga nie będzie wieczne, myśl o jego odejściu za każdym razem sprawiała, że czuł smutek. Nie wiedział, czy jest gotów, by pogodzić się z losem. Wolałby chyba umrzeć razem z nim.
CZYTASZ
Tears Of A Dragon • Woosan ✓
FanfictionPogrążona w ciemności i beznadziei wschodnia część kraju od ponad tysiąca lat czeka na swojego wybawcę, który odda im wolność i pokój. Starania te do tej pory szły na marne, gdy kolejni padali ofiarami potwora, którego skute lodem serce nie znało li...